2.5. problemy

329 11 0
                                    

Po pracy postanowiłam do niego pojechać. Zapukałam do drzwi, jednak nie było żadnej reakcji. Nacisnęłam na klamkę, drzwi były otwarte. Weszłam do środka i byłam niesamowicie zszokowana tym, co tam zobaczyłam. Niedźwiecki leżał na kanapie, a wokół niego było pełno butelek po alkoholu, pudełek po jedzeniu na wynos i foliowych torebek prawdopodobnie z marihuaną. Widok ten nie należał do najprzyjemniejszych. Postanowiłam obudzić Niedźwieckiego.
- Wojtek, Wojtek, budzimy się - mówiłam.
Po krótkiej chwili mój dawny przyjaciel otworzył oczy i rzekł:
- Zuzia... jestem w niebie?
- Co ty ze sobą zrobiłeś? Do jakiego stanu się doprowadziłeś? - spytałam. Było mi naprawdę przykro widząc Wojtka w tak, mogę powiedzieć, tragicznym stanie.
- Muszę się napić - odparł, chciał wstać z kanapy, jednak był tak pijany, że nawet to mu się nie udało.
- Wojtek... - westchnęłam. Złapałam Niedźwieckiego za ręce i dodałam - Wylałam cały alkohol, nie powinieneś pić.
Było mi strasznie żal Wojtka, chciałam mu w jakikolwiek sposób pomóc. Widziałam w jakim złym stanie jest. Nie mogłam zostawić go samego. Posprzątałam trochę w jego mieszkaniu i zrobiłam kolację. Pogadaliśmy chwilę, próbowaliśmy rozmawiać, ale Wojtek był niesamowicie pijany. Bałam się o niego.
- Wiesz, że powinnam zabrać cię na komendę żebyś wytrzeźwiał?
- Zuzia, proszę cię. Nie rób tego, ja obiecuję, że nie będę już pił, nie będę brał, ale nie na komendę. Jaskowska nie może zobaczyć mnie w takim stanie. Ja już nieraz chciałem przestać, ale bez ciebie nic nie ma sensu. Zuza, jesteś dla mnie naprawdę wszystkim.
- Myślałam, że ten temat już sobie wyjaśniliśmy... Jesteśmy przyjaciółmi, nic między nami nie będzie - powiedziałam pośpiesznie. Wiedziałam, że Wojtek jest we mnie zakochany, ale miałam sporo nadziei, że przez ponad rok już mu to minęło.
- Już rozumiem - rzucił. - Zapała, tak? Znowu? Jesteś z nim?
- To nie twoja sprawa, Wojtek. Zostanę dziś z tobą, ale tylko dlatego, żebyś trochę wytrzeźwiał. Nic więcej.
Po moich słowach, ku mojemu zdziwieniu, Wojtek mnie przeprosił. Był zazdrosny o Krzyśka odkąd tylko dowiedział się o moim romansie z nim. Jednak ja zawsze traktowałam Niedźwieckiego jedynie jako przyjaciela.
Poczekałam aż zaśnie. Popatrzyłam na zegarek, było już dość późno, napisałam więc wiadomość do mojej mamy, że jestem u kolegi i nie wrócę do rana. Poczułam się jak nastolatka, która musi tłumaczyć się rodzicom, gdzie i z kim spędza noc.
Uspokoiłam Wojtka, dopilnowałam by zjadł kolację i nie pił alkoholu, ale też by nie palił tego świństwa. Położyłam go spać, a ja sama zasnęłam na kanapie w salonie. Rano, gdy się obudziłam Niedźwiecki ciągle spał. Spojrzałam na zegarek, było już po ósmej. Napisałam do Krzyśka, że spóźnię się do pracy.
Trzydzieści minut po dziewiątej byłam już przebrana na komendzie, wbiegłam szybko do naszego pokoju. Zapała czekał na mnie.
- Zuza, możemy porozmawiać? - spytał
- Proszę cię, nie teraz. Nie mamy czasu, powinniśmy już dawno wyjechać na patrol...
- Gdzie byłaś w nocy? - Krzysiek przerwał mi, a mnie zamurowało. Skąd on wiedział? Czyżby mnie śledził? Zdenerwowałam się:
- Nie powinno cię to obchodzić!
- Zuza, jesteśmy razem czy nie? Bo ja już sam nie wiem... Najpierw umawiasz się ze mną, całujemy się, chcesz się kochać, a ja myślę, że coś między nami jest. A potem co? Dowiaduje się, że spotykasz się z Wojtkiem? Już nie pamiętasz co ci zrobił? Chyba, że sama wtedy tego chciałaś. Sypiasz z każdym, czy co? - i na tym Krzysiek się zatrzymał. Wiedział doskonale, że powiedział ciut za dużo. Wyszłam bez słowa z pokoju, nie chciałam tego słuchać. - Zuza, przepraszam... - krzyknął
Zdenerwowana poszła do radiowozu, po chwili Zapała do mnie dołączył. Chciał znów mnie przepraszać, jednak rzekłam przerywając mu:
- Sierżancie Zapała, jesteśmy w pracy i nie będziemy rozmawiać na tematy prywatne.
Patrol zleciał nam w kompletnej ciszy. Chciałam spędzić przerwę samotnie, jednak Krzysiek złapał mnie na stołówce.
- Szefowo, - zaczął siadając obok mnie - możemy pogadać?
- Nie wiem, czy mamy o czym.
- To dla ciebie - powiedział, a potem podał mi bukiet pięknych czerwonych róż. - Zuza, naprawdę przepraszam cię... przepraszam. Nie powinienem był tak mówić. Wiesz dobrze, że tak nie sądzę. Po prostu - westchnął - nie chcę żebyś spędzała czas z tym typem... Nie pamiętasz już, jak cię wykorzystał?
- Doskonale wiesz, że sama nie mam pewności, co się wtedy stało - rzuciłam.
- Spędzasz z nim wieczór w klubie, nagle urywa ci się film, a rano budzisz się naga w jego łóżku. Wiesz na co mi to wygląda? Wojtek podał cię tabletkę gwałtu i po prostu wykorzystał. Nie rozumiem dlaczego go bronisz.
Sama chciałam wiedzieć, co ponad rok temu, pewnej sobotniej nocy się wydarzyło. Poszłam z Niedźwieckim do kluby, napić się i potańczyć, a nagle jakbym straciła pamięć. Nie potrafiłam przypomnieć sobie momentu, w którym poszliśmy do niego, w którym... doszło między nami do czegoś. Nie sądziłam jednak, by Wojtek mógł mnie po prostu zgwałcić. Kiedy go o to spytałam, powiedział, że oboje tego chcieliśmy. Nie chciałam też rozpoczynać żadnego dochodzenia, czy to prawa. Było mi po prostu głupio. Z upływem czasu zaczęłam wierzyć w wersję Wojtka.
- Nie wracajmy do tego. Wiesz, co Wojtek powiedział.
- Zuza, ja mam mu wierzyć? Nie rozumiem, dlaczego się z nim teraz spotykasz? Zdradzasz mnie z nim czy jak?
- Tobie mam mówić o zdradzie, tak? Daj te kwiaty Emilce czy komuś... - rzekłam odchodząc od stołu. Miałam dość na dzisiaj. Na szczęście dyżurny pozwolił mi wyjść wcześnie.
Pojechałam do Wojtka. Miałam nadzieję, że nic nie pił.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz