2.10 ,,to nie ma sensu..."

300 10 0
                                    

- Zuza, kochanie - rzucił i próbował mnie objąć, jednak ja go odrzuciłam - Co się stało?
- Powiedziałam ci rano... Nie możemy razem być, to nie ma sensu... - popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem. Miałam wrażenie, że Krzysiek nie wie nawet, co odpowiedzieć. - Zajmij się dziećmi, Emilką. Przecież to ona chciała rozwodu, nie ty. Może jeszcze wam się uda wszystko naprawić. Trzymam... trzymam za was kciuki - odparłam, po czym szybko wyszłam z kuchni. Zapała stał i wyglądał jakby się przesłyszał, jakby sam nie wierzył w moje słowa. Ale prawda była taka, że ta miłość po prostu mnie przerosła, nie miałam siły walczyć ani z Drawską, ani z Tośkiem.
Wróciłam do domu, po drodze zadzwoniłam do Wojtka, nie chciałam siedzieć sama w domu, na komendzie też nie mogłam dłużej zostać. Po chwili Niedźwiecki był już u mnie.
- Rozpoczynamy klub złamanych serc - zaśmiał się, siadając na kanapie.
- Klub? Tobie kto złamał serce?
- Taka jedna piękna policjantka... - westchnął. - Pani podkomisarz...
- Wojtek, proszę cię - rzekłam.
- Przecież żartowałem. Oglądamy film czy chcesz się wygadać?
- Film, naprawdę nie mam ochoty gadać. Ten dzień mnie po prostu wykończył - uśmiechnęłam się, moment później wybraliśmy już film, wybór padł na horror, nie miałam ochoty na nic romantycznego. Był dość straszny, a może to ja boję się wszystkiego, ale cieszyłam się, że Wojtek był obok i kiedy trzeba było mogłam po prostu się w niego wtulić. Było mi tak dobrze z nim, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się rano w swojej sypialni, poszłam do kuchni, a tam Niedźwiecki przygotowywał śniadanie.
- Wyspałaś się? - spytał
- Tak, ale bywało lepiej. Ciut za krótko.
- Zapała tu był... W nocy, jakoś przed pierwszą. Chciał z tobą rozmawiać, ale powiedziałem, że śpisz.
Zdziwiłam się i pomyślałam, że Krzyśkowi może naprawdę na mnie zależeć. Nie miałam jednak czasu zbytnio się zastanawiać, bo zaniepokoiła mnie pewna wiadomość w telefonie, była od nieznanego numer:
,,Zuziu, tęskniłem za Tobą. Nie pochwaliłaś się, że pracujesz w policji ;)"
Wystraszyłam się. Doskonale wiedziałam, od kogo jest ten sms, lecz chciałam o nim zapomnieć, pośpiesznie go usunęłam. Zaczęłam bać się o siebie. Jednak z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu, to była Jaskowska. Zdziwiłam się, nie było jeszcze dziewiątej, czyli godziny, od której powinnam rozpocząć pracę.
- Dzień dobry, Zuza - usłyszałam. - Przepraszam, że cię niepokoję, ale dzwonię z bardzo ważną sprawą. Mam prośbę do ciebie i sierżanta Niedźwieckiego, potrzebuję was przez jakiś czas na nocnych patrolach. Brakuje mi policjantów, co prawda sierżant Niedźwiecki nie ma jeszcze doświadczenia, ale wierzę, że go wszystkiego nauczysz.
- Rozumiem, pani komendant. Kiedy mamy zacząć?
- Najlepiej już od dziś, bądź na dwudziestą. Zadzwonię zaraz do sierżanta Niedźwieckiego i również go o to poproszę.
- Ja mu przekażę - rzuciłam szybko. Nie miało sensu by komendant dzwoniła do niego, skoro stał obok mnie i przysłuchiwał się rozmowie.
- Dobrze, dziękuję ci bardzo - odparła.
Rozłączyłam się i dopiero zrozumiałam z czym wiąże się nocny patrol - będę częściej widywać Krzyśka, teraz on również w patrolu z Miłoszem pracował na nocki. Nie miałam jednak nic do gadania, rozkaz komendant to rozkaz.
- Kto dzwonił? - spytał wyraźnie zaintrygowany sytuacją Wojtek
- Jaskowska, zmienia pewną rzecz dotyczącą naszego patrolu.
- Nie rozdziela nas, prawda?
- Nie - uśmiechnęłam się. - Będziemy pracować na trzecią zmianę, czyli na nocki, mój drogi. Wiem, że nie masz w tym doświadczenia, ale Jaskowska chyba tak mi ufa, że pozwoliła abym cię wszystkiego nauczyła. Będę wymagająca!
- Czym to się może różnić? No oprócz tego, że jest ciemno - uśmiechnął się.
- I tu się zdziwisz. Jeśli będziemy mieć szczęście, to Jaskowska zostawi nas na komendzie, żebyśmy siedzieli i czekali, aż ewentualnie ktoś zechce złożyć jakieś zawiadomienie, to jest ta najlepsza opcja. Trochę gorzej będzie, gdy wyśle nas na patrol, ale taki standardowy patrol, jak w ciągu dnia. Będziemy jeździć radiowozem i ewentualnie interweniować. Jest też trzecia opcja, której nikt nie chce dobrowolnie brać, bo jest zimno, nudno, no i do tego niebezpiecznie, czyli patrol chodzony! Nienawidzę tego... Nie muszę ci tłumaczyć, o co w nim chodzi.
- Dobrze rozumiem, że mamy chodzić w nocy po jakiś zapyziałych podwórkach i sprawdzać, czy czasem ktoś czegoś nie demoluje, albo czy nie ma jakiejś bójki?
- Dziesięć punktów dla sierżanta Niedźwieckiego - zaśmiałam się.
Niestety dla nas, trafił się właśnie chodzony patrol i to na dodatek we Wrocławskim tzw. Trójkącie - to dzielnica znana z szerzonego się alkoholizmu, ciągłej przemocy i awantur. W ciągu dnia miejsce to było już dość niebezpiecznie.
Spacerowaliśmy z Wojtkiem po okolicznych podwórkach, na szczęścia było w miarę spokojnie, choć mogę powiedzieć, podejrzanie spokojnie... i niesamowicie chłodno.
- Wszystko w porządku? - spytał Niedźwiecki
- Tak, tak - rzuciłam pośpiesznie
- Nie wyglądasz jakby było w porządku. Cała się trzęsiesz. Zimno ci?
- Trochę... trochę bardzo. Jak zwykle zapomniałam zabrać bluzy, a krótki rękawek na tą pogodę nie należy do najprzyjemniejszych.
- Dam ci swoją - oznajmił, po czym po prostu nakrył mnie swoją bluzą. Nie ukrywam, bardzo mi zaimponował.
- Przestań, będzie ci zimo.
- Nie pozwolę by pani podkomisarz marzła... - powiedział.
Staliśmy wtedy bardzo blisko siebie, patrzyliśmy sobie w oczy. Zamarliśmy, jakbyśmy oboje bali się zrobić ten pierwszy krok. Nie dziwiłam się, przecież jeszcze niedawno odrzuciłam jego miłość. Postanowiłam przejąć sprawy w swoje ręce. Już prawie musnęłam jego ust, gdy...

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz