8.4. sześćdziesiąt tysięcy

99 10 0
                                    

Weszliśmy do środka i przypadkiem usłyszałam fragment rozmowy Krzyśka z jakimś mężczyzną. Nie mogłam uwierzyć, że ten znów to zrobił.
- Kiedy oddasz kasę?! - krzyknął podejrzanie wyglądający facet. Miałam przeczucie, że to jakiś najzwyklejszy bandzior.
- Daj mi jeszcze kilka dni. Nawet nie otworzyłem interesu, nie mam skąd wziąć tych pieniędzy.
- Masz tydzień, inaczej... dobrze wiesz jak to się skończy - zaśmiał się chamsko i wyszedł, omijając mnie przy tym i spoglądając tak niesamowicie obrzydliwym wzrokiem.
Zrobiło mi się słabo. Krzysiek znów pożyczył pieniądze od jakiś podejrzanych ludzi, znów tak po prostu mnie oszukał, bo przecież powiedział, że środki na otworzenie swojej agencji miał z oszczędności.
- Cześć - rzuciłam wchodząc do jego biura.
- Co tu robicie? - spytał dość zdziwiony, jak i wystraszony.
Szybko puściłam Kubusiowi bajkę na telefonie, bo nie chciałam, aby przysłuchiwał się całej rozmowie, a ja postanowiłam poważnie pogadać z Zapałą.
- Kim był ten facet? I dlaczego zadajesz się z jakimiś bandziorami?
- Słyszałaś wszystko?
- Słyszałam... - westchnęłam. - Chociaż szczerze mówiąc, wolałabym nie.
- Nie martw się o nic, ja wszystko załatwię i...
- Załatwisz? Powiedz mi lepiej, kto to był? Od kogo pożyczyłeś pieniądze? - przerwałam mu zdenerwowana.
- Od Beaty - odparł. - Ale... mam w miarę opanowaną sytuację. Zarobię i jej oddam, nawet z nadwyżką. Żaden bank nie chciał mi udzielić aż tak wysokiego kredytu, tylko ona przyszła mi do głowy. Wiem, że to może było trochę głupie...
- Głupie? Pomyślałeś o mnie, o Kubie? Ten facet wyglądał na naprawdę niebezpiecznego i nie chcę nawet myśleć, do czego może się posunąć.
Zapała podszedł do mnie i złapał mocno za ręce, mówiąc przy tym:
- Nie pozwolę was skrzywdzić. Kocham was najmocniej na świecie, dobrze o tym wiesz.
Dla mnie to były tylko puste słowa. Zupełnie nie wiedziałam, co zrobić, jak się zachować.
- Ile jesteś jej winien? - spytałam.
- Nieważne, naprawdę
- Krzysiek, do cholery... Bądź ze mną szczery.
- Sześćdziesiąt tysięcy - powiedział, a mnie wręcz zamurowało. Nie miałam nawet pomysłu, skąd mogłabym wziąć takie pieniądze.
Wyszliśmy z Kubusiem bez słowa. Poczułam się zagubiona, ale również bardzo się bałam. Wiedziałam, że Beata oraz ci jej ludzie potrafią być bardzo niebezpieczni. Pojechaliśmy z Kubusiem na lody i na krótki spacer, aby odstresować się chociaż na moment, a następnie wróciliśmy do domu. Liczyłam, że moja mama nie zobaczy, że mam zły humor, niestety, było inaczej.
- Coś się stało, dziecko? - spytała.
- Nieważne. Nie będę ci nawet nic mówić, bo znów powiesz, że Krzysiek się do niczego nie nadaje...
- Własnej matce nie ufasz?
- Ufam - rzuciłam. Postanowiłam, że wszystko jej powiem. Po prostu potrzebowałam się komuś wygadać. - Krzysiek otworzył tą agencję detektywistyczną i zaciągnął dość sporą pożyczkę, bo aż sześćdziesiąt tysięcy u naprawdę niebezpiecznych ludzi. Nie ma teraz z czego oddać, a ci bandyci już mu grożą. Możesz teraz powiedzieć, że to nie jest dobrym mężczyzna dla mnie i, że powinnam od niego odejść, ale tego nie zrobię, mamo, bo go kocham.
- Dam wam te pieniądze - rzekła, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
- Co?
- Mam nawet więcej niż potrzebujecie, przecież sprzedałam swoje mieszkanie, gdy postanowiłam przeprowadzić się do Wrocławia.
- I naprawdę chcesz pomóc mi i Krzyśkowi?
- Tak, ale nie pomagam Zapale. Pomagam tobie i mojemu wnukowi.
- Dziękuję, mamo - uśmiechnęłam się i chyba wtedy po raz pierwszy uwierzyłam w jej dobre serce.
Mama dość szybko przelała mi całą sumę. Byłam jej bardzo wdzięczna. Prawda była taka, że uratowała zarówno mnie, jak i Krzyśka. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdybyśmy nie otrzymali od niej tych pieniędzy.
Pośpiesznie zadzwoniłam do Zapały, aby opowiedzieć mu o tej radosnej nowinie, ale miał chyba wyłączony telefon. Nie było go już długo w domu, więc poprosiłam mamę, aby zajęła się Kubusiem, a ja pojechałam prosto do jego agencji. Wiedziałam, że tam na pewno go zastanę. Nie myliłam się.
Weszłam do środku i zobaczyłam Krzyśka, który siedział na kanapie i wyglądał jakby zupełnie nie wiedział, co ma ze sobą zrobić.
- Zuza, kochanie - rzucił na mój widok.
Usiadłam koło niego, a ten mocno mnie przytulił. Widziałam, że jest mu niesamowicie głupio.
- Już dobrze, Krzysiek... Mama da nam pieniądze. Nie musisz się martwić.
- Jak to? - spytał.
Szybko wszystko mu wyjaśniłam. Ucieszył się i uspokoił. Prawda była taka, że nie potrafiłam się gniewać na Zapałę, za bardzo go kochałam.
- Ale błagam cię, jak tylko oddasz Beacie pieniądze to urwij z nią wszelkie kontakty.
- Obiecuję, że to zrobię - powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Pocałowaliśmy się. - Kocham cię.
- Ja ciebie też - westchnęłam.
- Kotek, a może jak już załatwię wszystko z Beatą to... pomyślimy poważniej o naszym ślubie?
- Wiesz, że bym chciała, ale nie mamy nawet pieniędzy na wesele. Chyba musimy to trochę odwlec w czasie.
- Nie potrzebujemy jakiejś wielkiej imprezy, przecież...
- No nie potrzebujemy - przerwałam mu. - Ale my nie mamy nawet pieniędzy na jakąś suknię dla mnie, tort. Wytrzymaliśmy już długo bez ślubu, więc nic się nie stanie, jak jeszcze poczekamy.
- Wykombinuję coś, Zuza - rzucił.
- Ty już lepiej nic nie kombinuj...

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz