8.10. Matylda

88 10 0
                                    


- Zuza, a co ty tu robisz? - zapytał Zapała.
- Przyszłam do pracy - westchnęłam. - A kto to jest? - rzuciłam patrząc na dziewczynę.
Miałam jakieś chore myśli, że Krzysiek mnie zdradza, a ta kobieta to jego kochanka. Nie przeżyłabym tego.
- To Matylda, moja nowa asystentka.
- Słucham? - powiedziałam naprawdę zdziwiona, bo w końcu to ja byłam jego asystentką.
- Pogadajmy na osobności, Zuza - rzekł. - Zostaw nas samych, proszę - zwrócił się do Matyldy, a ta od razu wyszła. - Co ty tu w ogóle robisz? - zapytał niemiłym tonem. Nie rozumiałam, dlaczego tak się zachowuje względem mnie.
- Co ja tu robię?! Może powiedz mi, dlaczego mnie rano nie obudziłeś, dlaczego nie obudziłeś naszego syna?! Ty wiesz, że Kuba przez ciebie spóźnił się do szkoły?!
- Zuza, nie denerwuj się, nie powinnaś, nie w tym stanie. Nie obudziłem Kuby, bo myślałem, że zrobi sobie dzisiaj wolne, odpocznie...
Nie wiedziałam, co myśleć, bo z jednej strony cieszyłam się, że Krzysiek chciał o nas zadbać, chciał abyśmy trochę wyluzowali, ale z drugiej wydawało mi się, że coś jest na rzeczy z tą całą Matyldą, a Zapała może chciał, abym nie pojawiła się w pracy, bo miał jakieś plany związane właśnie z nią. Musiałam go o wszystko wypytać:
- Kim jest Matylda? O co z nią w ogóle chodzi? Po ci nowa... Ała... - westchnęłam nagle, bo coś niesamowicie mocno zabolało mnie w brzuszku.
- Usiądź, kotek - rzekł, a ja spoczęłam na jego fotelu. - Właśnie po to mi nowa asystentka - powiedział, ale ja nie rozumiałam, o co mu chodzi.
- W sensie?
- Jesteś w ciąży, nie powinnaś się przemęczać... Nie chcemy, aby coś się stało naszemu dziecku, hm?
- No nie chcemy, ale... - rzuciłam. - Ja jestem w ciąży, Krzysiek, nie jestem chora, nie umieram. Mogę pracować, a nie chcę siedzieć w domu, bo się po prostu zanudzę. Kuba jest przecież w szkole, więc nie mam nic do roboty.
- Zuza, ja nie pozwolę, aby coś złego stało się temu maluszkowi.
- A może ty po prostu nie chcesz, żebym ja tu było, bo... chcesz się zabawiać z Matyldą? - zapytałam.
- Nie przesadzaj znowu, okej? - odparł dość stanowczym tonem, jakby bez żadnych, nawet najmniejszych emocji.
- Słucham? Uważasz, że ja przesadzam? Przypomnę, że to ty całowałeś się z moją siostrą i prawie się z nią przespałeś... To ty kiedyś przesadziłeś, nie ja...
- Niby kiedy? - przerwał mi.
- Nie pamiętasz już? - zaczęłam. - Powiedziałam ci kiedyś, że Tosiek dziwnie na mnie patrzy, że spogląda na moje piersi. Doskonale pamiętam twoją reakcję, twoje słowa ,,Jesteś przewrażliwiona, Zuza. Nie każdy facet chce cię zgwałcić". Wiesz co? - powiedziałam smutna, a po moim policzku poleciała łza. - Zawsze myślałam, że jesteś naprawdę wspaniałym facetem, że... że mnie kochasz, że mnie wspierasz, ale... ty niczym nie różnisz się od Wojtka, od Filipa.
- Zuza, to nie jest czas na takie rozmowy - rzucił szybko.
- A kiedy, do cholery, będzie?! - krzyknęłam. - Zawsze jest coś ważniejszego niż ja! Krzysiek... Zrób przysługę mi, Kubie i temu dziecku... - powiedziałam głaszcząc się po brzuszku. - I daj nam święty spokój. Wychowałam sama naszego syna, więc z tym maluszkiem też sobie poradzę - dodałam po chwili.
To naprawdę bardzo wiele mnie kosztowało, ale prawda była taka, że już dłużej zupełnie nie potrafiłam tłumić w sobie tych emocji, tego bólu. Kochałam Zapałę niesamowicie mocno, ale często miałam wrażenie, że ta miłość jest tylko jednostronna. Długo znosiłam to wszystko, ale po prostu już dłużej nie mogłam.
Nie ukrywam, gdzieś w głębi serca liczyłam na to, że moje słowa jakoś dotkną Krzyśka, że to sobie przemyśli, powie coś co da mi jakąkolwiek nadzieję na nasz związek, ale całkowicie się zawiodłam.
- Mam ci przypomnieć, dlaczego nie mogłem uczestniczyć w życiu naszego syna? To ty go zabrałaś i poleciałaś za tym Zalewskim i jego pieniędzmi jak najzwyklejsza... - Krzysiek nagle się zawahał, jednak ja wiedziałam o co mu chodzi.
- Jak najzwyklejsza dziwka, tak? To chciałeś powiedzieć...
- Zuza, to nie tak - odparł już zwyczajnym i spokojnym głosem. Zauważyłam, że jest mu bardzo głupio, ale mnie było po prostu przykro.
- Ja już nie oczekuję, że będziesz mnie kochał, ale.. wydaje mi się, że chociaż ze względu na to, że jestem matką twojego... twoich dzieci, należy mi się jakiś, chociaż elementarny szacunek. Wiesz co? Filip był jaki był, potrafił nawet podnieść na mnie rękę, ale mnie kochał... A dla ciebie jestem... po prostu nikim, bo tamto słowo już nawet nie przejdzie mi przez gardło. Nie chcę, żeby Kuba miał takiego ojca jak ty - powiedziałam.
Nie miałam już siły, aby kontynuować tą rozmowę, dlatego też szybko wstałam i wyszłam z gabinetu. Od razu tego pożałowałam, bo gdy tylko wsiadłam do swojego samochodu, tak strasznie zabolał mnie brzuszek. Miałam najgorsze przeczucia. Nigdy nie wybaczyłabym sobie straty tego maleństwa.

----
Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale w zamian za to wlatuje dziś! <3

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz