6.8. ,,chciałbym..."

140 13 2
                                    

- Co on ci zrobił, Zuza? - odparła, ale nic nie odpowiedziałam. Wstydziłam się tego. - Chcemy ci pomóc...
- Wiem - przerwałam jej.
- Jeśli chcesz, - zaczął Zapała - mogę wyjść.
- Nie musisz, szczerze... wolałabym porozmawiać tylko z Krzyśkiem, jeśli mogę? - zwróciłam się do komendant.
- Nie powinnam, ale dobrze. Zostawię was samych - rzekła Jaskowska i szybko wyszła z pomieszczenia.
Wstałam z krzesła i podeszłam do Zapały, który stał opierając się o parapet. Potrzebowałam poczuć, że jest obok. Brakowało mi jego ciepła, poczucia bezpieczeństwa, które mi zapewniał, choć w głowie ciągle jakbym bała się jakiegokolwiek dotyku.
- Zuza - westchnął Krzysiek, a następnie złapał mnie mocno za ręce. Nie myśląc zbyt długo, po prostu go przytuliłam. - Już dobrze...
- Boli. Wszystko mnie tak strasznie boli - rzuciłam przez łzy.
- Obiecuję, że ten drań zgnije w więzieniu za to, jak cię skrzywdził.
- Zrobiłam to tylko, żeby nie zabił Kubusia... Ja nie chciałam, naprawdę.
- Spokojnie, Zuza - odparł, tuląc mnie. - Wierzę ci.
Nawet nie wiem, ile tam staliśmy. Uspokoiłam się dopiero po dłuższej chwili. Odkleiłam się od Krzyśka, otarłam łzy i z wielkim bólem, prawie wszystko mu opowiedziałam. Od momentu, kiedy to ci koledzy Marcela przyjechali po mnie do domu, udawając policjantów, aż do gwałtu, choć to nie było dla mnie łatwe.
- On powiedział, że... albo to... z nim zrobię, albo skrzywdzi Kubusia.
- Zgodziłaś się, tak? - spytał Zapała, a ja bałam się, że zaraz może pomyśleć, że tak najzwyczajniej sama tego chciałam.
- Początkowo tak, ale... potem błagałam go, żeby przestał, żeby w ogóle tego nie robił! On miał to gdzieś. Rozebrał mnie i... zgwałcił. Nie chciałam krzyczeć, bo bałam się, że Kubuś może... wejść, zobaczyć, co on mi robi - mówiłam cała w emocjach. - Zrobiłam to tylko dla naszego dziecka...
- Zuza, obiecuję ci, że on odpowie za to, jak was skrzywdził.
- Dziękuję - rzuciłam szybko.
- Chcesz porozmawiać jeszcze z psychologiem? - spytał.
- Nie - powiedziałam. - Chcę do domu, chcę być już Kubusiem, bezpieczna.
- Odwiozę was.
Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu. Zapała odprowadził nas na górę, a nawet pomógł mi uśpić naszego synka, co nie było dość łatwe, ale doskonale widziałam, że obecność taty bardzo dobrze na niego wpływa.
- Krzysiek - zwróciłam się do niego, gdy miał już wychodzić.
- Tak? - spytał.- Głupio mi cię o to prosić, poza tym, nie chcę cię obciążać, ale...
- Ale co? - rzekł.
- Mógłbyś zostać na noc? - powiedziałam. - Nie, przepraszam... - dodałam po chwili.
Zapała popatrzył na mnie zmartwionym wzrokiem, bałam się chyba, co zaraz mogę usłyszeć.
- Zostanę, Zuza.
Po jego słowach chyba spadł mi kamień z serca. Pomimo tego, że jakikolwiek dotyk mężczyzny wzbudzał we mnie delikatne obawy to przecież właśnie Zapała był facetem, który nigdy mnie nie skrzywdził i mam wielką nadzieję, że nie skrzywdzi.
Było już późno, więc szybko zjedliśmy kolację i Krzysiek poszedł wziąć prysznic. Natomiast ja udałam się do pokoju Kubusia, tak po prostu usiadłam przy jego łóżku i patrzyłam na niego, byłam cholernie dumna, jakiego mam wspaniałego synka. Kuba był moim całym światem.
Krzysiek wszedł do pomieszczenia i usiadł koło mnie.
- Hm? - rzuciłam.
- Co robisz? - spytał cichym głosem, aby nie obudzić małego.
- W sumie to nic... Podziwiam naszego pięknego synka.
- Jest podobny do ciebie.
- Do ciebie trochę też - uśmiechnęłam się. - Kocham go najmocniej. Nie powinnam był tak postąpić.
- Jak?
- Odcinać go od ciebie, Krzysiek. Kubuś wychował się bez taty... Filip nie był dla niego dobrym wzorem, więc nawet nigdy nie chciałam, żeby myślał, że... to jego tata. Tylko ty jesteś jego prawdziwym ojcem - rzekłam.
- Też go tak bardzo kocham - westchnął. - Niesamowicie bardzo.
- Chcę, żebyś był obecny w jego życiu.
- Będę, wychowamy go razem, choć... nawet sama sobie świetnie dałaś radę. Jest wspaniałym dzieciakiem - powiedział, przytulając mnie.
Tuliłam go tak mocno i zaczęłam wierzyć, że może na serio uda nam się stworzyć taką prawdziwą rodzinę, w trójkę, że może zamieszkamy razem, kiedyś weźmiemy ślub i już na zawsze będziemy razem. Naprawdę tego pragnęłam.
- Zostań z nami... - westchnęłam.
- No przecież powiedziałem, że zostanę - zaśmiał się delikatnie.
- Ale... - zawahałam się przez moment, ale postanowiłam, że w końcu muszę się odważyć. - Zostań z nami, tak na zawsze. Zaopiekuj się mną, Kubusiem.
Krzysiek szybko się ode mnie odsunął i popatrzył poważnym wzrokiem.
- Chciałbym, ale... nie mogę.
- Dlaczego? - spytałam.
- Mam już kogoś - powiedział, a mnie chyba wręcz zamurowało. - Kuba jest dla mnie bardzo ważny, ty z resztą też, ale my...
- Daruj sobie - przerwałam mu, wychodząc z pokoju. Krzysiek udał się za mną.
Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, czułam się po prostu głupio. Żałowałam tego, co zrobiłam.
- Nie chcę ranić ciebie, Kuby, ale nie chcę też ranić kobiety, z którą teraz jestem. Ona jest dla mnie naprawdę ważna.
- Szczęścia, tyle mogę ci powiedzieć - rzuciłam i nie potrafiłam się już pohamować. Rozpłakałam się jak małe dziecko, tak po prostu. Nie dość, że zostałam tak strasznie skrzywdzona przez Marcela, bałam się o życie swojego synka, do tego to całe porwanie, a na dodatek, Krzysiek mnie zranił, pewnie nieświadomie, ale mnie to okropnie bolało.
- Zuza... - rzucił, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Nie dotykaj mnie nawet... To Emilka, tak?
- Słucham? - spytał.
- Jesteś z nią?
- Nie, to nie Emilka - powiedział i szybko spuścił wzrok. - Nie wiem, jak ci to... Nie wiem, kiedy pomiędzy mną a nią coś... zaiskrzyło. Zuza, my naprawdę nie chcieliśmy cię zranić, ale ty miałaś męża, wydawałaś się być z nim szczęśliwa, mieliście wyjechać do Niemiec, a my...
- Zamknij się - przerwałam mu. Doskonale wiedziałam, kim jest jego nowa dziewczyna. Poczułam się podwójnie skrzywdzona. - Jesteś z moją siostrą, tak?
- Tak - westchnął cicho.
- Przecież to jeszcze dziecko...
- Jest dorosła, Zuza - powiedział.
- Jest od ciebie ponad dwanaście lat młodsza. Poleciałeś na jej młody tyłek czy co?
- Przestań proszę...
- Rozumiem, - zaczęłam - Julka jest ładna, seksowna. Ma piękne ciało, którego ja już nie mam, ale... przypomnę ci tylko, że ja... dałam ci dziecko. A ona...
- Ta rozmowa nie ma sensu, Zuza - odparł stanowczo. Ubrał buty, kurtkę i chciał już wychodzić, ale go zatrzymałam.
- Miałeś zostać na noc... Idziesz do Julki, tak?
- Ona nie robi mi awantur o byle co - powiedział i tak po prostu sobie wyszedł, trzaskając przy tym drzwiami, jakby zupełnie nie obchodziło go to, że może obudzić naszego syna.
Poczułam się okropnie. Dwójka najbliższych mi osób, tak po prostu mnie zraniła. Może to i głupie, ale przez głowę nawet przeszedł mi pomysł, żeby sobie coś zrobić, raz na zawsze z tym wszystkim skończyć.
Wzięłam do ręki kilka tabletek nasennych, oparłam się o blat, zupełnie ten sam, na którym pierwszy raz kochaliśmy się z Krzyśkiem. Chyba utonęłam w swoich łzach. Nie myślałam racjonalnie i nawet nie wiem, kiedy tak po prostu połknęłam te tabletki. Dopiero po chwili, dotarło do mnie, co właśnie zrobiłam. Mogłam umrzeć, zostawiając swojego syna zupełnie samego, ale było już za późno, nie mogłam tego cofnąć.
Chwiejnym krokiem poszłam do pokoju Kubusia, położyłam się koło niego i odpłynęłam. Nie wiedziałam, co się właśnie dzieje, czy umieram.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz