4.7. odmowa

182 14 2
                                    

- Już dawno chciałem to zrobić - odparł, a następnie uklęknął przede mną i wyjął z kieszeni małe pudełeczko, a w nim znajdował się przepiękny, ale jednocześnie delikatny pierścionek. - Zuza, chciałbym żebyśmy w końcu byli prawdziwą rodziną, ja, ty i Kuba. Chcę, żebyś była moją żoną. Wyjdziesz za mnie? - spytał, a mnie po prostu zamurowało.
- Ja... - próbowałam znaleźć słowa, ale było to tak niesamowicie trudne. - Krzysiek, jesteś wspaniałym facetem, ale... ale ja nie mogę. Nie teraz.
Widziałam, że Zapała jest tak strasznie zdziwiony moją reakcją.
- Dlaczego?
- Wstań, proszę - rzuciłam szybko.
- Nie kochasz mnie?
- Kocham, - zaczęłam - kocham cię tak strasznie mocno i czasem myślę, że nawet za mocno, ale ty mnie chyba już nie... Jeśli w ogóle kiedykolwiek kochałeś, bo sama już nie wiem, czy... czy może ciągle traktujesz mnie tylko jak swoją kochankę - westchnęłam.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Sam sobie odpowiedz - powiedziałam i udałam się w kierunku drzwi. Chciałam już wyjść z mieszkania, gdy usłyszałam:
- Idziesz do Wojtka?
Zabolało mnie to pytanie. Niby nie brzmiało nadzwyczajnie, ale to podejrzenie naprawdę mnie dotknęło.
- I widzisz? Właśnie o to mi chodzi... Kompletnie mi nie ufasz.
- Najwyraźniej mam powody...
- Słucham?! - niesamowicie się zdziwiłam. - Powody?!
- Nieraz już jak się pokłóciliśmy szłaś do niego.
- Krzysiek... - westchnęłam. - Wiesz, że to nie tak... Albo nie wiesz, przecież masz mnie za zwykłą dziwkę.
- Nie powiedziałem tak nigdy.
Nie miałam już siły kłócić się z Zapałą, więc po prostu wyszłam z mieszkania. Początkowo nie wiedziałam, gdzie jechać, co ze sobą w ogóle zrobić, jednak po chwili przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Dość szybko udałam do Niedźwieckiego, tak jakbym chciała zrobić Krzyśkowi trochę na złość. Wiedziałam, że Wojtek zawsze chętnie przyjmie mnie u siebie.
Zupełnie nie pomyślałam, jakie konsekwencje mogą na mnie czekać i nie mówię tu o złości Zapały na mnie, a o Niedźwieckim... Przecież nieraz już był tak strasznie agresywny w stosunku do mnie, ale wtedy nie myślałam logicznie, działałam jakby w całkowitym zaćmieniu.
Kilkanaście minut później byłam już przed drzwiami do mieszkania Wojtka. Zadzwoniłam dzwonkiem, a ten szybko otworzył mi drzwi.
- Zuzia - ucieszył się na mój widok. - Coś się stało? Pokłóciłaś się z Zapałą?
- Wiesz co? Sama nie wiem, po co tu przyszłam - rzuciłam szybko. - Będę chyba wracać do siebie - chciałam już schodzić po schodach, jednak Wojtek złapał mnie dość mocno za rękę.
- No wejdź, chociaż na chwilkę.
Zgodziłam się, jednak moment później zaczęłam żałować swojej decyzji. Niedźwiecki początkowo zachowywał się dość normalnie. Zrobił nawet herbaty i chciał wysłuchać moich wszystkich problemów związanych z Krzyśkiem, jednak ja nie byłam zbytnio skłonna do rozmów z nim. Nie był odpowiednią osobą do żalów i sama już nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, że postanowiłam do niego przyjść, ale wszystko byłoby nawet w porządku, aż do chwili, gdy jego ręka powędrowała na moje kolano.
- Co ty robisz? - spytałam poważnym tonem, jednak nie ukrywam, że czułam w sobie ogromny strach.
- To, czego oboje pragniemy - odparł.
Wojtek zaczął robić się coraz to bardziej zachłanny oraz natarczywy. Przysunął się do mnie, a chwilę później chciał już całować mnie w szyję, jednak szybko ogarnęłam się i wstałam z kanapy. Byłam już prawie przy drzwiach, gdy poczułam jego ręce na swojej talii. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej Niedźwiecki mnie pragnie i liczy, że się z nim prześpię, jednak ja okropnie się nim brzydziłam.
- Zostaw mnie - westchnęłam, a Wojtek stał się jeszcze bardziej agresywny. Wiedziałam, że nie mam z nim najmniejszych szans.
Niedźwiecki rzucił mnie na kanapę, a ja poczułam bezsilność, jak i ogromny strach. Zdawałam sobie sprawę, że to koniec. Zaczął jeździć swoimi rękami po moim całym ciele, całować. Próbowałam się wyrwać, ale na nic, kompletnie nic to nie dawało, a jedynie sprawiało, że stawał się jeszcze agresywniejszy.
- Widzę, że tego chcesz! - krzyknął
- Wojtek, proszę cię, nie... - nie miałam już nawet najmniejszych sił. Było mi tak strasznie niedobrze. Myślałam, że zwymiotuję. - Wojtek...
Niedźwiecki w ogóle nie zareagował na moje błaganie, jak gdyby nigdy nic zsunął ze mnie spodnie. Zaczęłam płakać, zamknęłam oczy i modliłam się, aby to skończyło się jak najszybciej.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz