7.12. ,,on chyba nie żyje..."

94 8 0
                                    

- Gdzie jest mój syn?! Gdzie jest Krzysiek, do cholery?!
- Oni już nie będą nam przeszkadzać, skarbie - powiedział spokojnym tonem. - Pozbyłem się ich...
- Co im zrobiłeś? - spytałam i po prostu się rozkleiłam. Bałam się, że mógł ich zabić.
- To już nieważne
- Filip, jeśli naprawdę mnie kochasz to powiedz mi, gdzie oni są.
- Problem w tym, że ty kochasz Zapałę... ale kiedy go nie będzie, może mnie pokochasz - rzucił, głaszcząc mnie po policzku. Czułam się tak cholernie bezsilna. - Dam ci wszystko, czego tylko będziesz chciała.
- Zaprowadź mnie do syna.
- Nie - powiedział stanowczo.
- Proszę cię tylko o to, nie chcę niczego...
- Zamknij się! - krzyknął, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Zrozumiałam wtedy, że najprawdopodobniej Filip był po prostu niepoczytalny. - Do cholery jasnej, jesteś moją własnością! Czego ty jeszcze nie rozumiesz?!
Bałam się, tak niesamowicie się bałam. Wiedziałam, że nie mogę nic zrobić, nijak się uratować, a do tego dochodziła jeszcze obawa o los Kubusia i Krzyśka. Nie miałam nawet najmniejszej pewności, czy żyją, czy wszystko z nimi dobrze.
Patrzyłam pustym wzrokiem na Zalewskiego i jeśli mam być całkowicie szczera, to było mi zupełnie obojętne, co ze mną zrobi. Już chyba zbyt wiele przeżyłam, żeby się tym przejmować. Wtedy liczyło się tylko dla mnie to, aby jak najszybciej zobaczyć Zapałę i naszego synka. Wiedziałam, że zrobię wszystko, aby byli bezpieczni. Prawda była taka, że oddałabym za nich nawet swoje własne życie.
- Powiedz mi tylko, czy oni żyją - rzuciłam przez łzy.
- A co jeśli nie? - zaśmiał się.
- Nienawidzę cię... Dopilnuję, żebyś odpowiedział za to co zrobiłeś.
Zalewski popatrzył na mnie wzrokiem pełnym pożądania, jakby moje słowa do niego zupełnie nie docierały. Przysunął się do mnie i pocałował. Nie miałam nawet siły, aby zaprotestować.
- Jesteś tylko moja.
- Nie jest i nigdy nie była - usłyszałam nagle, to był Krzysiek. Nie ukrywam, na jego widok kamień spadł mi z serca, bo byłam już prawie pewna, że nie żyje.
Zapała mierzył z broni w kierunku Filipa. Poczułam się w miarę bezpiecznie i szybko wstałam z kanapy, a następnie podeszłam do Krzyśka.
- Ja nic nie zrobiłem - odparł Zalewski. - Zuzia sama do mnie przyszła. Planujemy wyjechać do Niemiec, daj nam w końcu spokój - zwrócił się do Zapały. Nie wiedziałam już, czy Filip jest tak głupi, czy naprawdę wierzył, że uda mu się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Gdzie jest Kuba?! - krzyknął Krzysiek.
Całe szczęście, Filip chyba naprawdę się go wystraszył i szybko nam wszystko wyśpiewał:
- W pokoju na górze
- Idź po niego, Zuza. Ja tu poczekam - rzucił szybko.
Zrobiłam tak, jak powiedział Zapała. Z ręką na sercu udałam się do sypialni, która znajdowała się na pierwszym piętrze. Modliłam się, aby Kubuś był cały i zdrowy, aby nic złego mu się nie stało, aby tak po prostu żył. Nie potrafiłam wyobrazić sobie jego straty.
Wchodząc do pokoju zobaczyłam, że mój synek leży na łóżku. Pomyślałam, że śpi, więc od razu chciałam go obudzić, ale bezskutecznie. Zamarłam na moment. Sprawdziłam jego tętno, było prawie niewyczuwalne. Wiedziałam, że w każdej chwili mogę go stracić.
- Krzysiek! - zawołałam go szybko.
- Co się dzieje? Co z Kubą? - spytał, gdy kilkanaście sekund później przybiegł na górę, jednak ja nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. - Zuza, co jest?
- On chyba nie żyje...
Zapała nic nie odpowiedział, od razu usiadł przy Kubusiu. Jeszcze raz sprawdził jego tętno, mogę przypuszczać, że nic już nie wyczuł, bo dość szybko zaczął go reanimować. Natomiast mnie to wszystko kompletnie sparaliżowało. Oczami wyobraźni widziałam już pogrzeb swojego dziecka, jego ciało w trumnie, mnie zalewającą się łzami. Czułam się niesamowicie winna tej sytuacji, bo przecież, gdybym nie związała się nigdy z Zalewskim do tego by nie doszło.
Po upływie jakiś kilkunastu minut na miejsce przyjechała policja, którzy pośpiesznie aresztowali Filipa oraz zespół ratowników medycznych, ci natomiast od razu zajęli się ratowaniem mojego syna. Całe szczęście, w miarę szybko przywrócili mu tętno i zabrali do szpitala.
- Nasz syn przeżyje, prawda? - Zapała zwrócił się do jednego z nich.- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy - powiedział i udali się prosto do karetki.
- Krzysiek, on umrze... - westchnęłam. Czułam się po prostu bezsilna.
- Nie, nie pozwolę na to - rzekł, a następnie bardzo mocno mnie przytulił.
- Pojedziemy do szpitala?
Zapała od razu się zgodził i po upływie kilkudziesięciu minut byliśmy już na miejscu. Przez całą drogę niesamowicie się martwiłam. Wiedziałam, że nie przeżyję straty własnego dziecka, przecież kochałam Kubusia całym swoim sercem, to on był dla mnie najważniejszy, oddałabym dla niego wszystko.
Szybko poszliśmy prosto do lekarza. Całe szczęście, okazało się, że naszym synkiem jest już w miarę w porządku. Naprawdę odetchnęłam z ulgą i wraz z Krzyśkiem od razu do niego poszliśmy.
- Mama - powiedział Kubuś, gdy tylko mnie zobaczył. Natychmiast mocno go przytuliłam.- Kocham cię najmocniej na świecie - rzekłam i pocałowałam go w policzek. - Już więcej nie pozwolę zrobić ci krzywdy.
- Ja też... - rzucił Zapała.
- Czyli znowu się kochacie? Tatuś będzie z nami mieszkał?
Kompletnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Tak bardzo chciałam, abyśmy znowu żyli w trójkę, jednak zupełnie nie wiedziałam, czy Zapała też tego pragnie. Kamień chyba spadł mi z serca, gdy ten się odezwał:
- Tak, będziemy mieszkać razem... ty, ja i mama - uśmiechnął się.
- Moim chłopcy... - westchnęłam. Wiedziałam, że zrobię wszystko, aby tym razem niczego nie zepsuć.
Byłoby już w porządku, ale ciągle pamiętałam o Filipie. Zranił mnie niesamowicie. Byłam na niego po prostu wściekła, miałam ochotę się zemścić, ale szybko się ogarnęłam. Wiedziałam, że to byłaby największa głupota. Nie chciałam jednak, żeby Zalewski sobie pomyślał, że jest bezkarny. Poprosiłam komendant Jaskowską o możliwość przesłuchania go, a ta na szczęście się zgodziła. Zapała uparł się, że będzie mi towarzyszyć.
- Oj Zuzia - zaśmiał się Filip. - Naprawdę jesteś głupia. Myślałem, że...
- Zamknij się - przerwałam mu stanowczo. - Na co ci to było?
- Kochanie, przecież gdyby nie ten bachor moglibyśmy być już zawsze razem... Chciałem go zabić, tylko na to zasługiwał. On już dawno powinien zdychać...
- Nie mów tak o moim dziecku, do cholery! - krzyknął Zapała. Widziałam, że jest zdenerwowany, z resztą ja też byłam, ale chyba nie miałam już nawet najmniejszych sił, aby się z kimkolwiek kłócić.
- Nie warto, Krzysiek. Naprawdę, nie warto... A ty, zgnijesz w pierdlu. Osobiście tego dopilnuję - zwróciłam się do Zalewskiego i nawet na niego nie patrząc, wyszłam.
- Zuzia, kochanie. Zrobiłem to dla ciebie! Kocham cię! - krzyknął Filip.
Czułam się winna. Prawda jest taka, że gdybym nie zaufała na nowo Zalewskiemu nie doszłoby prawie do tragedii. Z braku sił po prostu usiadłam na krześle na korytarzu i się rozpłakałam.
- Już dobrze... - westchnął Krzysiek obejmując mnie. - Z Kubusiem już w porządku.
- Nie o to chodzi.
- A o co?
Popatrzyłam na Zapałę i nie wiedziałam nawet, co powiedzieć. Stwierdziłam, że jedyne co mogę w tamtym momencie zrobić to go pocałować, tak też zrobiłam.
- Kocham cię - powiedziałam.
- Ja ciebie też. Ciebie i Kubusia... Obiecuję, że już nigdy was nie zostawię, nieważne co się zadzieje.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz