3.7. zdrada?

239 11 0
                                    

Mijały dni, a Krzysiek na całe szczęście ograniczył trochę swoje nocne wyjścia. Ciągle jednak nie chciał powiedzieć mi, o co chodzi. Było mi coraz ciężej udawać, że wszytko jest okej. Naprawdę martwiłam się, że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo.
Od paru dni również czułam się niesamowicie źle. Bolał mnie brzuch i często było mi niedobrze. Podobne objawy miałam, gdy byłam w ciąży. Jednak nie było to teraz możliwe, przecież nie mogłam mieć już dzieci. A może było inaczej? Może lekarz, który wydał na mnie ten wyrok po prostu się pomylił? Nie chciałam robić złudnej nadziei. Odrzuciłam od siebie te myśli. Miałam teraz ważniejsze sprawy.
Nadszedł w końcu weekend. Obudziłam się i było dość późno. Zegarek w telefonie wskazywał jedenastą. Od ostatniej kłótni nie spaliśmy razem ze Krzyśkiem. Stwierdził, że nie pozwoli mi spać w salonie, więc to on co wieczór udawał się na kanapę.
Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni by zrobić sobie kawę. To miał być spokojny dzień, dzieciaki były u mamy Krzyśka. Dlatego też naprawdę się wyspałam. Krzyśka chyba nie było w mieszkaniu. Wszystko na to wskazywało.
Stanęłam przy oknie popijając sobie kawę, gdy nagle zobaczyłam Zapałę kłócącego się z jakimś mężczyzną przy klatce. Po chwili sobie przypomniałam, to był ten sam facet, który groził mi przed komendą. Pomyślałam, że to moja jedyna szansa, aby dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Ubrałam buty, zarzuciłam kurtkę i szybko zbiegłam na dół, gdy Krzysiek mnie zobaczył, wyraźnie przestraszonym głosem krzyknął do mnie:
- Wracaj do domu! Teraz!
- Czy ktoś mi powie, co tu się do cholery dzieje?! Kim jest ten facet? - spytałam.
Oboje zamilkli, dopiero po chwili ten tajemniczy mężczyzna się odezwał:
- My jeszcze się policzymy! - odparł i po prostu odszedł
- Krzysiek... - westchnęłam. Ten jednak nic nie odpowiedział. Ruszył w stronę mieszkania, a ja za nim. Gdy byliśmy już w środku ponownie chciałam poruszyć ten temat.
- Co się dzieje, Krzysiek?
- Naprawdę chcesz wiedzieć co się dzieje?! - krzyknął na mnie wyraźnie zdenerwowany - Jak zwykle potrafisz wszystko popsuć! Do niczego się nie nadajesz, Zuza! Taka jest prawda!
Jego słowa niesamowicie mnie uderzyły. Zraniły mnie tak jak chyba jeszcze nikt. Krzysiek był całym moim światem. I w tamtym momencie mój świat tak nagle się zawalił. Nie myśląc dużo, wyjęłam z szafy walizkę i zaczęłam się pakować.
- Zuza... - westchnął Zapała. Najwyraźniej trochę się uspokoił. - Przepraszam, nie powinienem był tak mówić.
- Odpocznijmy od siebie... Chociaż na jakiś czas, proszę - rzuciłam szybko i jak gdyby nic wyszłam.
Udałam się do samochodu, a następnie pojechałam do swojego mieszkania. Kilkanaście minut później byłam już na miejscu. Otworzyłam drzwi, a w salonie zostałam Julkę wraz z Niedźwieckim.
- Czego tu chcesz? - spytała niezbyt miłym tonem na mój widok
- Przypomnę ci, że to moje mieszkanie. Poza tym, pozwoliłam tobie się wprowadzić, a nie Wojtkowi.
- To jakiś problem dla ciebie? - rzuciła. - Po co ci tak walizka?
- Wprowadzam się... - westchnęłam. Nie miałam jednak ochoty, aby opowiadać Julce o swoich problemach z Krzyśkiem.
- Pokłóciłaś się z Zapałą? - odparł arogancko Wojtek
Kompletnie go olałam i poszłam do sypialni, aby rozpakować swoje ubrania. Potem zaczęłam czytać jakąś książkę, nie chciałam spędzać czasu z tą dwójką. Sama nie wiem, ile tam siedziałam. Zachciało mi się spać, postanowiłam się na chwilkę położyć, jednak plany pokrzyżowała mi Julka.
- Zuzka! - usłyszałam. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam ją wystrojoną jak jeszcze nigdy. - Idę na imprezę!
- O tak! W końcu chwila spokoju...
- Wojtuś zostaje z tobą - powiedziała.
- Czyli nie będzie spokoju - westchnęła. Miałam nadzieję, że uda mi się spędzić choć chwilkę z dala od tej dwójki, jednak widzę, że nie było mi to dane
.Julka wyszła dość szybko, a ja zostałam sama z Wojtkiem, który zaproponował wspólne oglądanie filmu. Stwierdziłam, że przystanę na tą propozycję. Mimo tego, że naprawdę nie przepadałam za Niedźwieckim, to miałam nadzieję, że chwila odstresowania pozwoli zapomnieć mi o Krzyśku. Seans zleciał nam niesamowicie szybko, było już dość późno, ale nie chciałam iść spać. Wojtek nagle wstał z kanapy i powędrował do kuchni, po chwili wrócił z kieliszkami oraz butelką w dłoni.
- Winka? - spytał
- Znasz mnie jak nikt inny - zaśmiałam się, popijając alkohol.
Sama nawet nie wiem, ile wypiliśmy, ale jestem jednego pewna - stanowczo za dużo. Upiliśmy się jak nigdy - włączyliśmy głośno muzykę i zaczęliśmy tańczyć. Nie myślałam wtedy racjonalnie, zbliżyłam się do Wojtka, ocierałam o niego. Niedźwiecki jeździł swoimi rękami po moich biodrach. Nagle zrzucił ze mnie sweter, a ja ściągnęłam z niego koszulkę...

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz