4.4. ,,słodki jesteś..."

226 14 2
                                    

Poczułam się jakoś tak dziwnie, jakby przypomniało mi się to, że niegdyś podejrzewałam Zapałę o romans z moją siostrą. Bałam się, że coś między nimi jednak naprawdę mogło być. To, co usłyszałam moment później niesamowicie mnie zabolało.
- Jak ze mną? Kotek, coś ty - zaśmiał się. - Julka cię okłamała...
- Co? - przerwałam mu
- Wojtek jej nie uderzył - powiedział, a mnie kompletnie zamurowało. - Była dziś na komendzie, gadała z nim... No przyznam się, że trochę podsłuchałem...Okazało się, że według tego, co zrozumiał Zapała - Julka wraz z Wojtkiem wymyślili sobie całą historyjką o tym, jak on rzekomo ją uderzył. Potem ta miała do nas przyjść, zamieszkać i próbować rozdzielić, abym na nowo związała się z Niedźwieckim. Zabolało mnie to okropnie. Moja własna siostra przeciwko mnie? Serio?
Cały czas czułam w sobie ten ogromny ból, który niegdyś zafundował mi Wojtek. Zupełnie nie wiem, co wtedy miałam w głowie i dlaczego nie zostawiłam go, gdy po raz pierwszy mnie uderzył. Przemoc to nie był temat dla żartów.
- I teraz zapewne siedzi sobie u niego w mieszkaniu i śmieją się z tego, jaka jestem naiwna - rzekłam. Miałam naprawdę dość. - Jadę do nich.
- Zuza - zwrócił się do mnie. - Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Dobry - rzuciłam szybko i udałam się do swojego samochodu.Kilka minut później byłam już na miejscu. Stałam przed drzwiami do mieszkania Wojtka. Miałam nadzieję, że zastanę tam też Julkę.
- Zuzia - westchnął Niedźwiecki, gdy tylko mnie zobaczył. Zapewne nie spodziewał się ujrzeć tam mojej osoby.
- Mogę wejść? - rzuciłam szybko
- Ty zawsze...Udałam się do salonu Wojtka, dopiero moment później, gdy okazało się, że Julki nie ma w mieszkaniu, zaczęłam żałować swojej decyzji. Dopadły mnie jakieś dziwne myśli, że Niedźwiecki może stać się trochę agresywny względem mnie.
- Co ty i moja siostra macie w głowie? - spytałam zdenerwowana
- Nie denerwuj się tak, piękna...
- Daj sobie spokój i błagam odczepcie się w końcu ode mnie, od Krzyśka i od naszego syna.
- Jesteś pewna, że to jego syn? - Wojtek podszedł do mnie, a przez moje ciało aż przeszedł dreszcz
- Zamknij się... - powiedziałam stanowczo. - Zostawcie nas w spokoju, tylko o tyle proszę - odparłam, a następnie pośpiesznie wyszłam z mieszkania. Chciałam uniknąć nie wiadomo czego.
Szybko pojechałam do siebie. Miałam ogromną ochotę by wtulić się w te ciepłe ramiona mojego ukochanego Krzyśka i zapomnieć o wszelkich problemach. Weszłam do mieszkania. Zapała siedział na kanapie w salonie, usiadłam więc tuż obok niego i oparłam o niego głowę.
- Byłaś u Wojtka, kotek? - westchnął, a następnie pocałował mnie powolutku w czoło
- Mhm... - wymamrotałam. Czułam się naprawdę zmęczona i nie miałam nawet najmniejszej ochoty, aby rozmawiać o Niedźwieckim. - Kubuś śpi?
- Tak, tak. Nie budził się nawet odkąd wyszłaś.
- Ja chyba zaraz też już pójdę spać, po prostu padam na twarz - zaśmiałam się.
Zapała nic nie odpowiedział, po prostu tak niesamowicie mocno mnie przytulił, a ja nawet sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się jakoś w środku nocy - zegarek w moim telefonie wskazywał dopiero drugą w nocy, na dworze było jeszcze ciemno. Zapała spał na kanapie, zapewne tak jak ja - tak nagle mu się zasnęło.
- Obudź się... -  rzuciłam szybko. Chciałam chociaż rozłożyć nam tą kanapę. W naszej sypialni spał Kuba, więc nie chciałam mu przeszkadzać. - Krzysiek...
- Nie - odparł.
- Chcesz spać na kanapie? - zaśmiałam się.
- Tak. Zuza, cicho...
- Słodki jesteś - powiedziałam. Pocałowałam Zapałę szybko w usta i udałam się do łazienki, a moment później znów położyłam się obok niego i po prostu zasnęłam. Było mi tak wspaniale, tak niesamowicie dobrze przy nim. Jego ciepłe ciało po prostu mnie uspokajało. Wiedziałam, że przy nim nic złego mi nie grozi.
Obudziłam się rano, a Krzysiek był już w pracy. Jeśli mam być całkowicie szczera, ta samotność w ciągu dnia zaczęła mi doskwierać. Co prawda, nie byłam w pełni sama, ponieważ zawsze towarzyszył mi Kubuś, jednak od tych kilku dni niesamowicie zaczęło brakować mi jakichkolwiek interakcji z innymi ludźmi, dorosłymi ludźmi. Czułam się trochę przeciążona opieką na naszym synkiem. Gdy nie mieszkaliśmy we Wrocławiu, Krzysiek bardzo mi pomagał, zajmował się nim, ale miał na to czas tylko dlatego, że nie chodził do pracy - po prostu mieliśmy pieniądze ze sprzedaży mieszkania po mojej zmarłej już kilka dobrych lat sąsiadce, czyli pani starszej. Co prawda, pieniędzy nam ciągle nie brakowało, ale Zapała zgodził się na wyjazd do Wrocławia tylko pod jednym warunkiem, a był nim właśnie powrót do pracy. Tak serio, też mi się marzyło, aby znów jeździć na patrole, robić coś dobrego i ciekawego, jednak wiedziałam, że jeszcze przez kilka lat najprawdopodobniej nie będzie to możliwe - Krzysiek nie chciał nawet słyszeć o oddaniu małego do żłobka, a ja jakoś nie miałam w sobie aż tyle siły, a może i nawet odwagi aby go na to naciskać. Pogodziłam się już z tym wszystkim, Kubuś rekompensował mi odejście ze służby, kochałam go całą sobą i to on był dla mnie najważniejszy, ale gdzieś w głębi serca liczyłam, że jeszcze kiedyś uda mi się wrócić na komendę.
Aby nie siedzieć cały dzień w domu, postanowiłam z małym odwiedzić Zapałę w pracy. Chcieliśmy zrobić mu miłą niespodziankę i mniej więcej w okolicy jego przerwy, zebraliśmy się na komendę. Miałam też nadzieję, że może uda mi się spotkać z wujkiem. Naprawdę czułam się fatalnie z tym, że przed ponad dwa lata ani razu nie widział Kubusia na oczy, a jedynie na zdjęciach.
- Jedziemy do tatusia? - mój synek spytał, gdy byliśmy już w drodze
- Nie tylko do tatusia, może uda nam się spotkać z dziadkiem Adasiem - uśmiechnęłam się.
Mały od razu otworzył ze zdumienia i niesamowicie ucieszył się na to, że w końcu będzie mógł się z nim spotkać. Co prawda, Profos nie do końca był jego dziadkiem, ale prawda była taka, że nadawał się na niego wręcz idealnie. Przecież mój tata już nie żył, a o ojczymie nie chcę nawet wspominać.
- A mogę wsiąść do radiowozu? - rzucił Kuba, gdy wchodziliśmy już na komendę. Doskonale widziałam, ile ta nasza wycieczka budzi w nim emocji.
- Nie wiem, kochanie. Tatuś może się zgodzi - odparłam. - Chodź, najpierw pójdziemy do dziadka, dobrze?
- Tak! - krzyknął z uśmiechem na ustach
Profos niesamowicie ucieszył się na nasz widok i powiedział, że z wielką przyjemnością zajmie się na chwilę małym, a ja spokojnie będę mogła poszukać Krzyśka. Od razu przystałam na jego propozycje, zaczęłam więc rozglądać się po komendzie. Nikt zupełnie nie wiedział, gdzie może się teraz znajdować. Ponoć odebrali wraz z Miłoszem przerwę, ale ta nie miała nawet pojęcia, gdzie może być. Zapała niestety nie odbierał telefonu i naprawdę nie poświęcałabym tyle czasu na poszukiwania go, gdybym po prostu nie obiecała Kubusiowi tej wycieczki w radiowozie. Nie chciałam go zawieść
.Po dość długiej chwili przypomniałam sobie o miejscu, gdzie - byłam wręcz pewna, mogę zastać Krzyśka. Weszłam na schody ewakuacyjne, bo przecież to właśnie ja uwielbiałam tam siedzieć, gdy chciałam zostać sama albo miałam gorszy dzień, jednak nie spodziewałabym się tam zobaczyć właśnie tego...

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz