4.15. narzeczona?

182 11 1
                                    

- Krzysiek, - zaczęłam - mogę ci coś powiedzieć?
- Oczywiście, kotek. Coś się stało?
Widziałam, że Zapała wyraźnie się zaciekawił, ale chyba też troszkę zmartwił. Naprawdę miałam obawy jak może zareagować na to, co za moment usłyszy. Miałam jednak nadzieję, że to nie zmieni tego, co było między nami.
- Nie - rzuciłam szybko. - Wszystko w porządku, po prostu...
- Po prostu co? - uśmiechnął się do mnie i pogładził po policzku.
- Kocham cię, bardzo cię kocham i... sama nie wiem, jak mogłam być wtedy taka głupia i odrzucić twoje oświadczyny, ale to stało się tak nagle, kompletnie bym się nie spodziewała. Przepraszam, Krzysiek...
- Nie masz za co - powiedział. - Rozumiem.
- Gdybym tylko mogła cofnąć czas...
- Chciałabyś być moją żoną? - przerwał mi. To pytanie w ogóle mnie nie zaskoczyło. Jeśli mam być całkiem szczera, w głębi ducha modliłam się, żeby je zadał.
- Oczywiście, że tak
Zapała wstał od stołu, nic przy tym nie mówiąc. Wrócił moment później z małym pudełeczkiem, dokładnie tym, w którym był mój pierścionek zaręczynowy. Krzysiek uklęknął przede mną i powiedział to jeszcze raz:
- Zostaniesz moją żoną?
- Tak - rzekłam, a następnie Zapała włożył mi pierścionek na palec.
Pocałowaliśmy się, a ja poczułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie, chociaż w głowie ciągle miałam Wojtka i to, jak bardzo mnie skrzywdził. Bałam się, że to na zawsze zostanie we mnie, ale wiedziałam, że gdybym tylko komukolwiek o tym powiedziała, to nijak nie pomoże zapomnieć, a wręcz przeciwnie. Niesamowicie już żałowałam, że Bachleda się o tym dowiedział, bardzo naciskał, żebym złożyła zawiadomienie na Niedźwieckiego, ale ja już zdecydowałam, że chcę to do siebie jak najdalej odsunąć.
Krzysiek zaczął robić się coraz to bardziej namiętny, jego pocałunki na moim ciele nie były już takie przyjemne jak kiedyś, a może i były, ale ja nie potrafiłam czerpać z nich żadnej satysfakcji. Zapała zaczął jeździć po moich biodrach swoimi rękami, dokładnie w taki sam sposób, jak robił to Niedźwiecki na kilka minut przed tym, jak od tak mnie zgwałcił. Chciałam zamknąć oczy i cały czas mówiłam do siebie w myślach, że przecież to Krzysiek, nie Wojtek, że on nie zrobi mi krzywdy, kocha mnie całym sercem i nie zamierza zrobić nic złego, ale ten cały ból we mnie był silniejszy. Nie potrafiłam, tak po prostu.
- Przestań - rzuciłam. Szybko się od niego oderwałam.
Niesamowicie wiele kosztowało mnie to, aby nie płakać, aby nie dać po sobie nic znać. Nie chciałam obciążać Zapały swoimi problemami, wiedziałam też doskonale, że gdyby tylko dowiedział się, że Niedźwiecki mnie zgwałcił, mógłby nawet zabić go gołymi rękami.
- Co się dzieje? Zrobiłem coś nie tak? - spytał, a ja nie miałam nawet najmniejszego pomysłu, co mu powiedzieć.
- Nie, tylko... - westchnęłam.
- Tylko co?
- Jestem zmęczona - odparłam pośpiesznie.
Całe szczęście, Krzysiek jakby uwierzył w moją wymówkę. Resztę wieczora spędziliśmy na kanapie, oglądając filmy w telewizji. Mimo tego, że strasznie go kochałam, to naprawdę bałam się jakiejś bliskości z jego strony. Czułam, że nie uda mi się od tak zapomnieć o tym gwałcie... Nie chciałam jednak o tym więcej myśleć, sama nie wiem kiedy po prostu zasnęłam w jego ramionach.
,,Będzie ci dobrze, Zuzia.", w głowie cały czas miałam te słowa. Niedźwiecki powiedział to na moment przed tym, jak to zrobił. Takie typowe słowa gwałciciela. W pracy prawie przy każdym zgłoszeniu gwałtu, słyszałam właśnie, że napastnik mówił coś w tym stylu. Teraz ja sama to usłyszałam i naprawdę bez przerwy towarzyszył mi jego głos, który to wypowiadał.
Obudziłam się rano cała zlana potem. Śnił mi się Wojtek. Całe szczęście, trochę się uspokoiłam, gdy zrozumiałam, że to był tylko zły koszmar, ale przypomniało mi się, że to co zadziało się kilka dni temu, nie było jedynie snem. Na tą myśl po prostu chciało mi się płakać. Wiedziałam jednak, że muszę być silna i pośpiesznie wstałam z łóżka, umyłam się, naszykowałam i wyruszyłam do pracy. Nie miałam nawet ochoty nic jeść, czułam od rana lekkie mdłości.
Tego dnia jeździłam już z Miłoszem, ale niestety spotkanie z Niedźwieckim było nieuniknione. Weszłam szybko do sali odpraw, Wojtek wszedł dosłownie moment później i od razu zajął miejsce koło mnie. Sama nie wiem, co wtedy mną kierowało, ale może po prostu byłam tak naiwna, że liczyłam na chociażby przeprosiny z jego strony, dlatego też zaczęłam z nim rozmowę:
- Wojtek, ja tego nigdzie nie zgłoszę, ale...
- O czym ty mówisz? - przerwał mi. Nie wiedziałam, czy udawał głupiego, czy po prostu nie rozumiał, co mam na myśli.
Popatrzyłam mu w oczy i z wielkim bólem na sercu, powiedziałam cichym głosem:- Zgwałciłeś mnie.
- Przestań, Zuzia - rzucił szybko. - Sama tego chciałaś, przecież widziałem.
- Nie chciałam - westchnęłam.
Wojtek najwyraźniej musiał zauważyć pierścionek zaręczynowy na moim palcu, bo chwile później odparł:
- Spróbuj gdziekolwiek o tym powiedzieć, a Zapała dowie się, jaką ma puszczalską narzeczoną.
Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć. Do sali weszła Jaskowska i reszta policjantów, może to i nawet lepiej, bo ta rozmowa i tak nie zmierzała w dobrym kierunku. Niedźwiecki czuł się bezkarny, a ja wiedziałam, że najprawdopodobniej, już zawsze tak będzie. Modliłam się jedynie, żebym była pierwszą i ostatnią kobietą, którą skrzywdził.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz