3.20. ,,gdzie jest Emilka?"

266 14 5
                                    

- Przykro mi to mówić, ale... - zaczął doktor.
- On nie żyje, tak? - spytałam. Byłam wręcz pewna, co za chwilę usłyszę.
- Żyje, spokojnie - na te słowa odetchnęłam z ulgą. Kamień naprawdę spadł mi z serca. - Obudził się, ale...
- Ale co?
- Najprawdopodobniej posiada zanik pamięci. Sądzę, że jest to krótkotrwałe i wszystko powinno w miarę szybko wrócić do normy.
- Idę do niego - rzuciłam stanowczo. Chciałam wstać z łóżka, ale zatrzymał mnie lekarz.
- Pani niech teraz odpoczywa. Pani mąż na pewno nie chciałby aby wam się coś stało - uśmiechnął się do mnie i wyszedł. ,,Mąż"? Naprawdę nie ukrywam, że marzyłam aby w przyszłości Zapała stał się właśnie moim mężem.
- Wojtek, - zwróciłam się do niego - muszę iść do Krzyśka. Teraz.
Pomimo wielu próśb, nie posłuchałam Niedźwieckiego. Musiałam zobaczyć Krzyśka jak najszybciej. Niesamowicie się ucieszyłam, że nareszcie się obudził, że w ogóle przeżył. To było dla mnie jak sen czy spełnieni marzeń. W drodze do sali wyobrażałam już sobie jego uśmiech na wieść o mojej ciąży, przecież tak samo jak ja - marzył abyśmy w końcu mieli dziecko.
- Cześć - westchnęłam nieśmiało wchodząc do sali. Podeszłam do łóżka Zapały, jego widok od razu sprawił, że było mi jakoś lżej na sercu.
Krzysiek nic nie odpowiedział. Popatrzył na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, jakby zupełnie mnie nie znał albo był tak niesamowicie zaskoczony moim widokiem. Wiedziałam, że ma zanik pamięci, ale byłam wręcz pewna, że może nie pamięta maksymalnie kilku dni albo tygodni przed swoim pobiciem. Nagle usłyszałam coś, na co kompletnie już mnie zamurowało.
- Pani komendant... Co pani tu robi?
- Ty sobie ze mnie żartujesz? - spytałam i naprawdę chciałam sądzić, że tak jest
- Gdzie jest Emilka?
Zamurowało mnie. Nie miałam nawet siły na dalszą rozmowę i po prostu wyszłam z sali. Na korytarzu wszystko we mnie pękło, czułam jakby serce dzieliło mi się na kilka małych kawałków.
- Zuzia, coś się stało? - Wojtek podszedł do mnie i odparł wyraźnie zdziwiony
- Krzysiek... On... I Emilka - nie mogłam znaleźć słów. Zupełnie nie wiedziałam, od czego zacząć. Nie potrafiłam nic racjonalnego powiedzieć.
Niedźwiecki chyba sam zrozumiał, o co chodzi. Przytulił mnie mocno i mimo tego, że naprawdę nie przepadałam za nim, a wręcz niekiedy po prostu się nim brzydziłam po tym wszystkim, co mi zrobił - to w tamtej chwili niesamowicie potrzebowałam jakiejś bliskości, a Wojtek po prostu zawsze potrafił mi ją zapewnić.
- Co on ci powiedział?
- Że... - westchnęłam - że chce widzieć się z Emilką...
- Nie pamięta cię? - spytał. Niedźwiecki był wyraźnie zszokowany, ale w jego oczach zauważyłam jakby odrobinę nadziei. Zupełnie nie wiem, co on sobie myślał. Może, wierzył, że dzięki zanikowi pamięci Krzyśka, moglibyśmy być znów razem. To nie wchodziło w grę.
- Nie... - rzuciłam szybko.
- Zuzia, może my moglibyśmy...
- Nie ma nawet takiej opcji - powiedziałam i weszłam znów do sali Zapały. Liczyłam, że może gdy spokojnie mu wszystko opowiem, to przypomni sobie chociaż troszeczkę. - Cześć - odparłam pośpiesznie siadając przy jego łóżku. - Krzysiek, ja doskonale wiem, że ty nic nie pamiętasz i naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, jak mi z tym trudno...
- Pani komendant - przerwał mi. - Gdzie jest Emilka, moja żona?
Popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem.
- Emilia już nie jest twoją żoną.
- Ale jak to? - spytał wyraźnie zdziwiony
- My byliśmy razem... - westchnęłam, a następnie położyłam rękę na swoim brzuchu.
- To...
- Tak, to twoje dziecko.
Krzysiek nic nie odpowiedział, nastała więc cisza. Taka cisza, której tak okropnie się bałam. Zupełnie nie wiedziałam, jak mogę ją interpretować. Całe szczęście, Zapała po chwili w końcu się odezwał.
- Możesz zostawić mnie samego? Muszę sobie to wszystko przemyśleć... Nie wierzę, że my moglibyśmy być razem, że mogłem zostawić Emilkę i zrobić ci dziecko... To nie ma sensu.
- Nie ma sensu? Uważasz, że nasz związek nie miał sensu? - spytałam. Nie ukrywam, robiło mi się niesamowicie przykro.
- Dobrze wiesz, że...
- Nie kończ - przerwałam mu. - Zadzwonię po Emilkę.
Wyszłam z sali. Miałam naprawdę dość. Nigdy nie spodziewałabym się, że cała sytuacja może się tak potoczyć. A co jeśli Krzysiek nie zakocha się we mnie na nowo? Co wtedy? Będę się z nim widywać chociażby w pracy i codziennie umierać z tej miłości do niego, przecież to właśnie Zapała był moim całym światem. W momencie, gdy dowiedziałam się o ciąży miałam malutką nadzieję, że pomiędzy nami może być już dobrze, że może i weźmiemy ślub i będziemy szczęśliwą rodziną. Moje marzenia niestety w tamtym momencie po prostu prysły.
Spędziłam jeszcze resztę dnia w szpitalu, tak jak zalecał mi lekarz. Niestety, ale do Wojtka, który upierał się, że nie wróci do domu dołączyła moja siostra. Niedźwiecki ponoć miał z nią dość prywatny temat do obgadania. Nie wchodziłam za bardzo w szczegóły, miałam wtedy ważniejsze sprawy na głowie.
- Zuzka - rzuciła Julka wchodząc do sali, na której leżałam. - Wojtek mi powiedział o Krzyśku... - zdenerwowałam się. Niedźwiecki z resztą jak zawsze, wpychał nos w nie swoje sprawy. - Nie sądzisz, że ma racje? Moglibyście spróbować...
- Nie - odparłam stanowczym tonem. - Z Wojtkiem nic już mnie nie łączy. Nasz związek to był jeden wielki błąd.
- Zająłby się tobą i dzieckiem - siostra próbowała namówić mnie, żebym dała mu chociaż szansę, jednak bezskutecznie. Kochałam jedynie Zapałę.
- Powiedz mi lepiej - zaczęłam. Chciałam zmienić temat. - Dlaczego Krzysiek ci pomagał?
- Zuzka... - westchnęła. Popatrzyła na mnie naprawdę niesamowicie dziwnym wzrokiem. Byłam wręcz pewna, że coś jest na rzeczy.
- Przespaliście się razem, tak?
- My...

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz