8.13. ,,potrzebujesz mnie?"

81 10 0
                                    


Minęło kilka dni i wyszłam już ze szpitala. Cieszyłam się, bo naprawdę zaczęłam troszkę się tam nudzić, w końcu ile można leżeć i nic nie robić? Przez ten czas unikałam poważnej rozmowy z Krzyśkiem, ale wiedziałam, że wiecznie nie mogę przed tym uciekać. Postanowiłam, że dobry czas, aby szczerze pogadać będzie w drodze do domu ze szpitala.
- Myślałam ostatnio... o nas - rzuciłam szybko.
- I co, kotek?
- Nie mów tak na mnie, proszę - westchnęłam. - Nie wiem czy będę potrafiła ci to wszystko wybaczyć... Staram się, ale... coś mi to nie wychodzi... - powiedziałam i nastała taka okropna cisza, ale niestety to była prawda. Niesamowicie pracowałam nad tym by zapomnieć o każdym niemiłym momencie związanym z Zapałą, ale jakoś tak po prostu nie potrafiłam. - Ale chcę, aby Kuba cię miał i... aby malutka też miała tatę...
- Czyli co? - przerwał mi. - Mam się wyprowadzić czy jak?
- Nie, właśnie chodzi mi o to, że masz się nie wyprowadzać. Dzieciaki cię potrzebują.
- A ty?
- Co ja? - zapytałam dość zdziwiona. Nie rozumiałam co ma na myśli, no albo najzwyczajniej nie chciałam rozumieć.
- Potrzebujesz mnie, Zuza?
Spuściłam głowę. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, bo przecież potrzebowałam go, ale bałam się, że jeśli dam mu to do zrozumienia, po prostu to po raz kolejny wykorzysta. Nigdy nie zrozumiałam, czy Zapała świadomie mnie rani, czy nawet nie wie o tym jak źle czasem przez niego się czuję.
Całe szczęście, tą dość krępującą sytuację przerwał dźwięk telefonu Krzyśka, ale ten nie odebrał, a jedynie spojrzał na komórkę i odrzucił połączenie. Postanowiłam zmienić temat:
- Kto dzwonił?
- Matylda - rzucił szybko.
- Matylda? Dzwoni do ciebie w twój wolny dzień? - zapytałam. Nie ukrywam, miałam jakieś złe przeczucia odnośnie relacji tej dwójki.
- Najwyraźniej chciała coś ważnego...
- To może zadzwoń do niej. Nie każ jej czekać.
Zuza, daj spokój! - Krzysiek podniósł na mnie głos. - Przepraszam... Odpowiesz mi na moje pytanie? - powiedział już spokojniejszym tonem. Widziałam, że jest mu bardzo głupio.
- Nie, nie potrzebuję cię. Kuba cię potrzebuje, nasza córka będzie cię pewnie potrzebować, więc tylko dlatego nie wyrzucam cię z mieszkania.
Zapała już nic nie odpowiedział, może po prostu był zdziwiony moimi słowami. Oczywiście, skłamałam.  Kochałam Krzyśka i go potrzebowałam, ale nie chciałam by o tym wiedział.
Po chwili dojechaliśmy do domu. Zapała zabrał moje rzeczy i poszliśmy na górę. Kuba od razu ucieszył się na mój widok, co sprawiło ogromny uśmiech na mojej twarzy.
- Muszę zadzwonić, zaraz wrócę - odparł Krzysiek, a następnie pośpiesznie wyszedł na balkon. Postanowiłam podsłuchać jego rozmowę. Doskonale wiem, że nie powinnam, ale to było silniejsze. - Cześć... Matylda, nie, na pewno dziś nie dam rady. Zuza co dopiero wyszła ze szpitala i sama wiesz jak jest... Jutro się zobaczymy...
Ta pozornie nic nie znacząca rozmowa, naprawdę bardzo mnie zabolała. Czułam, że między Krzyśkiem a tą całą jego asystentką jest coś na rzeczy, że tak po prostu mają romans. Nie chciałam jednak od razu popadać w jakieś paranoje i atakować Zapałę swoimi podejrzeniami. Postanowiłam, że sama sprawdzę jak jest.
- Krzysiek - zwróciłam się do niego, gdy już skończył. - Zapomniałam ci o czymś powiedzieć.
- O czym? - zapytał.
- Wracam do pracy i mam gdzieś, co o tym myślisz - powiedziałam dość stanowczo.
- Ale jak to? Zuza, przecież jesteś w ciąży - odparł.
- Skończyłam już - powiedziałam. - Wracam od jutra i tyle.
- A rób sobie co chcesz... - rzekł pod nosem.
- Mówiłeś coś?
- Nie - rzucił szybko i poszedł do naszej sypialni.
Czułam się źle, nie fizycznie, bo zupełnie nic mnie nie bolało, ale psychicznie. Oddalaliśmy się z Zapałą od siebie, z każdym dniem coraz to bardziej. Prawda była taka, że pomiędzy nami chyba już nie było aż tak mocnego uczucia jak kiedyś, chociaż ja go kochałam, ale on mnie chyba już nie.
Jeśli mam być całkiem szczera, to w moim życiu bywały momenty, gdzie naprawdę niesamowicie żałowałam, że te kilka lat temu zaczął się nasz romans. Ale patrząc na to z drugiej strony, gdyby wtedy między nami nie narodziło się jakieś uczucie, zapewne nie miałabym teraz Kubusia, mojego najcudowniejszego synka.
Nazajutrz starałam się już o tym wszystkim więcej nie myśleć. Wolałam skupić się na pracy, a poza tym nie mogłam się denerwować, w końcu nie chciałam, aby malutkiej coś się stało.
Rano odwieźliśmy z Krzyśkiem naszego synka do szkoły, a następnie w ciszy pojechaliśmy do agencji.
- Cześć - powiedziała, wyraźnie zdziwiona moją osobą, Matylda, gdy tylko weszliśmy do budynku. - Zuza? Wróciłaś do...
- Jak widać - przerwałam jej.
- To jak, Krzysiek? Masz teraz dwie asystentki? - zwróciła się do Zapały.
- Nie. Zuza zajmie się papierami i całą resztą tutaj, a ty... pojedziesz ze mną w teren.
Pomysł Krzyśka niezbyt mi się spodobał, bo znaczyło to to, że po pierwsze nie będę mogła mieć tej dwójki na oku, a po drugie będą spędzali ze sobą sporo więcej czasu, ale niestety nie mogłam nic z tym zrobić. 

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz