5.3. wyjazd czy ucieczka?

117 9 2
                                    

Zalewski tak nagle, po prostu mnie pocałował. Nic już nie powiedziałam, dałam mu się ponieść. Spędziliśmy razem noc. Rano czekał mnie niesamowicie ciężki dzień, dzień procesu Krzyśka.
Szybko wstałam z łóżka i ubrałam się, nie chciałam budzić Filipa. Liczyłam, że uda mi się niezauważenie wyjść.
- Zuza, już nie spisz? - usłyszałam.
- Nie. Muszę jechać do sądu.
- Pojadę z tobą - rzucił, podnosząc się. To było bardzo miłe z jego strony. 
Dwie godziny później byliśmy już na miejscu. Niesamowicie się stresowałam. Nie widziałam Krzyśka już kilka tygodni i sama nie wiedziałam, czy cały czas go kocham.
Weszłam na salę rozpraw, Filip usiadł obok mnie na miejscu dla publiczności. Sprawa była z urzędu, więc ja jedynie występowałam w charakterze świadka.
Do sali wszedł Zapała. Szczerze mówiąc, wyglądał okropnie. Był nieogolony, jakby nagle przybyło mu kilka lat. Popatrzył od razu mi prosto w oczy, a ja spuściłam wzrok. Pomimo, że nie chciałam być już z Krzyśkiem, i tak czułam się, jakbym go zdradziła, właśnie z Zalewskim.
- Pani Zuzanna Kowal - powiedział sędzia. Podeszłam do bramki. Doskonale wiedziałam, że nie chcę robić mu problemów. - Proszę powiedzieć, co pani wie.
Opowiedziałam dokładnie całą sytuację i w głębi serca modliłam się, aby Krzysiek został uniewinniony, w końcu nie chciał zabić naszego dziecka. Całe szczęście, tak właśnie się stało.
Po zakończonej rozprawie, wraz z Filipem pośpiesznie wyszli z sali. Modliłam się, żeby Zapała czasem nie chciał ze mną rozmawiać, chciałam przed nim po prostu uciec. Ten jednak szybko nas dogonił.
- Zuza, możemy pogadać? - spytał.
Przez moment się zawahałam, ale stwierdziłam, że nic wielkiego nie stracę, jeśli poświęcę mu te kilka minut.
- Zostaw nas samych - zwróciłam się do Zalewskiego.
- Na pewno? - rzucił, patrząc na Krzyśka przenikliwym wzrokiem.
- Tak
- Poczekam w samochodzie, kochanie - odparł, pocałował mnie w policzek i odszedł.
Zostałam sama z Krzyśkiem, patrzyłam mu prosto w oczy i bałam się, czego może ode mnie chcieć. Po chwili ciszy, w końcu się odezwał:
- To twój nowy facet?
- Tak - westchnęłam. Nie wiem dlaczego, ale poczułam się strasznie głupio, a na dodatek winna.
- Myślałem, że... możemy być razem, ale...
- Krzysiek - przerwałam mu. - Nie będziemy już nigdy razem.
- Dobrze wiesz, że nie chciałem zrobić krzywdy Kubusiowi. Co u niego? Jak się czuje?
- Jest w śpiączce, - zaczęłam - ale Filip mu pomoże, jest lekarzem. Chcemy wyjechać... razem.
- Gdzie?
- To nie jest ważne... Krzysiek, proszę cię daj nam spokój. Mnie i Kubusiowi.
- To też mój syn - rzucił.
- Zajmij się lepiej Gają, Tośkiem - odparłam i chciałam ruszyć w stronę wyjścia, jednak Zapała szybko złapał mnie za rękę i przysunął do siebie.
- Kotek... - westchnął, gładząc mnie po policzku.
- Przestań.
- Zuza, chcę żebyś wiedziała, że... - powiedział i na mnie popatrzył. Zapewne nawet nie mógł znaleźć jakichkolwiek słów. Chyba obojga nas to wszystko po prostu przerosło.
- Daj nam spokój - rzekłam i zostawiłam go samego.
Serce złamało mi się na tysiąc kawałków. Kochałam Krzyśka całą sobą, ale wiedziałam, że nie będę potrafiła mu tego wybaczyć, w końcu prawie zabił nasze dziecko. Nie chciałam nawet myśleć, co by było, gdyby Kubuś zmarł. Wtedy jedyną nadzieją dla niego był Filip i to na nim chciałam się skupić, liczyłam, że związek z nim, pozwoli mi szybko zapomnieć o Zapale. Tak też było.
Wyjechaliśmy do Norwegii. Moje życie diametralnie się zmieniło, odeszłam z policji i skupiłam się jedynie na moim synku. Filip i jego znajomy lekarz byli chyba jakimiś cudotwórcami. Trzy lata po tych okropnym wydarzeniu, Kuba normalnie funkcjonował, był silnym, zdrowym chłopcem. Wiedziałam, że zawsze będę niesamowicie wdzięczna Zalewskiemu, bo to on uratował mu życie.
Wszystko było po prostu jak w bajce, aż do momentu, w którym Filip coś mi zaproponował:
- Kochanie, co być powiedziała na krótkie wakacje?
- Co masz na myśli? - spytałam.
- Muszę polecieć do Wrocławia, bo okazało się, że brakuje mi jakiś papierów i prawdopodobnie są tam w szpitalu, a szpital nie chce mi ich wysłać... Nieważne, ty sobie tym nie zaprzątaj nawet głowy, ale pomyślałem, że może chciałabyś polecieć z Kubą ze mną? Wiesz, twoja mama się ucieszy, twój wujek...
- Tak - przerwałam mu. - Pojedziemy z tobą. Na ile?
- Ile tylko chcesz - uśmiechnął się do mnie, a następnie pocałował.
Jeśli mam być całkiem szczera, to na początku naszej znajomości nie byłam pewna, co do swoich uczuć, nie dałabym sobie ręki uciąć, że kochałam Filipa, jednak z biegiem czasu, niesamowicie się w nim zakochiwałam. Był po prostu idealny, opiekował się mną i Kubusiem jak nikt inny, robił wszystko, by było nam dobrze. Wiedziałam, że to właśnie Zalewski jest miłością mojego życia, nie Krzysiek.
Kilka dni później, byliśmy już we Wrocławiu. Filip wynajął nam apartament, sam zajmował się raczej rzeczami związanymi z pracą, więc postanowiłam, że aby się nie nudzić, odwiedzimy z Kubusiem komendę.
- A wiesz, że mama kiedyś tu pracowała? - zwróciłam się do mojego synka, gdy wchodziliśmy do budynku.
- I miałaś prawdziwy pistolet?
- Najprawdziwszy - uśmiechnęłam się do niego. - Idziemy teraz do dziadka Adasia, na pewno się ucieszy, jak nas zobaczy. Pamiętasz go?
- Nie pamiętam - rzucił.
To był plus, naprawdę. Kuba nie pamiętał zupełnie nic, jego wspomnienia zaczynały się dopiero na Norwegii, dlatego też nigdy nie pytał mnie nawet o Krzyśka. Zupełnie nie wiedziałabym, co mu odpowiedzieć.
- Dzień dobry - powiedziałam radosnym głosem, wchodząc do gabinetu wujka.
- Kogo moje oczy widzą? Zuza, dziecko moje! I Kubuś, jaki ty już jesteś duży!
Widziałam, że Profos niesamowicie ucieszył się na nasz widok, zresztą ja na jego też. Pomimo tego, że życie w Norwegii naprawdę mi odpowiadało i bardzo mi się podobało, to czasem, tak najzwyczajniej po prostu tęskniłam za nim, za mamą czy za Julką.
Porozmawialiśmy dłuższą chwilę i, gdy miałam już wychodzić, do gabinetu wszedł Krzysiek. Zamurowało mnie, jakbym zupełnie zapomniała, że przecież mogę go tam spotkać.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz