3.11. zakochanie?

240 11 2
                                    

Chwilę później na miejscu była już matka Krzyśka, czyli babcia Tośka, która nie ukrywała swoich pretensji do mnie. Twierdziła, że nie umiem w ogóle zająć się jego dziećmi i jak to powiedziała - ,,dobrze, że nie mogę mieć swoich". Nie zamierzałam więc mówić jej o tym, że jednak mogę i za kilka miesięcy przyjdzie na świat jej kolejny wnuk.
- Wiedziałam, że pani jest nieodpowiedzialna, ale aż tak?
- Babciu, to nie jest wina Zuzy... - westchnął Tosiek.
- Zabieram dzieci do siebie! - krzyknęła. - Nie pozwolę aby taka osoba zajmowała się moimi wnukami! Jadę po Gaję i zabieram ich!
- Nie - odparł stanowczo Tosiek. - Chcę zostać z Zuzą.
Zdziwiłam się i to dość bardzo na jego słowa. Nie spodziewałabym usłyszeć czegoś takiego od syna Zapały. Naprawdę wolał mieszkać ze mną, niż ze swoją babcią. Od razu zrobiło mi się jakoś milej na sercu. Wiedziałam, że pomiędzy nami bywało różnie, ale to utwierdziło mnie w przekonaniu, że wszystko już jest dobrze. Matka Krzyśka bardzo niechętnie, ale zgodziły się. Porozmawiała szybko z dyrektorką i pojechała do siebie. Natomiast ja wraz z Tośkiem odebraliśmy Gajkę z przedszkola, a następnie udaliśmy do domu.
- Dziękuję ci, Tosiek - rzuciłam szybko.
- Ale dlaczego? Nie rozumiem...
- Za to, co powiedziałeś swojej babci - odparłam. Na serio byłam mu za to bardzo wdzięczna.
- Nie ma za co. Uwierz, że wolę siedzieć z tobą. Jesteś o wiele bardziej wyluzowana i fajniejsza niż babcia - zaśmiał się. - Zuza, mogę cię o coś spytać? - dodał po chwili. Zupełnie nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. - Jesteś w ciąży?
Popatrzyłam na niego. Nie miałam zamiaru okłamywać Tośka, nie było żadnego powodu aby to robić.
- Jestem - rzekłam. Obawiałam się jego reakcji. Był już prawie dorosły, ale wiedziałam, że w głębi duszy bywał zazdrosny, chociażby o to, ile Krzysiek poświęca mi uwagi. - Ale proszę cię, nie mów babci... Ani nikomu.
- A tato wiedział?
- Nie - rzuciłam szybko. - Chciałam mu powiedzieć, ale... Sam wiesz - westchnęłam. - Na pewno szybko się znajdzie i wtedy mu powiem.
Miałam w sobie może jakąś końcówkę nadziei, że Zapała w ogóle żyje, ale chyba z każdym dniem ją traciłam. Towarzyszyły mi najgorsze przeczucia, ale wiedziałam, że jeśli cokolwiek mu się stanie to ja tego nie przeżyję. Nie wyobrażałam sobie odwiedzać jego grobu. Martwiłam się niesamowicie, ale też byłam na niego cholernie zła - wpakował się w nie wiadomo co i po co, a gdyby chociaż chwilkę się zastanowił i zdał sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji, nic najprawdopodobniej by się nie działo.
Krzysiek, tak naprawdę chyba odtąd pierwszy raz go zobaczyłam, bardzo na mnie działał, a potem po prostu zaczęłam się w nim zakochiwać. Nie chciałam tego, ale nie potrafiłam uchronić się przed tym uczuciem. Kiedy już w końcu byliśmy razem, coś znów musiało się popsuć. Może to los chciał nam cicho przekazać, że jednak nie powinniśmy być razem? Sama już nie wiedziałam i czułam, jakbym głupiała.
Nastał kolejny dzień. Jak zwykle ogarnęłam rano dzieciaki, zrobiłam im jedzenie - chciałam zająć czymś głowę. Potem zawiozłam Gajkę do przedszkola, a Tośka do szkoły. Szybko wróciłam do domu i położyłam się. Ten cały stres i nerwy naprawdę negatywnie wpływały na mnie oraz na moje maleństwo. Próbowałam się jakoś uspokajać, ale nie zawsze to było łatwe. Modliłam się tylko, aby mojej ciąży nic nie zagroziło.
Czas w domu zleciał mi bardzo szybko, pojechałam po Gaję w okolicy dwunastej. Zrobiłyśmy razem obiad i czekałyśmy na powrót Tośka. Gdy nadeszło popołudnie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, nie ukrywam, ale pomyślałam, że zapewne syn Zapały po prostu zapomniał klucza. Otworzyłam drzwi i ujrzałam go wraz ze swoim nauczycielem, a dokładniej panem Marciem, którego niedawno miałam okazję poznać.
- Dzień dobry - rzuciłam. Zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi. Tosiek nic nie powiedział, wyminął mnie grobową miną i poszedł do swojego pokoju.
- Dzień dobry, pani Zuzanno. Postanowiłem podrzucić Antoniego do domu, bo sam mieszkam niedaleko i chciałem panią zobaczyć - uśmiechnął się do mnie. I wtedy też zrozumiałam, że pan Marcin chyba się we mnie zakochał.
- Miło z pana strony. Dziękuję i do zobaczenia... kiedyś - odparłam i pośpiesznie zamknęłam drzwi. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Nie wiedziałam jeszcze, że spotkam się z nim tego samego dnia.
Poszłam do pokoju Tośka. Miałam nadzieję, że posłucha się mnie i dostosuje do mojej prośby. Nie chciałam by pan Marcin już więcej go odwoził, nie miałam ochoty na żadne romanse z nim.
- Ale mówię ci, że to on mi to zaproponował - rzucił syn Zapały. - Poza tym, on w cale nie mieszka w okolicy, a na drugim końcu Wrocławia. Nie zdradzisz z nim taty, prawda?
Zdziwiły mnie jego słowa. Tosiek był już niesamowicie odpowiedzialny i rozumiał o wiele więcej niż mi się wydawało, ale naprawdę nie zamierzałam zdradzać Krzyśka. Nawet pomimo tego, że pan Marcin serio bardzo mi się podobał.
- Tosiek, ja... - zaczęłam - kocham tylko twojego tatę. Nikogo więcej - odparłam. - Znajdzie się i wszystko będzie dobrze, jestem tego pewna.
Okłamałam go, tak po prostu. Nie byłam niczego pewna, ale całą sobą chciałam, aby tak jednak było. Nie wyobrażałam sobie życia bez Krzyśka. Pragnęłam odrzucić od siebie wszystkie czarne myśli. Ostatnimi czasy przerastały mnie. Jedyną moją ucieczką stał się sen, a że ciąża powodowała, że byłam jeszcze bardziej senna niż zazwyczaj. Spałam i śniłam o moim Krzyśku, o naszych pięknych wspólnych chwilach. Modliłam się, aby nie zostały jedynie wspomnieniem.
Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Nie myśląc dużo odebrałam.
- Marcin Kalinowski z tej strony.
- Coś się stało? - wymemrotałam
- Moglibyśmy się dziś spotkać? Muszę z panią pilnie porozmawiać o Antonim.
Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał osiemnastą, dlatego też umówiliśmy się na dwudziestą w jego mieszkaniu. Dopiero po chwili ogarnęłam się, co właśnie zrobiłam. Dałam się po prostu zaprosić na randkę, a jeszcze moment wcześniej zapewniałam Tośka, że nigdy nie zdradzę jego ojca, ale z drugiej strony... Coś chyba zaczęło przyciągać mnie do Marcina.
- Ja wychodzę do... wujka - rzuciłam szybko wchodząc do pokoju Tośka. Musiałam go okłamać. - Wrócę raczej szybko, zajmiesz się Gajką?
- No jasne - odparł, nie podnosząc nawet wzroku znad konsoli.
Nie szykowałam się nie wiadomo jak, nawet się nie zbytnio nie pomalowałam i chwilę później byłam w mieszkaniu nauczyciela Tośka.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się, a ten wpuścił mnie do siebie. Poszłam do salonu, zobaczyłam przygotowaną kolację wraz z winem.
- Może podarujemy sobie ten oficjalny ton? - spytał. - Marcin jestem.
- Zuza - ścisnęłam jego dłoń, a po moim ciele przeszły ciarki.
- Napijesz się? - Marcin sięgnął po kieliszek i pogładził mnie po policzku. - Jesteś taka piękna...
Nic nie odpowiedziałam. Zdziwiłam się, ale popatrzyłam mu głęboko w oczy, a serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Nie wiem, co mną kierowało, co się zadziało, ale tak nagle go pocałowałam. Miałam jakieś zaćmienie, jakbym chciała zapomnieć o Krzyśku, o jego zniknięciu. A wiedziałam, że Marcin może mi w tym pomóc.
Sama nie wiem jak, ale przespaliśmy się. Gdy tylko wylądowaliśmy w łóżku dopadły mnie ogromne wyrzuty sumienia. Zdradziłam Krzyśka, tak po prostu.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz