8.8. maskotka

94 11 0
                                    


Zostawiłam Kubusia u mamy Krzyśka, a ja sama po chwili odpoczynku pojechałam do ginekologa. Modliłam się, aby z moim maleństwem było wszystko w porządku. Nie wyobrażałam sobie nawet, żeby miało być inaczej, po prostu bym tego nie przeżyła.
Kilkanaście minut później byłam już na miejscu. Weszłam do środka, a tam zobaczyłam Zapałę. Pomyślałam sobie, że zapewne jego mama zadzwoniła i wszystko mu wygadała. Usiadłam koło niego i po krótkiej chwili ciszy, Krzysiek w końcu się odezwał:
- Przepraszam.
- Już mnie przepraszałeś - rzuciłam szybko.
- Kocham cię, naprawdę. Ciebie, Kubusia... i tego maluszka.
- Ja ciebie też... - westchnęłam, w końcu taka była prawda.
- Czyli wrócicie? Kotek, nie powinnaś w tym stanie być sama, sama zajmować się Kubusiem.
Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć czy chociaż zastanowić się, bo dosłownie sekundę po słowach Zapały, ginekolog zawołał mnie do siebie na badania. Krzysiek chciał iść ze mną, a ja jakby zapominając już o tym co mi zrobił, zgodziłam się.
- Proszę tu popatrzeć - rzekł lekarz wskazując na monitor, gdy wykonywał mi usg. - To państwa dziecko.
Od razu uśmiechnęłam się do Zapały, który też wyglądał na niesamowicie szczęśliwego.
- A z maleństwem wszystko dobrze? - zapytałam.
- Rozwija się prawidłowo. Nie zauważyłem niczego, co mogłoby mnie zaniepokoić.
Na słowa ginekologa odetchnęłam z ulgą. Uczucie, że za kilka miesięcy na świecie pojawi się nasze drugie dziecko było wręcz nie do opisania. Liczyłam też, że może dzięki temu uda nam się jakoś pogodzić i już więcej nie będziemy się kłócić.
- Krzysiek - rzuciłam, gdy tylko wyszliśmy z gabinetu.
- Tak, kotek?
- Nie myśl, że tak nagle o wszystkim zapomnę czy od tak ci wybaczę, ale chciałabym wrócić do domu, głównie ze względu na tego i dzidziusia, no i Kubę... ciągle pyta, kiedy wrócimy do taty.
- Naprawdę? - Zapała wyraźnie się ucieszył.
- Tak, ale mam jeden warunek - rzekłam. - Moja matka musi się natychmiast wyprowadzić. Nie mam ochoty jej oglądać.
- Zadbam o to, Zuza.
Ustaliłam, że jeszcze jeden dzień wraz z Kubusiem spędzimy w hotelu, a Krzysiek w tym czasie zajmie się tym, aby moja mama jak najszybciej opuściła nasze mieszkanie. Prawda była taka, że to właśnie do niej miałam największy żal. Uważała, że jeśli ma pieniądze to może sobie na wszystko pozwolić, miała gdzieś to jak ja się poczuję, a zresztą nie pierwszy raz wszystkie inne było ważniejsze niż jej własna córka.
- Naprawdę wrócimy do tatusia? - mój synek jakby nie mógł uwierzyć w moje słowa. Widziałam, że bardzo się cieszy.
- Naprawdę, skarbie - powiedziałam.
- A kiedy?
- Jutro - uśmiechnęłam się do niego. - A powiedz mi, kochanie, gdzie masz swojego tygryska?
Pluszowy tygrysek był ulubioną zabawką mojego syna. Kuba naprawdę go uwielbiał i nie potrafił bez niego nawet zasnąć.
- Zostawiłem chyba u babci - rzekł dość smutnym głosem.
- To pojedziemy teraz do babci i zabierzemy tygryska, okej?
- Dobrze, mamo - odparł Kubuś, a my od razu ruszyliśmy do mamy Krzyśka.
Droga minęła nam bardzo szybko, więc tak naprawdę kilka minut później byliśmy już przed blokiem. Wychodząc z samochodu, zauważyłam coś, co lekko mnie zaniepokoiło, ale też zdziwiło, a było to mianowicie auto Wojtka. Momentalnie przypomniałam sobie o wcześniejszej sytuacji, kiedy to niby zupełnie przypadkowo go spotkałam. Zaczęłam zastanawiać się, czy to zwykły, głupi przypadek, a ja już lekko świruję czy Niedźwiecki po prostu mnie śledzi? Ale nie miałam nawet czasu, aby nad tym poważnie się zastanowić, bo widziałam, jak smutny z powodu braku swojej ulubionej zabawki jest Kubuś.
- Zuza, coś się stało? - zapytała dość zdziwiona mama Krzyśka.
- Nie, Kuba tylko zostawił...
- A tak, tak - przerwała mi. - Poczekajcie tu, ja zaraz przyniosę tą maskotkę.
- Nie możemy wejść do środka? - zapytałam. Czułam jakby mama Zapały starała się coś przed nami ukryć, była naprawdę zdenerwowana, a ja zupełnie nie wiedziałam dlaczego.
- Nie, mam gości - rzuciła szybko i tak po prostu zatrzasnęła przed nami drzwi. Moment później wróciła, oddała nam pluszaka, a ja z Kubusiem bez większego słowa po prostu udaliśmy się do samochodu.
Pojechaliśmy prosto do hotelu, gdzie zjedliśmy kolację, chwilę odpoczęliśmy i nim się obejrzałam Kuba już zasnął, ja też próbowałam, ale jakoś nie potrafiłam, bo w głowie ciągle miałam jakieś dziwne myśli związane z Niedźwieckim.
Cały czas pamiętałam, jak niegdyś mnie skrzywdził, a potem próbował mi wmawiać, że sama tego chciałam, a on mnie nie zgwałcił. Wszystko mnie wtedy tak niesamowicie bolało i prawda była taka, że gdyby nie Kuba, zrobiłabym sobie coś strasznego. Bałam się, tak po prostu się bałam, że Wojtek znów zechce mnie skrzywdzić.
Ten cały stres powodował, że byłam bardzo spięta i najzwyczajniej źle się czułam. Nie mogłam spać i zaczęłam popadać w jakieś paranoje. Nie myśląc za dużo i nie patrząc na to, że była już późna godzina, zadzwoniłam do Krzyśka. Wiedziałam, że sam jego głos już mnie uspokoi.
- Zuza, coś się stało? - zapytał wyraźnie zdziwiony moim telefonem.
- Nie, po prostu... nie mogę spać - rzuciłam. Nie chciałam dokładniej opowiadać Zapale o swoich podejrzeniach co do Niedźwieckiego, bo wiedziałam, jak bardzo ten go nienawidzi, a nie chciałam przecież, aby zrobił coś głupiego. - Mama już się wyprowadziła? - dodałam po chwili.
- Tak, pojechała do Adama.
- Okej - westchnęłam szybko. - Ała... - odparłam, gdy nagle niesamowicie zabolał mnie brzuch. Miałam jakieś złe przeczucia.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz