7.7. restauracja

105 10 0
                                    

- To, że Krzysiek cię nie chce, nie oznacza, że od razu musisz się na wszystkich wyżywać.
Przesadził, Niedźwiecki wtedy tak po prostu przesadził. Zatrzymałam gwałtownie samochód i postanowiłam, że muszę powiedzieć mu wszystko, co tak dawno trzymałam w sobie.
- Posłuchaj, - zaczęłam naprawdę zdenerwowana - powinieneś mieć zupełnie gdzieś to, jak układa mi się z Krzyśkiem. To co zadziało się pomiędzy mną a nim to jedynie twoja wina, gdybyś mnie wtedy nie zgwałcił to...
- To co? - przerwał mi. - Ja ci nic nie zrobiłem. Sama tego chciałaś, przecież nawet nijak nie protestowałaś - zaśmiał się chamsko, a ja jedynie spuściłam wzrok. Zrozumiałam, że do Wojtka chyba nigdy nie dotrze, jak bardzo mnie skrzywdził.
Przez resztę pracy nie odzywaliśmy się już do siebie. Nie mieliśmy też żadnej interwencji, więc to był wręcz doskonały czas, aby przemyśleć sobie wiele spraw. To właśnie wtedy podjęłam ważną dla mnie decyzję. Wiedziałam, że dalsza praca z Niedźwieckim nie będzie możliwa, po prostu wykończyłoby mnie to psychicznie.
Po zakończonym patrolu szybko się przebrałam, unikając przy tym Wojtka i po wypełnieniu raportów, poszłam do Jaskowskiej.
- Mogę? - spytałam, pukając do drzwi.
- Jasne, wejdź. Coś się stało?
- Nie będę zajmować pani dużo czasu - rzuciłam. - Chciałam tylko złożyć rezygnację.
- Ale jak to, Zuza? Coś się...
- Nie - przerwałam jej. - Po prostu nie mogę już dłużej tu pracować - rzekłam i pośpiesznie wyszłam. Nie dałam jej nawet szansy, aby cokolwiek odpowiedziała.
Udałam się prosto do samochodu, jak zawsze chciałam pojechać po Kubusia, aby odebrać go ze szkoły, jednak spojrzałam na swój telefon, na którym miałam wiadomość od Filipa, że on już to zrobił. Dlatego też ruszyłam prosto do domu.
Byłam naprawdę wykończona tym dniem, marzyłam tylko o tym, żeby pójść spać i za dużo już o niczym nie myśleć. Liczyłam, że uda mi się właśnie to zrobić, ale okazało się, że Zalewski ma inny plan na spędzenie tego wieczoru.
- Cześć, kochanie - rzucił, podchodząc do mnie. - Coś się stało? - Filip od razu zauważył mój zły nastrój.
- Tak, ale nie chcę o tym gadać... W ogóle, gdzie Kubuś? - spytałam dość zdziwiona nieobecnością swojego syna.
- U Krzyśka. Zostawiłem go tam...
- Dlaczego? - przerwałam mu. - Dlaczego zrobiłeś to bez mojej zgody?
- Spokojnie. Kuba chciał spędzić trochę czasu z tatą. Krzysiek ma rano zawieźć go do szkoły. A my może spędzimy razem miło czas?
- Nie mam ochoty...
Oprócz ochoty, nie miałam też siły. Czułam się naprawdę źle, a doskonale widziałam, że Filip ma chęci na coś więcej niż tylko przytulanki.
- To... może jesteś głodna? Zjemy coś razem?
- Okej - rzuciłam szybko. 
- Pójdziemy do jakieś restauracji. Znajdę coś fajnego - powiedział. Nie ukrywam, że miałam nadzieję, że spędzimy czas na spokojnie w domu, ale szczerze mówiąc, nie chciałam już się z nim kłócić i przystałam na jego propozycję.
Odświeżyłam się, ubrałam i ciut mocniej pomalowałam, a następnie pojechaliśmy do restauracji. Na miejscu okazało się, że Filip nie wynajął jedynie stolika, a cały lokal, który nie należał do najtańszych miejsc we Wrocławiu. Z jednej strony, niesamowicie mi to zaimponowało, ale z drugiej znów dało trochę do myślenia. Bałam się, że Zalewski w ogóle się nie zmienił i ciągle liczą się dla niego głównie pieniądze.
Gdy już jedliśmy i popijaliśmy wino, stwierdziłam, że powinnam powiedzieć mu o swojej dzisiejszej decyzji.
- Zwolniłam się z pracy - rzuciłam szybko.
- Słucham? - spytał, jednak ja nic nie odpowiedziałam. - Zuza, coś się stało?
- Po prostu nie mogę tam już dłużej pracować.
- Nie musisz. Mam pieniądze, jestem w stanie utrzymać ciebie i Kubusia.
Uśmiechnęłam się do Filipa i złapałam go mocno za rękę. Poczułam ulgę, że nie muszę już więcej martwić się o swoje finanse. Chciałam wierzyć, że jestem tak naprawdę szczęśliwa, ale w głowie cały czas myślałam o Zapale. Tęskniłam za nim.
- Mam pomysł - zaczęłam. - Może pojadę dziś po Kubę? Boję się, że Krzysiek zaśpi i spóźnią się do szkoły czy coś...
- Zuza, twój syn jest pod dobrą opieką. Nie myśl o tym. Skupmy się na sobie, przecież wiesz, że tęskniłem. Kocham cię tak bardzo.
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się, jednak nie do końca było to szczere.
Spędziliśmy razem dość miło czas i wyszliśmy z restauracji. Byłam już lekko podpita, ale trzymałam się na nogach i naprawdę ogarniałam, co dzieje się wokół mnie. Korzystając z chwili wolnego, postanowiliśmy przejść się jeszcze po jednej z głównych wrocławskich ulic.
- Moje kochanie... - westchnął Zalewski, trzymając mnie pod rękę.
Myślałam, że tego wieczora już nic mnie nie zaniepokoi, jednak myliłam się. W pewnym momencie podszedł do nas dość elegancko ubrany mężczyzna. Nie znałam go.
- Filip, cześć - zaczął. - A ta panienka to kto? - wskazał na mnie.
- Pomyliłeś się chyba...
- No stary, nie udawaj! Od Beaty ją wytrzasnąłeś?
- Nie znam cię - odparł stanowczo Zalewski i wyruszyliśmy w stronę samochodu.
Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. To imię - Beata, kojarzyło mi się tylko z jedną osobą. Miałam w sobie jakieś złe przeczucia, więc gdy jechaliśmy już do domu postanowiłam spytać Zalewskiego, czy naprawdę nie wie o co chodzi.
- Co miał na myśli ten facet? - spytałam. Liczyłam, że Filip może będzie ze mną szczery.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz