4.13. partner

206 12 1
                                    


- Położysz się spać - rzekł. - Przecież nie zrobię ci krzywdy, ale nie puszczę cię w takim stanie, jeszcze coś ci się stanie.
Niedźwiecki położył mnie na łóżku. Nie miałam siły nawet, żeby się ruszyć, kompletnie nie potrafiłam zrozumieć, co się ze mną takiego dzieje. Serce waliło mi jak nigdy, nogi całe się trzęsły. Modliłam się tylko, żeby Wojtek mówił prawdę i nie zrobił mi nic złego. Okłamał mnie.
Nagle zaczął całować po szyi, potem schodził coraz niżej. Było mi tak niedobrze, ale nie potrafiłam nawet się ruszyć, nijak zaprotestować.
- Wojtek - westchnęłam przez łzy. Liczyłam, że może się opamięta, ale nie. Kompletnie mnie nie posłuchał.
- Będzie ci dobrze, Zuzia - powiedział i tak po prostu to zrobił. Leżałam i nie umiałam go powstrzymać.
Wiedziałam, że nawet gdybym nie była pod wpływem jakiegoś świństwa i tak nie miałabym żadnych szans z Niedźwieckim, był ode mnie minimum dwa razy większy oraz silniejszy.
Gdy skończył, nie wiedziałam nawet, co mam zrobić. Wszystko mnie bolało. Bałam się mu chociażby popatrzeć w oczy, odezwać się jakkolwiek. Nie spodziewałam się, ze Wojtek naprawdę mógłby mnie zgwałcić. Byłam zła sama na siebie, że znów mu zaufałam. Jedyne o czym wtedy marzyłam, to aby znaleźć się jak najbliżej Krzyśka.
Niedźwiecki wyszedł z mieszkania, a ja zupełnie nie wiedziałam, co zrobić. Chciałam zadzwonić do Zapały, ale bałam się, że powie, że to moja wina. Sama nie wiem, czemu wtedy tak myślałam, przecież jedyną winną osobą był Wojtek.Wykręciłam szybko numer do Miłosza, mówił kiedyś, że zawsze mogę na niego liczyć, był naprawdę wspaniałym przyjacielem.
- Zuza, coś się stało? - spytał po odebraniu połączenia. - Jest już późno...
- Przyjedź po mnie, proszę - rzuciłam szybko. - Błagam cię, Miłosz.
Po prostu się rozpłakałam. Nie mogłam tłumić w sobie tego ogromu bólu. Całe szczęście, Bachleda od razu się zgodził. Modliłam się, żeby tylko w tym czasie, Niedźwiecki nie wrócił do domu.
Kilkanaście minut później Miłosz był już na miejscu. O nic nie pytał, po prostu zaniósł mnie do swojego samochodu. Wiedziałam, że mu akurat mogę ufać i nijak mnie nie skrzywdzi.
- Zadzwonić do Krzyśka?
- Nie, proszę cię... - rzuciłam szybko.
- To mieszkanie Niedźwieckiego, tak?
- Tak...
Miłosz popatrzył na mnie niesamowicie zmartwiony wzrokiem i po chwili odparł:
- On cię skrzywdził?
- Tak - westchnęłam i chyba dopiero w tamtym momencie, dotarło do mnie, co właśnie się stało.
- Pojedziemy na komendę, najpierw do szpitala i...
- Nie - przerwałam mu. - Zawieź mnie do domu, proszę. Ja... chcę być tylko jak najbliżej mojego syna.
- Wojtek nie powinien pozostawać bezkarny.
Całe szczęście, Miłosz po moich dość długich prośbach, posłuchał mi i chwilę później byliśmy już przed moim domem. Bachleda powiedział, że gdybym jednak chciała złożyć zawiadomienie na Niedźwieckiego, to nawet sam je przyjmie. Stwierdziłam, że muszę się z tym przespać, nie mieściło mi się w głowie, jak złym człowiekiem był Wojtek.
- Dziękuję - rzuciłam.
- Wejdziesz sama na górę?
- Tak. Jeszcze raz, dziękuję - powiedziałam i dość chwiejnym krokiem udałam się w stronę swojego mieszkania.
Cichutko otworzyłam drzwi. Poszłam pod prysznic i próbowałam z siebie wszystko zmyć, ale to nijak nie pomagało. Sama nie wiem, ile czasu tam spędziłam. Nie wiedziałam kompletnie, co ze sobą zrobić. Udałam się do sypialni, Krzysiek już spał, więc ja po prostu wtuliłam się w niego i modliłam się, by to co miało miejsce rano okazało się być tylko złym snem. Niestety tak nie było.
Obudziłam się dość wcześnie. Przez moment zastanawiałam się, czy nie poprosić o urlop, ale wiedziałam, że wtedy przeleżałabym cały dzień w łóżku płacząc, dlatego też dość szybko wstałam, naszykowałam się i pojechałam na komendę. Krzysiek, jak i nasz synek jeszcze spali.
Weszłam do budynku i od razu udałam się prosto do Jaskowskiej. Nie chciałam składać zawiadomienia na Wojtka, po prostu za bardzo wstydziłam się tego, co się wczoraj zadziało. Jedyne co zamierzałam zrobić, to wręcz błagać komendant o zmianę partnera, kompletnie nie wyobrażałam sobie cały dzień pracować z mężczyzną, który mnie zgwałcił.
- Ale coś się stało, Zuza? Pomiędzy tobą a sierżantem Niedźwieckim?
- Nie - rzuciłam szybko. - Po prostu... Sprawy osobiste, pani komendant - westchnęłam. Modliłam się, żeby Jaskowska nie robiła jakiś większych problemów.
- Dobrze, zobaczę kogo mogę ci przydzielić.
- Dziękuję, naprawdę - uśmiechnęłam się.
Kamień naprawdę spadł mi z serca, jednak po chwili usłyszałam:
- Ale dziś jeszcze musicie jeździć razem.
- Dlaczego? - spytałam. - Przecież do odprawy jeszcze ponad godzina, na spokojnie może pani...
- Zuza - przerwała mi. - Od jutra i ciesz się, że w ogóle poszłam na twoją propozycję. Jeśli to wszystko, to możesz się oddalić.
- Tak - westchnęłam. - Dziękuję.
Wyszłam z jej gabinetu i zupełnie nie wiedziałam, jak mam się zachować. Niby był to tylko jeden patrol, kilka godzin, ale byłam pewna, że niesamowicie będzie mi się to ciągnęło.
Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę, liczyłam, że może to postawi mnie jakoś na nogi i sprawi, że będę chociaż starać się normalnie funkcjonować. Ciągle czułam w sobie tak ogromny ból, jego ręce na moim ciele, po prostu brzydziłam się sama sobą. Spędziłam w kuchni strasznie dużo czasu, nie chciałam iść do pokoju, bo wiedziałam, że najprawdopodobniej spotkam tam właśnie Niedźwieckiego. Nie mogłam jednak spóźnić się na odprawę, szybko poszłam się przebrać i omijając pokój naprawdę szerokim łukiem, weszłam do gabinetu. Całe szczęście, Wojtka jeszcze tam nie było.
Odprawa mijała, a Niedźwiecki się nie pojawiał. Już prawie byłam pewna, że tego dnia po prostu nie zamierza pojawić się w pracy, gdy tak nagle wpadł do pomieszczenia.
- Dzień dobry, pani komendant - rzucił, siadając obok mnie. - Przepraszam, ale były okropne korki.
Widziałam, że Bachleda zmierzył go wzrokiem, a następnie dość zmartwiony popatrzył na mnie. Nie chciałam jednak publicznie poruszać tematu tego gwałtu i miałam nadzieję, że Miłosz tego też nie zrobi.
- Podkomisarz Kowal poprosiła mnie o zmianę partnera - odezwała się Jaskowska. - Dlatego też od dnia jutrzejszego, sierżant Niedźwiecki będzie jeździł z aspirant Mróz, a podkomisarz Kowal z aspirantem Bachledą.
Nie wiem nawet, co jeszcze komendant Jaskowska mówiła, czego dokładniej dotyczyła ta odprawa. Kompletnie nie potrafiłam na niczym się skupić, w głowie ciągle miałam tylko wydarzenia z wczorajszej nocy. Bałam się, że już nigdy nie będę umiała tego od siebie odsunąć.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz