8.14. okno

109 8 0
                                    


Minął jakiś czas. Obserwowanie ciągłych uśmieszków, jakiś słodkich spojrzeń Matyldy i Krzyśka stawało się coraz to trudniejsze. Zaczynałam zauważać, że Zapała lepiej dogaduje się z nią niż ze mną, a to niesamowicie bolało.
Tego dnia jak zwykle siedziałam w pracy, ogarniając jakieś papiery związane z biurem. Nie ukrywam, że było ich naprawdę sporo, jednak moje wszystkie myśli były związane z Krzyśkiem, co zupełnie mi nie pomagało w skupieniu się.
- Dzień dobry pani - usłyszałam nagle. Podniosłam wzrok znad kartek i zobaczyłam przystojnego bruneta. Pomyślałam, że to pewne kolejny klient.
- Pan był umówiony? Jeśli tak, to trzeba momencik poczekać, bo pan Zapała właśnie wyszedł.
- Pan Zapała do mnie dzwonił i mówił, że ma jakieś okno do naprawienia. Ja się tym mam zająć.
- A... no tak... mówił mi - rzuciłam szybko i uśmiechnęłam się. - Zaprowadzę pana - odparłam wstając od biurka. Chwilę później byliśmy już w gabinecie Krzyśka. - To ja może pana zostawię i gdyby był jakiś problem to pan po prostu...
- Robert - przerwał mi. - Żaden pan.
- Zuza - powiedziałam ściskając jego dłoń. - Jeśli pan... Jeśli byś czegoś potrzebował to śmiało - rzekłam i wróciłam do swojej pracy.
Serce waliło mi jak szalone. Sama już nie wiem, czy poczułam coś do Roberta, bo był tak strasznie przystojny czy po prostu buzowały mi hormony. Nie chciałam się zakochiwać, bo nie miałam jakiegoś dużego szczęścia do mężczyzn, a w mojej głowie ciągle był Krzysiek, ale wiedziałam, że moje uczucia są silniejsze niż cokolwiek innego i nie umiem ich zatrzymać.
Kilkanaście minut później Robert wyszedł już z gabinetu Zapały i zwrócił się do mnie:
- Wszystko już naprawione.
- Mam coś zapłacić czy Krzysiek się z tobą...
- Pan Zapała już się ze mną rozliczył - przerwał mi.
Robert patrzył na mnie tak niesamowicie ciepłym spojrzeniem, że naprawdę nogi się pode mną uginały. Nie chciałam, żeby już sobie szedł, dlatego też zaproponowałam mu kawę, a ten całe szczęście, od razu się zgodził.
- Gdybym wiedział, że pracują tu takie piękne kobiety jak ty, to chyba sam bym coś popsuł, żeby częściej tu wpadać.
- No już nie przesadzaj - zaśmiałam się. Nie ukrywam, jego słowa dość mi schlebiały.
- Ja nie przesadzam, taka prawda. Może i będę trochę zbyt bezpośredni, ale po prostu muszę cię o to zapytać.
- O co chodzi? - rzuciłam zdziwiona.
- Może dałabyś się zaprosić na jakieś piwo?
- Piwo? No chyba w moim stanie jest to raczej niewskazane - odparłam patrząc na swój brzuszek.
- A no tak... przepraszam, ja... nie zauważyłem. Zaprosiłbym cię na kawę, ale pewnie twój mąż czy tam chłopak nie będzie zadowolony.
- My... chyba już nie jesteśmy razem...
- Nie rozumiem jak można zostawić tak cudowną kobietę - odparł, a ja od razu się uśmiechnęłam. - Czyli zgodzisz się iść ze mną na kawę?
- Zrobimy tak, że ja dam ci swój numer, a ty za jakiś czas do mnie zadzwonisz i dogadamy szczegóły - powiedziałam, a następnie właśnie to zrobiłam.
Miałam mętlik w głowie, bo Robert naprawdę wydawał się być spoko facetem, takim opiekuńczym, kochanym, no a na dodatek był szalenie przystojny, ale ja ciągle gdzieś tam w głębi czułam coś do Krzyśka. Jednak serce podpowiadało mi, że ja i Zapała już nigdy nie będziemy razem. Pomyślałam, że zwykłe wyjście na kawę czy ciastko z Robertem, przecież może być również jedynie przyjacielskim spotkaniem. Stwierdziłam, że dam mu szansę, bo bałam się, że będę kiedyś żałować, że skreśliłam tak wspaniałego mężczyznę, a co jeśli to on był miłością mojego życia?
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i nie ukrywam, że z każdą sekundą chyba coraz bardziej byłam nim zauroczona. Tak cudownie się do mnie uśmiechał i patrzył na mnie tak bardzo ciepłym spojrzeniem. Miałam ochotę od razu go przytulić czy nawet pocałować, ale wiedziałam, że muszę się powstrzymać. Niestety, ta dość romantyczna chwila została nam szybko przerwana.
- Co tu się dzieje? - usłyszałam nagle. To był Zapała, który wraz z Matyldą wrócił z jakiejś akcji na mieście. - Kim pan jest?
- Robert był naprawić okno i...
- Ale pan już naprawił to okno, tak? - Krzysiek zapytał dość stanowczym tonem.
- No tak - westchnął.
- To proszę wyjść i zostawić moją narzeczoną w spokoju - powiedział, a Robert bez większego słowa po prostu wyszedł. Matylda też stwierdziła, że najlepiej będzie jak zostawi nas samych i udała się do gabinetu.
Zachowanie Zapały naprawdę bardzo mocno mnie zdziwiło. Zupełnie nie potrafiłam zrozumieć o co mu chodzi, bo w końcu, oczywiście jeśli dobrze zrozumiałam nie byliśmy już razem.
- Co to miało być? - rzuciłam.
- Mnie pytasz? - odparł zdenerwowany. - Wychodzę na moment, a ty już podrywasz jakiegoś pierwszego lepszego.
- Ale o co ci chodzi? Jesteś zazdrosny?
- Tak, jestem! Bo cię kocham, do cholery! - krzyknął, a mnie jakby zamurowało.
Nie wiedziałam co powinnam odpowiedzieć ani jak się zachować, zresztą Krzysiek chyba też. Nie wiedziałam, czy jego słowa są prawdziwe, czy mnie nie okłamuje. Popatrzyłam mu w oczy. Zupełnie nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, dlatego też po dość długiej chwili ciszy, rzuciłam:
- Pojadę po Kubę. Odbiorę go wcześniej, bo... już ci ogarnęłam te dokumenty.
- To poczekaj moment, załatwię coś tylko szybko i pojadę z tobą - powiedział.
- Nie - odparłam szybko. - Chcę być teraz sama.
- Jasne - westchnął, a ja od razu wyszłam.
Było mi tak strasznie głupio, że go odrzuciłam, ale czułam się lekko zmieszana tym wszystkim i nie wiedziałam, co robić dalej.
Starałam się chociaż na kilka minut przestać o tym myśleć, na całe szczęście w miarę szybko mi się to udało, bo gdy tylko odebrałam Kubę, ten od razu zasypał mnie milionem opowiadań i historii ze szkoły.
- Mamusiu - rzekł mój synek w pewnym momencie.
- Tak, skarbie?
- Wy z tatą się jeszcze kochacie?


Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz