2.14. pani komendant

295 10 1
                                    

Kilka minut później byłam już w gabinecie komendant.
- O czym chciała pani ze mną rozmawiać? - spytałam siadając na krześle
- Zuza, wiesz doskonale, że nawet pomimo tej ostatniej sytuacji z sierżantem Zapałą, bardzo cię szanuję i ci ufam.
- Ale coś się stało? Chyba nie chce mnie pani zwolnić - zaśmiałam się.
- Wręcz przeciwnie...
- Chyba nie rozumiem?
- Muszę wziąć urlop na jakiś czas, prokurator Zieliński ma teraz pełno spraw na głowie, a nie chcemy ciągle prosić Mariusza, aby zajął się małym. Chcę też spędzić z nim trochę czasu, popatrzeć jak dorasta, wychować go. Dlatego też proszę cię o pomoc, musisz zastąpić mnie na jakiś czas. Wszystko już ustaliłam z wojewódzkim, zgodził się od razu.
- Pani komendant, nie spodziewałabym się, ale oczywiście, pomogę pani - uśmiechnęłam się. - Od kiedy mam zacząć?
- Najlepiej od teraz, nie będę cię w nic wprowadzać, bo wszystko już wiesz. Idź się przebrać i biegnij poprowadzić odprawę, papiery masz na biurku. Ja muszę już wychodzić, bo Janek czeka na dole, a śpieszy się na sprawę w sądzie.
Zdziwiłam się, ale jednocześnie bardzo ucieszyłam. Praca jako komendant była naprawdę wymagająca, ale również lubiłam rządzić. W końcu nie musiałam jeździć na patrole, biegać po nocach po jakiś strasznych ulicach ani przesłuchiwać pijanych typów. Poszłam szybko się przebrać, a następnie weszłam na odprawę. Widziałam bardzo zdziwione miny moich kolegów, w tym chociażby Krzyśka.
- Czy ja mam deja bu? - odparł Juliusz
- Deja vu, jak już - odpowiedział mu Profos.
- Witam serdecznie podwładnych - rzekłam. Musiałam zachować profesjonalizm. - Jak widzicie komendant Jaskowska jest nieobecna i będzie tak jeszcze przez jakiś czas, dlatego też ja przejmuję jej wszystkie obowiązki.
- Zuza, a co z Jaskowską? Wszystko u niej dobrze? - spytał Julek
- Chyba nie do końca się zrozumieliśmy. Czasy Zuzy już się skończyły, nie jestem z nikim z was na ,,ty". Proszę was o odrobinę szacunku. Mam wam przypominać, że jesteśmy na komendzie? Nie w cyrku?
- A to nie jest skansen... - powiedział cicho Krzysiek
- Ma pan jakiś problem sierżancie Zapała? Chce pan coś dodać?
- Nie, pani komendant.
Rozdzieliłam tereny patroli i zakończyła odprawę. Nie miałam ochoty z nikim się kłócić, czy tłumaczyć Juliuszowi, jak ma się do mnie zwracać. Nie miałam już na to siły, ciągle myślałam o słowach Jaskowskiej odnośnie Krzyśka. Miała sporo racji.
Całe szczęście tego dnia na komendzie nie działo się nic nadzwyczajnego. Siedziałam w swoim gabinecie i porządkowałam papiery, Jaskowska naprawdę sporo ich mi pozostawiała. Próbowałam się w nich odnaleźć, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Wejść! - krzyknęłam
- Dzień dobry pani komendant -to był Wojtek.
- Dobrze, że jesteś. Chciałam z tobą porozmawiać - rzekłam, a następnie podeszłam do niego. Niedźwiecki chwycił mnie za ręce i przysunął do siebie.
- Chce pani rozmawiać z sierżantem Niedźwieckim czy ze swoim chłopakiem? - spytał - Wyglądasz tak pięknie w tym nowym mundurze - uśmiechnął się do mnie. Przypomniały mi się słowa Jaskowskiej o tym, że jestem piękna, młoda. Postanowiłam ratować nasz związek. Pocałowaliśmy się. Naprawdę tęskniłam za jego bliskością.
- Nie musisz mówić do mnie przez pani - powiedziałam.
- Juliusz mówił, że masz takie wymagania - zaśmiał się.
- Ale nie względem mojego ukochanego.
- Kochanie, - Wojtek pogładził mnie po policzku - przepraszam za to co się u mnie wydarzyło. Potrzebuję cię, bardzo.
- Ja ciebie też potrzebuję - odparłam, a następnie delikatnie musnęłam jego usta. - Wojtek, nie bierz już więcej, proszę...
- Spokojnie, - przerwał mi - nie będę brał. Co robisz dziś wieczorem?
- Ja zapewne nic, ale z tego, co wiem, ty pracujesz.
- Pani komendant nie da mi wolnego?
- Zuza by ci dała od razu, ale komendant Kowal niestety nie może, nie mam kogo za ciebie dać, a Natalia nie może pojechać na patrol sama - rzekłam. Prawda była taka, że gdybym tylko mogła odpuściłabym mu na dziś pracę.
- Masz kogo dać za mnie. Juliusz jest chętny - odparł, jeździł swoimi rękami po moim ciele, a chwile potem rozpiął kilka guzików w mojej koszuli. - To jak? Spędzimy wieczór razem?
- Nie chcę, żeby Jaskowska wyrzuciła mnie pierwszego dnia za to, że Julek coś popsuł czy zgubił, albo komuś coś przypadkowo zrobił - zaśmiałam się. - Innym razem,Wojtek.
- Będę starał się to przeżyć, ale może być ciężko - rzekł wychodząc z mojego gabinetu. - Wymyślę coś!
Nie ufałam aż tak Juliuszowi by wysyłać go i jego Lunę na patrol. Wiedziałam, że to może źle się skończyć.
Reszta pracy minęła mi dość szybko, pojechałam na szybkie zakupy i udałam się do domu. Wychodząc z samochodu zobaczyłam kogoś, kogo naprawdę nie miałam ochoty widzieć.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz