6.18. klub

102 8 0
                                    

Weszłam bez słowa i z kamiennym wyrazem twarzy do pomieszczenia. Krzysiek najwyraźniej zauważył, że nie jest do końca dobrze, bo od razu spytał:
- Kotek, coś się stało?
Popatrzyłam na niego poważnym wzrokiem. Sama nie wiedziałam, jak się zachować, po chwili jednak stwierdziłam, że to nie jest czas ani miejsce na zajmowanie się naszymi prywatnymi sprawami, w końcu byliśmy w pracy.
- Nie, wszystko okej - rzuciłam szybko i zajęłam się papierkową robotą. Całe szczęście, Zapała już na mnie nie naciskał.
- Kocham cię, kotek - uśmiechnął się do mnie.
Miałam mętlik w głowie. Wiedziałam, że z jednej strony, Tosiek za mną nigdy nie przepadał i po prostu mógł sobie wymyślić tą historię o romansie Krzyśka, ale z drugiej, po co miałby to robić? Do tego dochodził jeszcze fakt dość dziwnego zachowania Zapały, tych całych nocnych wyjść... Bałam się, że moje podejrzenia okażą się prawdą. Postanowiłam, że muszę sprawdzić, jak jest naprawdę, ale jeszcze nie do końca miałam pomysł jak. Chyba nigdy bym nie przypuszczała, że okazja na to trafi się szybciej niż przypuszczałam.
Reszta dnia zleciała nam w dość neutralnej atmosferze. Próbowałam zachować zdrowy rozsądek i nie popadać w paranoje. Skupiłam się na pracy, a swoje kłopoty odsunęłam jak najdalej. Nim się obejrzałam nastąpił już koniec naszego patrolu. Zebraliśmy się dość szybko i pojechaliśmy po Kubusia, aby odebrać go ze szkoły.
- Krzysiek, nie w tą stronę - powiedziałam, gdy zauważyłam, że Zapała skręca w zupełnie przeciwną ulicę.
- Jak to?
- No tak to - westchnęłam. - Jedziesz w inną część miasta. Nie wiesz już nawet, gdzie twój syn chodzi do szkoły? - spytałam, jednak Zapała nic nie odpowiedział. - No tak... Przecież nigdy cię w niej nawet nie było.
- Zuza, znowu zaczynasz?! - spytał dość zdenerwowany.
Spuściłam tylko głowę, bałam się cokolwiek powiedzieć. Poczułam się tak strasznie źle, Krzysiek nawet nie wiedział, jak bardzo mnie ranił swoim zachowaniem.
Całe szczęście, jakimś cudem w miarę szybko udało nam się dotrzeć na miejsce. Kuba naprawdę bardzo ucieszył się, gdy zobaczył, że przyjechaliśmy po niego razem. Próbowałam zachować dobrą twarz i pozory, aby mój synek nie wyczuł, że coś jest nie tak.
Liczyłam, że uda nam się spędzić wspólnie miły, rodzinny wieczór. Nim się obejrzałam siedzieliśmy już wszyscy na kanapie i układaliśmy z Kubusiem puzzle, jedząc przy tym pizzę. Cieszyłam się, że chociaż przez chwilę jest wszystko dobrze, gdy do Krzyśka zadzwonił nagle telefon. I wtedy przypomniałam sobie o słowach Tośka.
Zapała pośpiesznie odebrał i wyszedł do innego pokoju, aby porozmawiać, więc niestety nie udało mi się niczego podsłuchać. Myślałam, że może rozmawia ze swoją kochanką czy kimś.
- Kto to był? - spytałam, gdy już skończył.
- Beata - rzucił. - Muszę do niej jechać.
- Jak to? Miałeś spędzić czas ze mną, z Kubusiem, a nie...
- Daj spokój - przerwał mi.
- Czego ona znowu od ciebie chce?
- Nieważne... Muszę jechać do jej klubu. Nie czekajcie na mnie.
Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć, bo Krzysiek tak po prostu sobie wyszedł i miał zupełnie gdzieś mnie i naszego syna. Jego słowa okazały się być jednym wielkim kłamstwem, zresztą nie po raz pierwszy.
Gdy moja złość już trochę opadła i jakoś wytłumaczyłam Kubusiowi, że tato musiał pilnie jechać do pracy, ale to nie oznacza, że praca jest ważniejsza niż on, zaczęłam zastanawiać się, czy Zapała na pewno pojechał do klubu, a nie do na przykład swojej kochanki, o której mówił mi Tosiek. Aby choć trochę rozwiać swoje wątpliwości postanowiłam zadzwonić własnie do Tośka.
- Cześć, Zuza. Co tam? - rzucił, gdy po krótkiej chwili odebrał.
- Hej... Mam takie głupie pytanie - zaczęłam. - Mógłbyś powiedzieć mi nieco więcej o tej rzekomej kochance Krzyśka?
- Mówiłem ci już, że sam prawie nic o niej nie wiem.
- Ale widziałeś ich razem w tym klubie Beaty, tak?
- No tak... A co? - spytał zaciekawiony, a w mojej głowie narodził się pewien pomysł.
- Masz jakieś plany na wieczór? Krzysiek właśnie wyszedł, a ja chciałabym pojechać do tego klubu i zobaczyć, jak wygląda sytuacja, no ale nie wezmę Kuby ze sobą. Zająłbyś się nim?
- Mogę - odparł. - Będę za niecałą godzinę.
Byłam bardzo wdzięczna Tośkowi, że chce mi pomoc. Tak naprawdę nie przychodziła mi żadna inna osoba, która w tamtym momencie mogłaby zająć się moim synkiem. Całe szczęście, ten dość szybko przyjechał. Wiedziałam, że Kubuś ma zapewnioną dobrą opiekę. Z różnymi, dziwnymi myślami w głowie pojechałam prosto do klubu.
Gdy tylko weszłam do środka, zaczęłam rozglądać się, aby jak najszybciej znaleźć Zapałę. Niestety, udało mi się to już po krótkiej chwili. Krzysiek siedział na kanapie w towarzystwie kilku młodych dziewczyn, popijając przy tym drinki. Wyglądał na dość zadowolonego. Nie ukrywam, zabolało mnie to, ale nie chciałam też popadać w paranoje. Uspokajałam siebie wewnętrznie, gdy nagle zobaczyłam coś, co już do końca mnie złamało, zniszczyło.
Tak nagle, jedna z dziewczyn po prostu przysunęła się do Krzyśka i jak, gdyby nigdy nic go pocałowała, a ten nie protestował. Nie chciałam dłużej na to patrzeć i pośpiesznie wybiegłam z klubu, usiadłam w samochodzie, a łzy same spływały z moich polików.
Posiedziałam tak chwilę i pojechałam prosto do domu. W drodze trochę się ogarnęłam, bo nie chciałam, żeby ani Tosiek, ani mój syn zauważyli w jak kiepskim stanie psychicznym jestem.
- Cześć - rzuciłam, wchodząc do mieszkania.
- Hej, Zuza. Kuba już śpi, jak co...
- Okej - przerwałam mu. Liczyłam, że nie będzie zadawał mi jakiś zbędnych pytań, ale było jednak inaczej.
- Wszystko dobrze? Jak z tatą? - rzekł, a ja jedynie popatrzyłam na niego wymownym wzrokiem. - Rozumiem... Co zamierzasz z tym zrobić?
- Nie wiem - westchnęłam szybko.
- Chcesz go zostawić?
- Nie wiem, Tosiek. Idź już... - rzuciłam, a chłopak na całe szczęście dość szybko wykonał to, o co go prosiłam.
Miałam mętlik w głowie, bo przecież kochałam Krzyśka i wydawało mi się, że moje uczucia są naprawdę odwzajemnione, najwidoczniej się myliłam. Z wielkim bólem serca postanowiłam, że ja i Kuba musimy wyprowadzić się od Zapały. Wiedziałam, że mój syn będzie mnie wypytywał, co się stało i prosił, żebyśmy wrócili do taty, ale wiedziałam też, że nie zmienię swojej decyzji.
Napisałam Krzyśkowi na kartce, że odchodzę, że mam już dość tego wszystkiego, chociażby jego pracy u Beaty, no i najważniejsze, że wiem o jego romansie. Pośpiesznie spakowałam swoje rzeczy, jak i rzeczy Kubusia, następnie obudziłam go i pojechaliśmy do mojego starego mieszkania. Całe szczęście, mały był tak zaspany, że chyba za bardzo nie kontaktował i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co właśnie się dzieje.
Wysiadając z samochodu, zabrałam tylko jedną walizkę z naszymi najpotrzebniejszymi rzeczami i weszliśmy na górę. Chyba nigdy bym się nie spodziewała zobaczyć właśnie go pod moimi drzwiami. Myślałam, że śnię. To było wręcz niemożliwe.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz