5.14. ,,nie wierzę w to!"

133 12 0
                                    

- Co zrobisz, gdy Filip będzie chciał jakieś zdjęcie usg czy cokolwiek?
- Nie wiem, ale mam to gdzieś - westchnęłam bezsilnym głosem. - Zastanawiam się, skąd mam wziąć jeszcze dziesięć tysięcy...
- A to? - spytała, wskazując na mój naszyjnik. Chyba zupełnie zapomniałam, że go mam. - Wygląda na strasznie drogi. Mogłabyś sprzedać go czy nawet oddać do lombardu.
- Jesteś genialna, Julka - uśmiechnęłam się do mojej siostry
.Naprawdę, usłyszawszy ten pomysł, trochę mi ulżyło, jednak tylko na moment, bo zobaczyłam, że naszej rozmowie przysłuchuje się Marcel. Byłam po prostu spalona, przecież on na sto procent, chciałby powiedzieć swojemu ojcu całą prawdę, a wtedy Filip mógłby mnie i zabić, a z pieniędzmi na pomoc Krzyśkowi, na pewno bym się automatycznie pożegnała.
- Od kiedy w ciąży pali się papierosy? - rzucił, wchodząc na balkon.
- Ja... - zaczęłam, jednak zupełnie nie potrafiłam nawet znaleźć słów czy wpaść na jakąś dobrą wymówkę.
- Zuza, wszystko słyszałem.
- Przepraszam. Nie chciałam oszukiwać twojego ojca, po prostu...
- Przestań - przerwał mi. - Nie obchodzi mnie, dlaczego to robisz, ale możesz być spokojna, nie powiem mu nic.
- Serio?
- Serio... Nienawidzę go, więc może sobie pocierpieć. Wielki pan doktor myśli, że wszystko mu wolno, że wszystkimi rządzi.
- Dlaczego go nienawidzisz? - spytała Julka.
- To on wysłał mnie na medycynę, kazał zrezygnować z marzeń, bo ponoć bycie lekarzem powinno być moim marzeniem, więc mam szczerze gdzieś, czy go oszukujesz, Zuza, czy nie. Rób co chcesz. Nie zamierzam ci pomagać, ale nie wydam cię.
Nie ukrywam, to naprawdę mnie zdziwiło, ale i uspokoiło. Bałam się niesamowicie, że Marcel może mnie wkopać i spadł mi kamień z serca, gdy okazało się inaczej. Pogadaliśmy jeszcze moment o Filipie, niestety, ale nie dowiedziałam się zbyt pozytywnych rzeczy o nim. Z opowieści jego syna, wynikało, że Zalewski nigdy się nim nie opiekował, nie zajmował, wszystko zrzucił na swoją byłą już żonę i masę opiekunek. Czułam, że jeśli na serio zaszłabym w ciążę, a potem urodziła, byłoby tak samo.
Nie było mnie w domu już od kilku dobrych godzin, a nie chciałam, aby Filip cokolwiek podejrzewał, dlatego też szybko zebrałam się z Kubusiem i pojechaliśmy do mieszkania. Zalewski, jak zwykle, pracował u siebie w gabinecie, więc chyba nawet nie zauważył, że wróciliśmy.
- Zuza - rzucił, wchodząc do kuchni. - Już jesteście?
- Jak widzisz - zaśmiałam się.
- Byłaś u lekarza? Co mówił?
- Wszystko w porządku ze mną, z dzieckiem - wymyśliłam pośpiesznie. Całe szczęście, że mniej więcej wiedziałam, jak wyglądają pierwsze wizyty w ciąży u ginekologa, w końcu jedno dziecko już urodziłam. - Na poznanie płci jeszcze za wcześnie, ale może... już niedługo.
- To dobrze, kochanie - powiedział, podchodząc do mnie. - Kocham was, najmocniej na świecie.
- Ja ciebie też i nasza dzidzia... pewnie też.
Byłam już wręcz pewna, że udało mi się i moje kłamstwo nie wyjdzie na jaw, gdy nagle odezwał się Filip, poruszając właśnie ten temat, o który chociażby pytała mnie Julka, a ja odpowiedziałam, że ,,mam to gdzieś". W tamtym momencie, już nie miałam.
- A gdzie masz te zakupy dla maluszka?
- W samochodzie - odparłam pośpiesznie. To chyba jedyne, co wymyśliłam.
- Pójdę po to, żebyś się nie przemęczała w ciąży. Znając ciebie, pewnie nakupowałaś niesamowicie dużo - zaśmiał się.
- Nie, kochanie...
- Zuza, pójdę po to, przecież do garażu jest z minutka drogi, a ja chętnie zobaczę ciuszki, zabawki.
- Filip - westchnęłam i nagle wpadłam na genialny, według mnie, pomysł. - Boli.
- Co? - odparł, zdziwiony.
- Boli, strasznie mnie boli - powiedziałam, łapiąc się za brzuch.
- Co się dzieje, skarbie?
Całe szczęście, udało mi się odwrócić uwagę Zalewskiego i dość szybko zapomniał o swoim pomyśle.
- Nie wiem....
- Chodź, pojedziemy do szpitala - odparł, a mnie zamurowało. Doskonale wiedziałam, że tam po wykonaniu wszystkich badań, po prostu wyszłoby na jaw, że nie jestem w ciąży. Nie mogłam do tego dopuścić.
- Nie - rzuciłam.
- Dlaczego? Zuza, coś złego może dziać się z naszym dzieckiem.
- Ale co zrobimy z Kubusiem? - spytałam, kładąc się na kanapę. - Nie chcę go ciągać po szpitalach...
- Zadzwonię po twoją mamę albo Julkę.
- Nie, kochany - powiedziałam szybko. - Już mi lepiej.
- Na pewno?
- Tak, ale dziękuję, że się tak o mnie... o nas martwisz.
- Zawsze będę się o was martwił - uśmiechnął się i nawet nie wiem, kiedy tak nagle położył swoją rękę na moim brzuchu. - Jest taki mały, jakby nie było tam dzidziusia - zaśmiał się. Nic nie odpowiedziałam, bo nie miałam nawet pojęcia, jak się zachować. - Skoro nie chcesz, żebym poszedł po rzeczy, to chociaż pokaż mi zdjęcie usg.
Zapomniałam, kompletnie o tym zapomniałam. Popatrzyłam na niego wystraszonym i zagubionym wzrokiem, bo wiedziałam, że muszę jak najszybciej wymyślić coś w miarę sensownego, inaczej Zalewski najzwyczajniej by coś wyczuł. Na szczęście, po chwili pomysł przyszedł mi do głowy.
- Nie mam, bo... zostało u Julki, pokazywałam jej i musiałam zostawić.
- Co? - spytał lekko podenerwowany. - Nie mogę nawet zobaczyć swojego dziecka?!
- Filip... - westchnęłam.
- Może to nawet nie jest moje dziecko?! A Zapały?! U niego pewnie zostawiłaś to zdjęcie!
- Nie mów tak, proszę. Naprawdę zdjęcie jest u Julki...
- Nie wierzę w to! Zadzwonię do niej, ciekawe, czy potwierdzi, że w ogóle dziś u niej byłaś! - krzyknął, wyciągając telefon.
Bałam się, że moja siostra palnie coś głupiego, jednak Julka chyba zrozumiała, o co chodzi. Filip po krótkiej rozmowie, pośpiesznie mnie przeprosił, a ja udałam, że wszystko okej i nic wielkiego się nie stało, pomimo tego, że tak naprawdę, Zalewski po raz kolejny mnie zranił. Z resztą ja nie byłam lepsza, przecież cały czas go okłamywałam.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz