2.21. ,,sama dasz sobie radę"

271 10 3
                                    

Rozpoczął się drugi dzień w mojej nowej/starej roli, czyli po prostu na patrolu. U boku Krzyśka. Nie wiedziałam kompletnie, jak się zachować, ukrywanie swoich uczuć nie miało zbytniego sensu, tylko mnie męczyło, nic więcej. Zdawałam sobie sprawę, że nieważne, co się stanie i z kim się zwiążę, to ja będę pragnęła tylko Krzyśka.
Tego dnia chciałam skupić się tylko i wyłącznie na pracy, nie poruszać żadnych tematów prywatnych. Miałam nadzieję, że Zapała to uszanuje.
- Krzysiek, - rzuciłam podchodząc do niego. Do odprawy mieliśmy jeszcze kilka minut, dlatego spędzaliśmy ten czas pijąc kawie w naszym pokoju. - mam do ciebie prośbę...
- Słucham, szefowo - odparł, podszedł do mnie. Znów staliśmy tak niebezpiecznie blisko siebie, a ja rozpłynęłam się w jego pięknych oczach. - Zuza, - dodał po chwili, wyrywając mnie z natłoku myśli - coś się stało?
- Chcę cię przeprosić...
- Ale za co? - przerwał mi
- Krzysiek, daj mi wszystko powiedzieć, proszę. - Zapała nic nie odpowiedział, chwycił mocno moje ręce. Po moim ciele przeszły dreszcze. - Nie utrudniaj tego... - westchnęłam, a następnie puściłam jego dłonie. - Wiem, że pomiędzy nami było różnie. Krzysiek, naprawdę dziękuję ci za wszystko, co razem przeżyliśmy, za każdą chwilę... Ale - zawahałam się - to już przeszłość. Ja biorę ślub z Wojtkiem. Muszę w końcu o tobie zapomnieć...
- Rozumiem. Wiem, że w tym jest też sporo mojej winy. Sam zgubiłem się w uczuciach do ciebie, ale chcę tylko twojego szczęścia - uśmiechnął się do mnie.
- Zaczniemy od nowa? Jako przyjaciele?
- Krzysiek - powiedział.
- Zuza - zaśmiałam się i uścisnęłam jego dłoń.
- Miło poznać, szefowo...
- Wzajemnie- rzekłam. Nagle otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wszedł dyżurny.
- Co wy tu jeszcze robicie? - spytał
- Mamy kilka minut do odprawy, o co chodzi Jacku?
- Odpuście sobie tą odprawę. Mamy pilne wezwanie. Od jakiegoś czasu poszukujemy grupy młodych ludzi, którzy dokonali napadu, mają też na koncie prawdopodobnie pobicia...
- Okej, ale co dla nas masz? - przerwał mu Krzysiek
- No poszukujemy ich od kilku dni. Dostałem telefon, że jednego z nich widziano w parku południowym, w okolicach pomnika, ale sprawdźcie cały teren i jedźcie tam natychmiast, włączcie bomby. Zdjęcie tego chłopaka i dane wyślę wam smsem.
- Dobrze, jedziemy. Chodźmy, szefowo - odparł Zapała, kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu.
Znaleźliśmy naszego poszukiwanego dosłownie w parę sekund. Jakby nigdy nic, zadowolony siedział na ławce i palił papierosy, jednak na nasz widok zaczął uciekać. Po krótkiej chwili, złapaliśmy go i zawieźliśmy na komendzie, gdzie rozpoczęliśmy przesłuchanie.
- Czego wy ode mnie chcecie?! - krzyczał młody chłopak
- Podkomisarz Kowal, sierżant Zapała. Doskonale wiesz, dlaczego tu jesteś - powiedziałam.
- Kowal? - wyraźnie się zdziwił - To chyba niezbyt popularne nazwisko...
- Nie jesteśmy tu, aby rozmawiać o moim nazwisku.
- Julia Kowal, mówi ci to coś? - zwrócił się do mnie. Zupełnie nie wiedziałam, skąd ten chłopak zna moją siostrę, jednak powoli wszystko zaczęło układać mi się w głowie. Nagły przyjazd Julki, która mówiła, że ma kłopoty, na dodatek to pobicie.
- Skąd ją znasz? - odparłam
- Powiem wam, jak obiecacie mi jakąś ulgową taryfę. Nie będę sypał nikogo za nic...
- Słuchaj, - zaczął Krzysiek - nie będziemy ci niczego obiecywać. Albo powiesz nam w tym momencie wszystko, co wiesz, albo pani komisarz osobiście zanotuje, że utrudniasz śledztwo.
- No dobra, spokojniej - westchnął chłopak. - To był mój pomysł, Julcia mi tylko pomagała...
Nastolatek opowiedział nam całą historię, jak wraz z moją siostrą dokonali napadu na sklep monopolowy, a następnie zastraszyli i pobili właściciela. Nie mogłam w to uwierzyć. Całe szczęście, Krzysiek poprowadził za mnie przesłuchanie. Gdy odstawiliśmy oskarżonego do PDOZ i wytłumaczyłam Zapale, że Julka jest moją siostrą, która niedawno pojawiła się na komendzie, udaliśmy się do dyżurny. Musiałam zweryfikować jedną rzecz.
- Jacku, - powiedziałam wchodząc do jego gabinetu - masz jakiś list, nakaz... cokolwiek na Julię Kowal? - modliłam się w duchu, aby była to jedynie zbieżność nazwisk i głupi przypadek, gdy nagle odezwał się dyżurny:
- Mam, to dziewczyna, która dokonała tego napadu, o którym wam mówiłem. Miałem pytać nawet czy to nie czasem twoja rodzina - zaśmiał się, jednak mnie nie było do śmiechu.
- To jest... To jest moja siostra. Zamieszkała ze mną niedawno, ale nie wiedziałam, że jest poszukiwana
.Na moje słowa dyżurnemu zrzedła mina. Doskonale rozumieliśmy powagę całej sytuacji.
- Zuza, - zaczął Jacek - chcecie po nią jechać czy wysłać inny patrol?
- Pojedziemy - odpowiedziałam stanowczo.
Jakiś czas później byliśmy już przed drzwiami do mojego mieszkania. Musiałam zachować profesjonalizm. Zapukałam, a po chwili otworzyła Julka i powiedziała:
- O, siostra i przystojniak! Czego chcecie?
- Podkomisarz Kowal, sierżant Zapała. Pani Julia Kowal? - spytałam. Oczywiste było, że znałam odpowiedź.
- Nie żartuj sobie. O co chodzi? - zaśmiała się
- Musi pani iść z nami - odparł Krzysiek. Doskonale wiedział, że nie dałabym sobie rady sama. Aresztowanie własnej siostry nie może być czymś łatwym i przyjemnym.
- Dlaczego? - Julka próbowała udawać zaskoczoną
- Jest pani podejrzana o popełnienie przestępstwa z artykuły 288 i 217 kodeksu karnego.
- Co to za artykuły?
- Uszkodzenie mienia oraz napaść. Pójdzie pani dobrowolnie czy mam użyć siły?
- Zuzka, zrób coś...
- Poczekam w radiowozie - rzuciłam szybko i udałam się na dół. Naprawdę serce mi się łamało, ale moja siostra była dorosła i musiała ponieść odpowiedzialność za swoje czyny.
Po odstawieniu jej na komendę, przeprowadzonym przesłuchaniu, na którym do wszystkiego się przyznała, postanowiłam, że sama odprowadzę ją do PDOZ. Bałam się, że będzie próbowała brać Profosa na litość.
- Julia, jakie miłe odwiedziny - powiedział na widok mojej siostry.
- To nie są odwiedziny.
- Wujku, zrób coś. Zuzia nie chce mi pomóc - westchnęła.
- Ale co się stało? - spytał wyraźnie zdziwiony Profos
Opowiedziałam wszystko wujkowi. Mogę powiedzieć, że był naprawdę nieźle zaskoczony całą sytuacją. Całe szczęście, nie dał się Julce i z wielkim bólem serca, ale odprowadził ją do PDOZ. My postanowiliśmy odebrać przerwę. Nie miałam jednak ochoty jeść, czułam się naprawdę źle, jakbym zdradziłam swoją własną siostrę. By na chwilę odpocząć, udałam się na dach komendy. Lubiłam tam przesiadywać, gdy było mi smutno.
- Zuzia, wszędzie cię szukam - usłyszałam nagle. To był Wojtek.
- Coś się stało? - spytałam. Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
- Ojciec Szymona zajmuje się sprawą twojego ojczyma i rozprawa będzie już w piątek, miałem ci przekazać.
- W końcu będę miała to za sobą... - westchnęłam. - Pójdziesz tam ze mną? - powiedziałam chwytając Niedźwieckiego za rękę
- No właśnie nie mogę. Umówiłem się z kumplami na kawalerski i zaplanowaliśmy, że zacznie się już w czwartek wieczorem aż do soboty rano.
- Ale... Wojtek?
- Sama dasz sobie radę, kochanie - rzucił, a następnie pocałował mnie w czoło i zostawił samą. Było mi przykro, nie miałam żadnego oparcia w człowieku, który już za kilka dni miał stać się moim mężem.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz