7.8. ,,to wszystko śmierdzi"

102 12 2
                                    

Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. To imię - Beata, kojarzyło mi się tylko z jedną osobą. Miałam w sobie jakieś złe przeczucia, więc gdy jechaliśmy już do domu postanowiłam spytać Zalewskiego, czy naprawdę nie wie o co chodzi.
- Co miał na myśli ten facet? - spytałam. Liczyłam, że Filip może będzie ze mną szczery.
- Który?
- No ten, który nas zaczepił - westchnęłam.
- Mówiłem, że go nie znam - rzucił szybko.
Wydawało mi się, że Zalewski ukrywa przede mną prawdę. Stwierdziłam, że muszę pociągnąć go za język, ale chyba nigdy nie spodziewałabym się, że zareaguje właśnie w ten sposób.
- Nie okłamuj mnie, doskonale wiem, że...
- Zamknij się w końcu! - krzyknął, a mnie wręcz zamurowało. - Nie powinnaś się wszystkim interesować, do cholery!
Spuściłam jedynie głowę, zrobiło mi się niesamowicie przykro i wtedy zrozumiałam, że te wszystkie teksty Filipa o jego wielkiej zmianie były jedynie fikcją.
Wiedziałam, że najlepsze co mogę zrobić wtedy, to po prostu być cicho. Nie ukrywam, bałam się Zalewskiego. Gdzieś z tyłu głowy pamiętałam, że niegdyś potrafił podnieść na mnie rękę i zachować się dość niemiło. Zaczęłam żałować, że mu zaufałam i dostał ode mnie drugą szansę.
Dość szybko dojechaliśmy do domu. Weszłam od razu na górę, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Bałam się, że Filip będzie chciał ode mnie tej nocy czegoś więcej, czegoś na co ja zupełnie nie miałam wtedy ochoty, dlatego też, gdy tylko usłyszałam, że wchodzi do pokoju zamknęłam oczy i udawałam, że śpię, ale prawda była taka, że to on zasnął chyba szybciej niż ja.
Miałam w głowie z tysiąc dziwnych myśli. Poczułam się tak strasznie zagubiona, nie wiedziałam co powinnam zrobić, co będzie najlepsze dla mnie i dla mojego syna. Przez krótki moment pomyślałam nawet, że może po cichu wstanę, wyjdę z mieszkania i pojadę do Krzyśka, ale to było zbyt ryzykowne. Wiedziałam, że jeśli obudziłabym Filipa, a ten zobaczyłby co robię, mogłoby to się skończyć dla mnie wręcz tragicznie.
Nim się obejrzałam nadeszła już godzina mojej pobudki do pracy, którą poprzedniego dnia rzuciłam. Nie śpiąc prawie całą noc i rozmyślając, stwierdziłam, że nie chcę być zależna od Zalewskiego, na pewno nie po tej wczorajszej sytuacji. Dlatego też pośpiesznie się ogarnęłam i modląc się, aby Filip się tylko nie obudził, wyszłam.
- Zuza - usłyszałam głos Jaskowskiej, gdy robiłam sobie kawę w kuchni na komendzie. - Wróciłaś?
- Tak... Chcę przeprosić za wczoraj... Zupełnie nie przemyślałam swojej decyzji. Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko, żebym ciągle tu pracowała - powiedziałam. Było mi niesamowicie głupio.
Całe szczęście, Jaskowska nawet ucieszyła się, że nie rzucam pracy i przyjęła mnie na nowo z otwartymi ramionami. Modliłam się wtedy tylko, aby Krzysiek pojawił się w pracy, bo nie dość, że nie chciałam znów jeździć z Niedźwieckim, to miałam jedną sprawę do niego.
Przebrałam się w mundur i ruszyłam prosto na odprawę. Naprawdę odetchnęłam z ulgą, gdy tylko zobaczyłam, że Zapała czekał już w gabinecie.
- Ponownie muszę wprowadzić zmiany w patrolach - odparła Jaskowska. - W związku z powrotem sierżanta Zapały rozdzielam... po jednym dniu wspólnej pracy, sierżanta Niedźwieckiego i podkomisarz Kowal.
- A z kim ja będę jeździć? - spytał Krzysiek.
- Z podkomisarz Kowal. Osiągaliście razem naprawdę wspaniałe wyniki pracy, więc moja wcześniejsza decyzja o waszym rozdzieleniu była zbyt pochopna.
Po skończonej odprawie, z racji tego, że nic ciekawego nie działo się na wrocławskich ulicach, komendant Jaskowska kazała nam zająć się papierkową robotę, a dopiero w razie potrzeby mieliśmy wyjechać na patrol. Wiedziałam, że to wręcz idealna okazja na szczerą rozmowę z Zapałą, chociaż atmosfera pomiędzy nami była dość napięta.
- Jak było z Kubusiem wczoraj? - spytałam. Nie chciałam od razu zaczynać od trudnych tematów.
- Super - uśmiechnął się. - Jest wspaniały, taki inteligentny, wesoły.
- Cieszę się... Krzysiek, możemy pogadać?
- No własnie to robimy - rzucił.
Podeszłam do jego biurka i usiadłam na przeciwko. Wzięłam kilka głębokich oddechów i powiedziałam:
- Potrzebuję twojej pomocy. Chcę, żebyś mi jakoś doradził, wsparł mnie... Chodzi o to, że Filip...
- Daj spokój - przerwał mi.
- Pozwól mi dokończyć, proszę - powiedziałam smutnym głosem. - Filip zna się z Beatą.
Krzysiek popatrzył na mnie zdziwiony. Miałam ogromną nadzieję, że mnie zrozumie, ale najwidoczniej tak się nie stało.
- I co z tego, że się znają? - spytał.
- Beata nas rozdzieliła, bo to przez nią zaczęliśmy się kłócić, potem nagle pojawił się Filip. To wszystko po prostu śmierdzi. Nie czujesz tego?
- Co śmierdzi?- usłyszałam nagle. Zupełnie nie wiedziałam, że naszej rozmowie przysłuchuje się Juliusz.
- Czego chcesz? - zwróciłam się do niego.
- Widzę, że Zuza jak zawsze miła. Ja wszystko rozumiem, ale żeby tak się do swojego przyjaciela odzywać? I jeszcze jakieś sekrety macie? - Julek jak zawsze zaczął swój monolog, ale całe szczęście dość szybko przeszedł do rzeczy. - Zuzanno, jakiś kawaler cię szuka. Radzę ci szybko iść i go uspokoić, zanim nam cały budynek rozniesie.
Doskonale wiedziałam, kogo Poniatowski może mieć na myśli. Serce podeszło mi do gardła i nawet pomimo tego, że przecież Filip nie uderzyłby mnie publicznie ani nijak nie skrzywdził, z wielkimi obawami ruszyłam przed budynek.
- Po co tu przyszedłeś?
- A ty? Miałaś już nie pracować - powiedział dość zdenerwowany.
- Zmieniłam zdanie - westchnęłam. Miałam złe przeczucia, bo coś podpowiadało mi, że Zalewski może odwalić niezłą akcję.
- Posłuchaj - zaczął, łapiąc mnie gwałtownie za ramię. - Ty nie jesteś od tego, żeby pracować. Zabraniam ci.
- Nie jestem twoją własnością.
- Jesteś! - krzyknął i szarpiąc mnie chciał ruszyć w stronę samochodu.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz