4.1. Wrocław

437 14 4
                                    

Minęły dwa lata od momentu mojego porodu i mogę powiedzieć, że czułam się najszczęśliwsza na świecie. Nasz synek tak szybko rósł oraz rozwijał się, a Krzysiek był wręcz idealnym tatą. Tworzyliśmy wspaniałą rodzinę.
Niedługo po wszystkich strasznych wydarzeniach postanowiliśmy wyjechać z Wrocławia i tak spędziliśmy dwa lata na prawie drugim końcu Polski, z dala od mojej matki, siostry czy chociażby Niedźwieckiego. W końcu tak daleko od problemów, ale nie ukrywam - z czasem zaczęło robić się to trochę nudne, no i na dodatek była też Gajka wraz z Tośkiem. Krzysiek spotykał się raz w miesiącu lub nawet częściej ze swojej córką, jednak Tosiek, gdy tylko usłyszał o naszych planach związanych z wyprowadzką - stwierdził, że chce zostać z Emilką i nie zamierza widywać się ze swoim tatą. Zapale nie było łatwo, ale w końcu pogodził się z tą decyzją.
- Po co ty chcesz wracać do Wrocławia? - spytał wyraźnie zdziwiony moim pomysłem Krzysiek. - Nie jest ci dobrze tutaj?
- Jest, ale... - westchnęłam.
- Ale co? - Zapała podszedł do mnie i złapał za ramiona
- Nie chcę, żeby Kubuś wychowywał się chociażby bez babci. Krzysiek, ani moja mama, ani twoja nawet nie widziały go na oczy! Nie wspomnę już nawet o Julce czy twoich dzieciakach...
Po długich rozmowach i moich wielkich prośbach, Zapała na szczęście w końcu na to przystanął. Postanowiliśmy wrócić do Wrocławia, a tam na Krzyśka czekała już praca na komendzie. Julka miała wyprowadzić się z mojego mieszkania, który na czas naszej nieobecności jej udostępniłam. Wszystko mieliśmy idealnie zaplanowane i naprawdę marzyłam, aby ani nam, ani naszemu dziecku już więcej nic złego się nie przydarzyło. Przeżyliśmy już zbyt wiele.
- Boisz się? - Krzysiek spytał, gdy wjeżdżaliśmy już samochodem na teren Wrocławia
- Czego mam się bać? - jego pytanie wyraźnie mnie zdziwiło, ale również niesamowicie zaintrygowało
- Sam nie wiem, Kotek... Mam jakieś złe przeczucia, nie wiem dlaczego.
- Będzie dobrze - rzuciłam szybko i pocałowałam Zapałę w policzek. - Może akurat, jak wrócimy to uda ci się naprawić kontakt z Tośkiem... - Krzysiek nic nie odpowiedział. Jedynie popatrzył na mnie poważnym oraz jednocześnie tak bardzo smutnym wzrokiem. Wiedziałam, że jego kontakt z synem to najdrażliwszy temat dla niego. - Przepraszam.
- Nie masz za co - westchnął.- Mama, mama - usłyszałam nagle.
Kubuś się obudził i stwierdził, że koniecznie musi udać się do toalety. Szybko podjęliśmy decyzję o zatrzymaniu się na jednej z pobliskich stacji.
- Poczekam na was w samochodzie - rzucił Zapała, a ja wraz z naszym synem udałam się do toalety.
Chwile później Kubuś powiedział mi, że jest głodny, więc weszliśmy do sklepu, który znajdował się na stacji benzynowej. Mały dość szybko wybrał sobie jakąś przekąskę i podeszliśmy do kasy.
- Dzień dobry - zwróciłam się do kasjera.
- Dzień... - zupełnie nie poznałabym go. To był nie kto inny jak syn Zapały we własnej osobie, który widocznie nie był zadowolony na nasz widok, a mogę rzecz, że był wręcz zdenerwowany. Zupełnie nie wiedziałam, co mam powiedzieć czy chociażby jak się zachować. Całe szczęście, Tosiek po chwili się odezwał. - Wróciliście do Wrocławia? Po co?
- Tacie naprawdę jest głupio przez to jak się zachował...
- Ale przecież to wszystko twoja wina! - krzyknął na mnie. - Gdybyś nie ty to on byłby ciągle z Emilką! Pojawiłaś się znikąd i popsułaś ich małżeństwo, całą naszą rodzinę!
- Tosiek... - westchnęłam.
- Jesteś zwykłą dziwką taka prawda! Najpierw tata, potem ten cały Wojtek! Nie pamiętasz już, jak zdradzałaś tatę z tym facetem, który chciał go zabić! Ciekawe, czyj jest tak naprawdę ten bachor...
Jego słowa niesamowicie mnie zabolały. Nie mogłam już dłużej tam stać i wysłuchiwać takich bzdur na swój temat, choć sądziłam, że Tosiek niestety ma trochę racji. Ja naprawdę popsułam całe małżeństwo Krzyśka i Emilki. Znów zaczęłam czuć się winna, jednak nie chciałam aby Zapała dowiedział się o tym dość niespodziewanym oraz niemiłym spotkaniu. Poprosiłam Kubusia by nic mu nie mówił, a ja sama wzięłam kilka głębokich oddechów i szybko wróciłam do samochodu.
- Wszystko w porządku, kotek? - spytał Krzysiek, gdy jechaliśmy w stronę mojego dawnego mieszkania. Najwyraźniej musiał po prostu zauważyć, że coś mnie gryzie, przecież to właśnie on znał mnie jak nikt inny.
- Tak - rzuciłam szybko. Nie chciałam zaczynać z nim tematu.
- Jesteś pewna? Wiesz, że możesz...
- Wiem - przerwałam Zapale. - Ale naprawdę wszystko jest okej, po prostu... Zmęczyłam się trochę tą drogą - uśmiechnęłam się do niego i modliłam by nie próbował wyciągnąć ze mnie, o co tak naprawdę chodzi.
- Na pewno nic się nie dzieje?
- Krzysiek! - zaśmiałam się - Jeśli coś będzie nie tak, to od razu dam ci znać - po swoich słowach pocałowałam dość namiętnie Zapałę.
Sama nie wiem, czy wtedy nie myślałam, czy o co mogło chodzić. Przecież Krzysiek prowadził samochód i powinien skupić się na drodze, a nie na mnie. Niestety, był to mój błąd. Tak nagle, zupełnie niespodziewanie poczułam niesamowicie silne uderzenie, a potem nie pamiętam już nic. Odwróciłam się tylko w stronę Kubusia, żeby zobaczyć, czy nic mu się nie stało i nagle ujrzałam ogromną ciemność.

-----
hej, hej, hej!  zapraszam Was do zapoznania się z moją nową książką o Maryli i Wojtku o nazwie ,,tylko ty" <3

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz