5.16. ,,tylko tego chcę"

144 12 3
                                    

- Co się dokładniej dzieje? - spytał, jakby zainteresowany tematem.
- Chyba pożyczył pieniądze od jakiś nieodpowiednich ludzi i oni teraz mu grożą.
- Ile pożyczył?
- Trzynaście tysięcy... Trzy już mu dałam, więc im oddał - odparłam.
- Dam mu te pieniądze - powiedziała, a ja zaczęłam zastanawiać się, co właśnie wstąpiło w Filipa. - Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
Zalewski położył swoje dłonie na moich biodrach, przysunął do siebie i moment później, patrząc głęboko w oczy, rzekł:
- Dam mu pieniądze, ale musi obiecać, że na zawsze da spokój tobie i Kubusiowi.
- Filip... - westchnęłam.
- Sama mówiłaś, że ci bandyci są groźni? Chcesz odwiedzać Krzyśka na cmentarzu czy może wolisz, żeby zrobili coś Kubie?!
- Nie krzycz, proszę cię - rzuciłam szybko.
- Przepraszam, kochanie. To jak, - zaczął po chwili - chcesz mu pomóc?
Miałam mętlik w głowie, no bo z jednej strony nie wybaczyłabym sobie, gdyby Zapale albo mojemu synkowi stało się cokolwiek złego, ale z drugiej nie wyobrażałam sobie, że mogę nigdy więcej już nie zobaczyć Krzyśka, nie poczuć jego zapachu, nie dotknąć go. Filip doskonale wiedział, że cały czas go kocham, więc jego pomysł był naprawdę dobrze przemyślany, a ja nie mogłam postąpić inaczej.
- Okej - odparłam.
- Czyli dać mu pieniądze, tak?
- Tak - powiedziałam smutna. Serce chyba łamało mi się w środku.
- Podaj mi numer konta, zaraz zrobię mu przelew.
- Nie
- Co? - spytał.
- Zaniosę mu te pieniądze. Przecież ci bandyci nie będą chcieli przelewów, nie?
- Pójdę z tobą, bo...
- Nie, serce - przerwałam mu. - Daj mi się z nim pożegnać, błagam cię - rzekłam przez łzy. Wiedziałam, że moje słowa mogę zranić Filipa, ale chciałam ten ostatni raz chociaż przez moment być blisko Zapały.
- Jak chcesz - powiedział obojętnym tonem.
Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, więc Krzysiek na pewno był już po pracy. Wzięłam od Zalewskiego te dziesięć tysięcy i pojechałam samochodem prosto do mieszkania Zapały, co prawda niezapowiedziana, ale miałam nadzieję, że będzie w domu. Zapukałam do drzwi, a ten po krótkiej chwili mi otworzył.
- Zuza, co tu robisz? - spytał zdziwiony moją osobą.
- Mogę wejść?
- Jasne - rzucił, a sekundę później byliśmy już w środku.
- Coś się stało czy jak?
Wyjęłam z torebki plik pieniędzy i podałam mu mówiąc:
- To od Filipa
Chciałam już ruszyć w stronę wyjścia i niepotrzebnie nie przeciągać tej sytuacji, bo ona naprawdę kosztowała mnie dużo, ale nagle odezwał się Zapała:
- Dziękuję, ale...
- Ale co? - powiedziałam.
- Pamiętasz, co mówiłaś, gdy spaliście tu z Kubusiem? Że zostawisz Filipa, że będziemy...
- Krzysiek, - przerwałam mu szybko - zapomnij o tym. Jestem z Filipem i tyle. Najlepiej zapomnij o wszystkim, co kiedykolwiek nas łączyło, zaczynając od naszego romansu, bo to już był... to był błąd.
- Przecież widzę, że sama nie wierzysz w to, co mówisz.
- Daj spokój, proszę. Mnie i Kubusiowi... On już za dużo przeszedł, z resztą ja też - odparłam, a po moim poliku poleciała łza. Musiałam się powstrzymywać, aby zaraz nie wybuchnąć płaczem. A co do słów Krzyśka, to miał on rację, wcale tak nie myślałam.
- Kotek... - westchnął.
- Nie mów tak na mnie, nigdy. Trzymam kciuki, żebyś w końcu znalazł tą prawdziwą miłość.
- Zuza, ale ja już znalazłem - rzucił, podchodząc do mnie. - Ty nią jesteś.
Popatrzyłam mu w oczy i po prostu się w nich zatopiłam. Automatycznie przypomniały mi się wszystkie chwile spędzone właśnie z Zapałą. Doskonale wiedziałam, że to on jest tym jedynym mężczyzną, który jest mi przeznaczony. Przeżyliśmy razem tak wiele, ale zawsze się kochaliśmy, to przy nim zawsze czułam się bezpieczna, doceniona i tak bardzo kochana, ale nie potrafiłam zostawić Filipa, chyba za bardzo się go bałam. A może najzwyczajniej bałam się tego ogromnego uczucia do Krzyśka, które niestety nieraz już mnie przerosło?
- Musimy o sobie zapomnieć, tak będzie najlepiej.
- Wiem, że mnie kochasz, a ja kocham ciebie, więc w czym problem? Mamy razem dziecko... Nie zapominaj o tym.
- Filip jest lepszym ojcem niż ty...
Zupełnie teraz nie wiem, czemu wtedy to powiedziałam. Chyba tylko to przyszło mi do głowy. Byłam pewna, że moje słowa niesamowicie zranią Krzyśka, i że może akurat da mi już spokój.
- Naprawdę tak sądzisz?! Uważasz, że jakiś obcy facet lepiej wychowa mojego syna?! Wiem... - dodał po chwili. - Chodzi ci o pieniądze, tak?! O to, że on da wam wszystko, kupi wam wszystko, a mnie na to po prostu nie stać. Zuza, nigdy bym nie sądził, że jesteś aż taką materialistką, że liczy się dla ciebie tylko kasa.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest - westchnęłam, gładząc go po policzku.
- A jak?
- Tylko ty się dla mnie liczysz - powiedziałam. Chyba nie potrafiłam bić się z uczuciami do niego.
Pocałowaliśmy się. Początkowo tak delikatnie, jakbyśmy oboje bali się, że możemy siebie skrzywdzić, ale z każdym momentem to stawało się coraz bardziej namiętne. Nawet nie wiem kiedy, daliśmy się ponieść. Leżałam już zupełnie naga na łóżku, Krzysiek położył się nade mną i szepnął mi na ucho:
- Chcesz tego?
- Tylko tego chcę.
Kochaliśmy się chyba tak jak jeszcze nigdy. To było coś najpiękniejszego, najcudowniejszego. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, chciałam aby ta chwila trwała wiecznie.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz