3.10. szkoła

255 16 4
                                    

Minęły dwa dni i nie było kompletnie żadnych informacji odnośnie mojego Krzyśka. Nie mogłam spać po nocach, prawie nic nie jadłam - wmuszałam w siebie chociaż jeden posiłek, aby mojemu maleństwu nic się nie stało. Chciałam by rozwijało się jak najlepiej i to ono wraz z dzieciakami Zapały, dawały mi jeszcze jakąkolwiek nadzieję. Tosiek całe szczęście bardzo pomagał mi z Gajką. Sądziłam, że to naprawdę złoty chłopak, aż do momentu, gdy jakoś około godziny dwunastej otrzymałam telefon od pani dyrektor z jego szkoły.
- Musi pani przyjechać jak najszybciej - mówiła, a ja miałam najgorsze przeczucia.
- Ale co z nim? Coś się stało?
- Niech pani przyjedzie! - krzyknęła i po prostu się rozłączyła. Sam Tosiek nie odbierał ode mnie. Dlatego też szybko wsiadłam w samochód i pojechałam prosto do szkoły. Okropnie się denerwowałam, co wpływało niesamowicie źle na moje maleństwo.
Weszłam do budynku, który był dość obszerny, a ja kompletnie nie wiedziałam, gdzie mogę znaleźć gabinet dyrektorki. Dopiero po chwili od jednego z uczniów dowiedziałam się, że znajduje się on na ostatnim, czyli czwartym piętrze. Przeraziło mnie to trochę, bo w szkole nie było windy, jedynie schody, a ja naprawdę źle się czułam i bardzo bolał mnie brzuch. Doszłam do drugiego piętra i w pewnej chwili zrobiło mi się słabo. Prawie bym poleciała przed siebie, gdyby ktoś mnie nagle nie złapał
- Dzień dobry - odwróciłam się i popatrzyłam na swojego wybawcę. Był to dość wysoki, dobrze zbudowany i niesamowicie przystojny mężczyzna. - Marcin Kalinowski - przedstawił mi się.
- Zuza Kowal - uścisnęłam nieśmiało jego dłoń.
- Pani do kogo?
- Ja... - nie mogłam znaleźć słów. Zatopiłam się w jego głębokich oczach. Dość szybko jednak wróciłam na ziemię, nie mogłam w nikim się zakochać. Byłam w ciąży z Krzyśkiem i to on oraz jego odnalezienie się tylko liczyło. - Ja do pani dyrektor.
- Rozumiem, że w sprawie Antoniego? Nie chwalił się, że ma taką piękną mamę - uśmiechnął się do mnie.
- Nie jestem jego mamą...
- Siostrą?
- Nie przesadzajmy, aż tak młoda nie jestem - zaśmiałam się.
Pan Marcin zaproponował, że aby mi się nic nie stało, zaprowadzi mnie do gabinetu. Przyjęłam jego miłą propozycję i chwilę później byliśmy już u dyrektorki.
- Dzień dobry - rzuciłam wchodząc do pomieszczenia. Zobaczyłam Tośka z wielkim siniakiem na twarzy. Zamurowało mnie. - Co ci się stało?! - spytałam wyraźnie zdenerwowana
- Pani kim jest? Myślałam, że rozmawiam z mamą Antoniego.
- To... - zaczął Tosiek. - To jest narzeczona taty.
Zdziwiłam się, ale nie ukrywam - ,,narzeczona" brzmiało o tysiąc razy lepiej niż ,,była dziewczyna", bo przecież prawda była właśnie taka. Dyrektorka pomimo tego jednak nie chciała mi nawet opowiedzieć, dlaczego Tosiek został pobity i również nie pozwoliła zabrać mi go do domu.
- Ale ja nie rozumiem, dlaczego? Przecież go nie porwę... - zdenerwowałam się.
- Niech pani zadzwoni po kogoś z jego rodziny albo wezwę policję - odparła stanowczym tonem.
- No właśnie pani rozmawia z policją. - wyjęłam swoją legitymację i dodałam - Podkomisarz Zuzanna Kowal. Chce pani ciągle dzwonić do moich kolegów?
Dyrektorce ewidentnie zrzedła trochę mina, ale niestety dla mnie i Tośka, szła w zaparte:
- Według przepisów nie mogę udzielać żadnych informacji osobom niespokrewnionym.
Nie miałam już najmniejszej ochoty ani siły, aby się z nią kłócić. Pomimo wielkiej niechęci, zadzwoniłam do matki Krzyśka, ta powiedziała, że przyjedzie jak najszybciej, dodając przy tym, że kompletnie nie potrafię zająć się jego wnukami.
Wyszlismy z Tośkiem z gabinetu, gdzie mieliśmy poczekać na jego babcię. Myślałam, że choć na chwilę odetchnę, ale pan Marcin poprosił mnie o rozmowę. Zupełnie nie wiedziałam, czego może ode mnie chcieć.
- Pracuje pani w policji, tak? - odparł przenikając mnie wzrokiem
- Dokładnie, tak - szczerze, kompletni nie miałam ochoty z nim gadać. Chciałam jak najszybciej wypytać Tośka o jego siniaki na twarzy.
- To bardzo seksowne.
Nie spodziewałabym się tego. Zaczęłam rozumieć, że pan Marcin próbuje dość nieudolnie mnie poderwać, jednak nic takiego mnie nie interesowało. Przeprosiłam go grzecznie i zaczęłam naprawdę poważną rozmowę z Tośkiem. Okazało się, że po prostu zakochał się w tej samej dziewczynie, co jego kolega, a gdy ten się o tym dowiedział - zaatakował go. Tosiek nie chciał być gorszy, oddał mu i rozpoczęła się bójka. Nie chciałam, aby syn Zapały zaczął mnie źle odbierać, więc nie zamierzałam robić mu jakiekolwiek kazania.
- Wiesz, że twój tato kiedyś też się o mnie pobił?
- Serio? - Tosiek wyraźnie się zdziwił
- No, ale wolałabym jakby mnie gdzieś zaprosił albo kupił kwiaty. Bójki nie imponują dziewczynom - powiedziałam i miałam sporo nadziei, że taka sytuacja już więcej się nie powtórzy.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz