4.6. ,,wyjdziesz za mnie?"

210 15 0
                                    

- Gdzie byłeś? - spytałam podchodząc do niego, jednak Zapała nic nie odpowiedział. - Gdzie...
- U Emilki - przerwał mi. Nie ukrywam, łzy po prostu napłynęły mi do oczu.
- Ale... ale po co?
- Nie zdradziłem cię - rzekł stanowczo. - Byłem u niej, bo chciała porozmawiać o Tośku... W końcu to też mój syn, więc nie mogłem jej odmówić.
- Ostatnio chyba coraz częściej zapominasz, że masz jeszcze drugiego syna - westchnęłam smutnym głosem i zaczęłam płakać, nie mogła już dłużej tłumić tego w sobie.
- Zuza - Krzysiek nagle kompletnie zmienił swój ton. W końcu brzmiał jak on, jednak ja potrzebowałam trochę od niego odpocząć.
- Śpijmy dziś osobno, okej? - rzuciłam szybko i poszłam do sypialni.
Zapała na całe szczęście zostawił mnie w spokoju, może zdał sobie sprawę ze swojego dość przykrego względem mnie zachowania. Zupełnie nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tak postępuje, co się z nim w ogóle dzieje, bo przecież gdy wyjechaliśmy wszystko pomiędzy nami było jak najbardziej w porządku. Wiadomo, że czasem zdarzały się jakieś sprzeczki, ale zazwyczaj dotyczyły zwykłych pierdół i kończyły się jeszcze tego samego dnia, a od momentu powrotu do Wrocławia, Zapała zmienił się o 180 stopni i to niesamowicie mnie bolało.
W nocy prawie nie spałam. Niesamowicie brakowało mi Krzyśka w łóżku, pragnęłam poczuć ciepło jego ciała czy chociażby najzwyczajniej do niego się przytulić. Doskonale wiedziałam, że w każdej chwili mogę do niego pójść, przecież spał na kanapie w sypialni, ale coś mi podpowiadało, że to jednak on powinien wykonać ten pierwszy ruch, aby pomiędzy nami było już dobrze. Gdy w końcu udało mi się zasnąć, spałam niesamowicie długo jak na siebie, bo aż do jedenastej, jednak spokojnie mogłam sobie na to pozwolić, bo była sobota. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Kubusia już nie ma w pokoju. Założyłam więc na piżamę, szlafrok i powędrowałam do kuchni. Tam zobaczyłam, że mały je już śniadanie, które właśnie przygotowywał Krzysiek.
- Naleśniki? - uśmiechnęłam się do swojego synka
- Tatuś mi zrobił!
- Chcesz też? - spytał Zapała.
- Nie, nie jestem głodna - rzuciłam szybko.
Podeszłam do czajnika, aby zaparzyć sobie wodę na kawę, gdy nagle poczułam jego ręce na swoich biodrach.
- Zuza - szepnął mi do ucha. - Przepraszam za wczoraj.
- Nie dotykaj mnie.
Krzysiek jednak zupełnie nie zareagował na moje słowa, odwróciłam się do niego i popatrzyłam niesamowicie poważnym wzrokiem. Całe szczęście, odsunął się ode mnie. Nie chciałam robić scen przy dziecku, jednak Kubuś chyba sam wyczuł, że coś jest na rzeczy. Pomimo swojego bardzo młodego wieku, był tak bardzo inteligentnym chłopcem.
- Pokłóciliście się?
- Nie - odparłam pośpiesznie. - Dobre naleśniczki? - zmieniłam szybko temat.
- Tata zawsze robi dobre - powiedział Kuba.
Posiedzieliśmy tak w ciszy, aż do momentu, gdy mały zjadł śniadanie. Potem pomogłam mu się ubrać, a Zapała pozmywał i posprzątał trochę w kuchni. Czułam się naprawdę tragicznie, kochałam Krzyśka niesamowicie mocno, ale było mi też tak bardzo przykro, czasem po prostu czułam jakby olewał zarówno mnie, jak i naszego syna. Zupełnie go nie poznawałam.
Dzień spędziliśmy osobno, ja zajmowałam się swoimi sprawami, a Zapała swoimi - trochę jakbyśmy próbowali siebie unikać. Gdy dochodził już wieczór, postanowiłam skorzystać z okazji, że mały śpi i pojechać na szybkie zakupy.
- Za ile wrócisz? - spytał Krzysiek
- Nie powinno cię to obchodzić. Ty mi się raczej nie tłumaczysz, gdzie wychodzisz i o której zamierzasz wracać...
- Zuza - westchnął.
Nic już nie odpowiedziałam, po prostu wyszłam z mieszkania. Niesamowicie się bałam, że nasz związek może zbliżać się już do końca. Nie chciałam do tego dopuścić.
Godzinę później wróciłam do domu i to, co tam ujrzałam kompletnie mnie zaskoczyło. Na podłodze pełno było płatków róż, na stole stała przygotowana kolacja, a Krzysiek powitał mnie już w progu, zabierając ode mnie zakupy i podając kieliszek wina.
- A to co? - uśmiechnęłam się do niego
- To wszystko dla ciebie.
- Gdzie Kuba?
- U twojego wujka, więc spokojnie. Możemy... Możemy spokojnie zjeść i porozmawiać? - spytał.
- Nie wiem, czy mamy o czym...
- Zuza - przerwał mi.
- Przepraszam, jasne, że możemy.
Usiedliśmy przy stole. Zrobiło mi się jakoś milej na sercu, że Krzysiek tak o mnie zadbał, tak się postarał, jednak zupełnie nie wiedziałam, o czym może chcieć rozmawiać. Mogę rzecz, że nawet bałam się, jaki temat zechce poruszyć.
- Kotek, wiesz doskonale, że kocham cię najmocniej... Ciebie i Kubusia - nic nie odpowiedziałam, jedynie spuściłam wzrok. Zrobiło mi się niesamowicie głupio, Zapała miał tyle racji, a ja ostatnio zachowywałam się tak okropnie w stosunku do niego. - Co mogę zrobić, żebyś w końcu była szczęśliwa?
- Krzysiek, ja... Ja chciałabym wrócić do pracy - w końcu odważyłam się mu to powiedzieć.
- Nie - rzucił stanowczym tonem.
- Ale dlaczego? Sam powiedziałeś, że chcesz abym była szczęśliwa.
- Bo chcę... ale jest jeszcze za wcześnie. Zuza, poczekaj ten rok, Kubuś pójdzie do przedszkola i na spokojnie wrócisz do pracy.
- Mam siedzieć kolejny rok w domu, podczas gdy ty w tym czasie będziesz robił sobie co chcesz, tak?
- Kotek, dobrze wiesz, że...
- Właśnie nie wiem - przerwała mu i wstałam od stołu. Straciłam już jakąkolwiek nadzieję na nasz związek. Krzysiek zupełnie nie potrafił mnie zrozumieć, ale nagle stało się coś, czego chyba nigdy bym się nie spodziewała, a na pewno nie w tamtym momencie.
- Już dawno chciałem to zrobić - odparł, a następnie uklęknął przede mną i wyjął z kieszeni małe pudełeczko, a w nim znajdował się przepiękny, ale jednocześnie delikatny pierścionek. - Zuza, chciałbym żebyśmy w końcu byli prawdziwą rodziną, ja, ty i Kuba. Chcę, żebyś była moją żoną. Wyjdziesz za mnie? - spytał, a mnie po prostu zamurowało.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz