4.16. Miłosz

191 10 0
                                    

- Zuza, możemy pogadać? - spytał Miłosz podczas naszego patrolu. Doskonale wiedziałam, o co chodzi.
- Proszę cię, nie poruszajmy tego tematu - rzuciłam szybko. - Chcę o tym po prostu zapomnieć... A ciągłe gadki o tym, naprawdę mi nie pomagają.
- On zrobił ci krzywdę i powinnaś to zgłosić...
- Wojtek zgwałcił mnie, nie ciebie - przerwałam mu. - To ja muszę teraz z tym żyć! Ty nic nie rozumiesz, nie wiesz nawet, jak się teraz czuję! Nie wiesz, jak to bardzo bolało, więc proszę cię, nie mówi mi, co powinnam, a czego nie!
- Przepraszam, Zuza - powiedział wyraźnie zmartwiony mną, Bachleda, a mnie zrobiło się niesamowicie głupio przez to, jak na niego naskoczyłam. - Dobrze wiesz, że chcę dla ciebie, jak najlepiej.
- To ja cię przepraszam, po prostu... to wszystko już mnie trochę przerosło - westchnęłam.
- Powiedziałaś Krzyśkowi?
- Nie i proszę cię, też nic mu nie mówi. Jak będę gotowa, to może mu powiem, ale na pewno nie chcę, żeby teraz się dowiadywał.
- Jasne - rzucił. - Możesz na mnie liczyć.
- Wiem i dziękuję, naprawdę ci dziękuję - rzekłam. - Miłosz, mógłbyś się na moment zatrzymać? - spytałam po chwili.
- Coś się dzieje?
Działo się. Cały dzień było mi niesamowicie niedobrze i wiedziałam, że dokładnie tak czułam się, gdy byłam w ciąży z Kubusiem. Bałam się, że mogłam nosić w sobie dziecko mężczyzny, który mnie zgwałcił, dziecko Niedźwieckiego.
- Odbierzmy przerwę, okej? - zwróciłam się do Miłosza, gdy mdłości już trochę mi przeszły. - Nie najlepiej się czuję...
- Zuza, - przerwał mi. - Może ty po prostu jesteś w ciąży?
- Nie, nie jestem - chciałam odrzucić od siebie te myśli. - Krzysiek wczoraj zrobił kolację i najwyraźniej mi poszkodziła.
- I tak sądzę, że powinnaś zrobić test.
- Odbierzmy tą przerwę - szybko zmieniłam temat. Dyżurny od razu się zgodził i kilkanaście minut później byliśmy na komendzie.
Nie miałam ochoty nic jeść, ani pić. Chciałam po prostu przez moment pobyć sama i poukładać sobie wszystko, co miałam w głowie, bo tych złych myśli było aż za dużo. Dlatego też poszłam na dach komendy, wiedziałam, że właśnie tam będę miała chwilę dla siebie.
Wyjęłam z kieszeni papierosy, ale szybko się opamiętałam, jeśli naprawdę byłam w ciąży, to nie mogłam pozwolić sobie na palenie, a przeczucie niestety podpowiadało mi, że we mnie zaczęło rozwijać się malutkie dzieciątko.
Myślałam nawet kiedyś o tym, żeby Kuba miał rodzeństwo, ale ojcem miał być Krzysiek, nie Niedźwiecki. Pomiędzy mną a Zapałą nie działo się nic już zbyt długo czasu, abym mogła podejrzewać, że to dziecko jest jego. Modliłam się, jednak żeby moje przeczucie się myliło, naprawdę nie chciałam być w ciąży, bałam się, że nie będę potrafiła pokochać tego dzidziusia, chociaż ono niczemu nie było nawet winne.
- Tu jesteś - z natłoku myśli wyrwał mnie Bachleda. Okazało się, że musimy już wracać do pracy. Jakaś kobieta przyszła złożyć zawiadomienie. Los chyba postanowił ze mnie zadrwić, bo sprawa dotyczyła gwałtu.
- Proszę sobie usiąść i opowiedzieć nam, co się stało - zwróciłam się do poszkodowanej. - Jeśli pani chce, to możemy porozmawiać bez kolegi.
- Wolałabym... tylko z panią - powiedziała. Wyczułam, że jest niesamowicie wystraszona, ale też podenerwowana.
- Zostawisz nas samych? - rzekłam do Miłosza.
- Jesteś pewna, Zuza? - popatrzył na mnie zmartwionym wzrokiem.
Czułam, że Bachleda naprawdę się o mnie martwi, ale byłam w pracy, a w pracy zajmuję się cudzymi problemami, nie swoimi, dlatego też postanowiłam zachować pełen profesjonalizm. Nie było takie łatwe.
- Tak - rzuciłam szybko, a Miłosz wyszedł z pomieszczenia. - Proszę mi wszystko po kolei opowiedzieć...
Kobieta opisała, jak jej były chłopak ją po prostu zgwałcił. Naprawdę, było mi strasznie ciężko tego słuchać. W głowie ciągle miałam myśl, że kilka dni temu, Niedźwiecki zrobił ze mną dokładnie to samo.
- Zamknięcie go? - spytała.
- Tak. Skrzywdził panią, więc musi ponieść konsekwencje - aż zabawne, że to właśnie ja to mówiłam, przecież kilka godzin wcześniej sama stwierdziłam, że odpuszczę mężczyźnie, który mnie zrobił mi to samo, co tej kobiecie.
- Nawet nie wie pani, jak się teraz fatalnie czuję sama ze sobą - powiedziała cichym głosem.
- Wiem - westchnęłam.Kobieta na mnie popatrzyła i moment później, rzuciła:
- Nie, nie wie pani. Chyba, że panią... też kiedyś ktoś zgwałcił.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz