2.24. miłość

276 13 1
                                    


Zanim się obejrzałam stałam już na przeciwko Niedźwieckiego w pięknym kościele, pełnym gości. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych, tylko nie ja.
- Ja Wojciech Niedźwiecki biorę ciebie Zuzannę Kowal za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - powiedział. Wiedziałam, że nie ma już odwrotu. Nie mogłam cofnąć swoich decyzji.
- Ja Zuzanna Kowal biorę... - zaczęłam drżącym głosem - ciebie Wojciecha Niedźwieckiego za męża... - zatrzymałam się. Przed oczami przeleciały mi wszystkie chwile z Krzyśkiem. Wszystkie, od początku aż do końca. Aż do jego pytania, czy naprawdę tego chcę. Nie chciałam tego.
- Zuzia, co się dzieje? - spytał nagle Wojtek. Był już dość wyraźnie zniecierpliwiony. Chyba nie tylko on. Spojrzałam na swoją matkę, która mówiła coś do wujka, zapewne, że zaraz dostanie zawału jak nic nie powiem. Juliusz siedział i mówił do wszystkich, że takie emocje to ostatnio miał, jak Luna poznała nowego kawalera. Nie chciałam robić jakiegoś show z mojego ślubu, ale musiałam podjąć jedną, niesamowicie istotną decyzję.
- Przepraszam... - rzuciłam szybko i po prostu wybiegłam z kościoła. W końcu poczułam się prawdziwie wolna. Nie mogłam poślubić mężczyzny, którego nie kochałam. Zrozumiałam to dość późno, ale całe szczęście nie za późno. Po tym wydarzeniu mogłam udać się tylko do jednej osoby. Kilkanaście minut później stałam już pod drzwiami do mieszkania Krzyśka.
- Nie bierzesz czasem dziś ślubu? - otworzył mi Tosiek, wyraźnie zdziwiony moją osobą.
- Jest tata? - spytałam szybko. Tosiek wpuścił mnie do mieszkania.
- Tato! Ktoś do ciebie! - krzyknął, udając się do swojego pokoju. Po chwili Krzysiek przyszedł do salonu, w którym na niego czekałam. Widziałam, jaki uśmiech pojawił mu się na twarzy na mój widok. Ja również niesamowicie się cieszyłam, że mogę w końcu być z mężczyzną, którego naprawdę kocham.
- Zuza... - westchnął. Podeszłam do niego i jak gdyby nigdy nic po prostu się pocałowaliśmy. - Co tu robisz?
- Przecież nie mogłabym wyjść za mąż za Wojtka... - westchnęłam. - Tylko ciebie kocham - powiedziałam. Krzysiek na mnie popatrzył swym czułym wzrokiem, a we mnie jakby wszystko ustało, uspokoiło się. Jakbym odnalazła siebie na nowo.


---
Tak króciutko dziś, ale mam nadzieję, że fani Zusiek są zadowoleni <3 
To nie koniec książki! Jeszcze sporo się wydarzy :)

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz