15. Tosiek

376 9 0
                                    

Ostrożnie weszłam do jednego z magazynów, przeczucie podpowiadało mi, że znajdę go właśnie tam. Jednak myliłam się, Tośka nigdzie nie było, a ja już poczułam się kompletnie bezsilna. Wiedziałam, że stojący pod moim domem, samochód zarejestrowany na Korka to nie mógł być przypadek.
Z rozmyśleń wyrwał mnie telefon, dzwonił Krzysiek... z pretensjami do mnie.
- Zuza, czy ty jesteś niepoważna? Do cholery, gdzie ty jesteś? Nic ci się nie stało? - wypytywał
Zdziwiłam się, lecz szybko okazało się, że moja matka w obawie, że może czekać na mnie niebezpieczeństwo, poinformowała Krzyśka o moich planach. Zapała był niesamowicie zdenerwowany. Nie dziwiło mnie to, modliłam się jedynie, aby Jaskowska nie dowiedziała się o moim samowolnym działaniu - nie dość, że naraziłam siebie i dziecko, to mogłam po prostu wystraszyć porywaczy oraz samego Korka. Było mi naprawdę głupio. Postanowiłam pojechać na komendę, nie mogłam znaleźć sobie miejsca.
Na komendzie czuć było nerwową atmosferę, wszystkie inne sprawy tego dnia zeszły na drugi plan, liczył się Tosiek i jego odnalezienie. Przesiedziałam z Jackiem kilka godzin, próbowaliśmy kojarzyć fakty, znaleźć cokolwiek, co naprowadziłoby nas na jakikolwiek ślad, gdy nagle do pokoju dyżurnego wbiegła Emilka.
- Porywacze dzwonili - rzuciła szybko. - Żądają okupu na dzisiaj, mówili o jakiś opuszczonych magazynach za miastem.
- Bardzo dobrze - odparł Jacek. - Zorganizujemy tą kasę, zorganizujemy ATowców, odbijemy Tośka.
- Tylko jest jeden problem. Zuza, - Drawska zwróciła się do mnie - oni chcą dostać ten okup od ciebie. Nie mogę cię o to prosić...
Zamurowało mnie. Myślałam, dlaczego akurat ode mnie? Zapewne jeden z ludzi Korka poinformował go o mojej ciąży, a ten wiedział, że cała akcja zostanie na pewno przeprowadzona spokojniej ze względu na mój stan.
- Emilka, zrobię to. Pomogę wam. Spokojnie, będzie dobrze. Wszystko się uda - próbowałam ją pocieszyć, jednak sama okropnie się bałam. Nie tylko ja, w oczach dyżurnego też dostrzec można było sporą obawę. - Ale... jesteś pewna, że porywacze mówili o tych magazynach? Ja byłam tam rano, nie znalazłam Tośka. Cholera, - powiedziałam po chwili - tam obok tych magazynów, są garaże Tosiek musi tam być.
Byłam zła na siebie. Niesamowicie zła, że zapomniałam sprawdzić garaży, ale nie mogłam już tego cofnąć. Postanowiłam pomóc Zapałom w akcji odbicia Tośka. Kilka godzin później wszystko było już przygotowane. Emilka i Krzysiek z polecenia komendant Jaskowskiej zostali odsunięci od sprawy na czas akcji. Doskonale rozumiałam tą decyzję, chodziło o ich syna i nie mogliśmy dopuścić do samosądu. Na miejscu akcji oprócz mnie, była wyszkolona grupa antyterrorystyczna oraz kilku znajomych policjantów, wraz z Wojtkiem Niedźwieckim, który na kilka minut przed wejściem, ciągle dopytywał mnie, czy jestem pewna swojej decyzji. Jednak ja wiedziałam, że muszę pomóc Tośkowi.
Plan był taki, że wejdę pod do garaży, pod pozorem zostawienia okupu. Policja wkroczy, aresztuje Korka i jego ludzi, a następnie znajdą młodego Zapałę. Miałam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Weszłam do garażu. Zobaczyłam tam Tośka wraz z Korkiem, który trzymał mu przy głowie pistolet.
- Zuza... - powiedział chłopak. Widziałam, że był niesamowicie wystraszony.
- Zamknij się! - krzyknął Korek - Pani podkomisarz... - zwrócił się do mnie. - Który to miesiąc? - spytał wskazując na mój brzuch
- Nie przyszliśmy tu rozmawiać o mojej ciąży - zdenerwowałam się.
- Zuzia, spokojnie - usłyszałam głos w słuchawce, to był Wojtek, mieliśmy się na łączach. - Zależy nam na bezpieczeństwie, nie podburzaj go niepotrzebnie.
- Odpowie mi pani? Czy mam od razu sprezentować mu kulkę?
- Piąty...
- Gratuluję - zaśmiał się. - Może pani szepnąć tam do słuchaweczki, że jeśli pani koledzy wejdą... bo dobrze wiem, że stoją przed magazynem, to bez wahania go zabiję.
Wystraszyłam się. Nie tego się spodziewaliśmy. Zaczęłam bać się o życie swoje, Tośka, jak i mojego dziecka.
- Masz pieniądze i oddaj dzieciaka - rzuciłam szybko.
- Pieniądze... hm... - zaczął Korek - pieniądze to był tylko pretekst, żeby panią zobaczyć, pani Kowal. Tęskniłem.
- Zuzia, to psychopata, spokojnie. Nie odzywaj się niepotrzebnie. Żadnych nieprzemyślanych ruchów. Jak tylko da ci Tośka, wchodzimy! - mieliśmy się z Wojtkiem ciągle na liniach, jednak to nie pomagało mi się uspokoić
Kiedy Korek powiedział, że to mnie chciał zobaczyć - zrozumiałam, że chodziło mu o mnie, nie o Tośka. Postanowiłam więc zaryzykować.
- Oddaj go, ale weź mnie. To o mnie ci chodzi, tak?! - krzyknęłam
- Ale pani podkomisarz, niech pani pomyśli, jak w tej całej sytuacji czuje się niejaki sierżant Zapała. Ten to ma - zaśmiał się. - Albo zginie jego syn, albo hmm... jak panią nazwać? Albo syn, albo kochanka, w sumie nie sama, a ze swoim dzieckiem. Decyzja należy do pani.
Po jego słowach, nie zawahałam się nawet sekundy. Wiedziałam, że będąc w jego rękach, mam większe szanse na przeżycie niż Tosiek. W końcu to ja byłam policjantką i nie mogłam o tym zapomnieć.
- Weź mnie - odparłam. Podeszłam do niego. Tosiek popatrzył na mnie wystraszonym wzorkiem, jakby pytał, czy jestem pewna, co robię. Nie mogłam postąpić inaczej. Korek puścił Tośka, a ten uciekł, natomiast ja wyjęłam broń. Mierzyliśmy w siebie nawzajem z Korkiem, ja mierzyłam mu w serce, a on w moje Maleństwo.
- Wchodzimy! - usłyszałam Wojtka w słuchawce
Stało się, policja wraz z antyterrorystami weszli do budynku. Usłyszałam strzał i momentalnie zamarłam. Wypuściłam dłoń z ręki. Korek postrzelił mnie w brzuch.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz