5.4. ,,cały czas go kochałam"

155 12 1
                                    

Porozmawialiśmy dłuższą chwilę i, gdy miałam już wychodzić, do gabinetu wszedł Krzysiek. Zamurowało mnie, jakbym zupełnie zapomniała, że przecież mogę go tam spotkać. Wszystko do mnie wróciło. Każdy jego pocałunek, każda nasza wspólnie spędzona noc, każdy dotyk.
Zapała popatrzył na mnie poważnym, ale jednocześnie niesamowicie smutnym wzrokiem. Nie wiedziałam, jak się zachować.
- Mamo, mamo! - krzyknął Kubuś. - Ten pan jest prawdziwym policjantem? - spytał, wskazując na Krzyśka.
Wzrok Zapały przeniósł się prosto na mojego... na naszego synka. Poczułam się okropnie, zabrałam mu dziecko i bez większego słowa, po prostu uciekłam.
- Kochanie, musimy już iść - rzuciłam szybko. Bałam się, jak może potoczyć się ta rozmowa.
- Zuza - odezwał się Zapała, łapiąc mnie za rękę. Po moim ciele przeszedł dreszcz, dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo ten cały czas za nim tęskniłam. - Możemy pogadać?
- Nie teraz... Spotkajmy się jutro, okej? Wyślę ci adres smsem.
- Okej - westchnął, a ja szybko z Kubusiem wyszliśmy z budynku.
Miałam naprawdę chyba z tysiąc różnych emocji w sobie. Chciałam jednocześnie krzyczeć z radości, płakać, rzucić się Krzyśkowi na szyję. Nie mogłam doczekać się naszego jutrzejszego spotkania, bo chyba ciągle coś do niego czułam.
Szybko jednak się ogarnęłam, nie mogłam pozwolić, by Filip cokolwiek zauważył. Nie chciałam go zranić. Zrobił tak wiele dla mnie i dla Kubusia.
- Cześć, kochanie - rzucił Zalewski, gdy weszliśmy do domu.
- Hej - odparłam pośpiesznie.
- Gdzie byliście?
- Na komendzie! - krzyknął zadowolony Kuba. - Spotkałem dziadka Adama i prawdziwego policjanta?
- Tak? I jak ci się podobało? - spytał, biorąc go na ręce.
- Było super! Jak będę duży, to zostanę policjantem!
Byłam niesamowicie wdzięczna, że miałam przy sobie tak cudownego mężczyznę, jakim był Filip. Kochał mnie oraz Kubusia całym sobą, robił wszystko, aby nigdy niczego nam nie zabrakło. Pomimo tego, że moje serce chyba w dalszym ciągu należało do Krzyśka, to doskonale wiedziałam, że nie mogę zostawić Zalewskiego i związać się na nowo z Zapałą. To by mnie zbyt wiele kosztowało, Krzysiek nieraz już mnie ranił, oszukiwał, a ja pragnęłam jedynie spokoju, który zapewniał mi Filip.
Nastał wieczór, położyłam Kubusia spać, na całe szczęście zasnął naprawdę szybko. Chciałam spędzić trochę czasu z Zalewskim. Modliłam się w duchu, żeby jego bliskość sprawiła, że wybiję sobie Krzyśka z głowy. Filip jak zwykle zresztą, robił jakieś rzeczy związane z pracą. Siedział na kanapie przy komputerze, a ja usiadłam koło niego i oparłam swoją głowę o jego klatkę piersiową.
- Skarbie - westchnęłam.
- Co? - spytał sucho. Zbliżyłam się do Zalewskiego i zaczęłam całować go po szyi. Ten jednak szybko się ode mnie odsunął. - Zuza, pracuję.
- No chodź do mnie - rzuciłam.
Zalewski tak po prostu wstał z kanapy i nic nie mówiąc, przeniósł się do swojego gabinetu. Nie ukrywam, że jego zachowanie naprawdę mnie uraziło, ale niestety, nie był to pierwszy raz. Dla Filipa to nie ja byłam najważniejsza, a praca. Starałam się to jakoś tam zrozumieć, ale nie było to łatwe. Czasem po prostu czułam się samotna. Aby dużo nie myśleć, poszłam spać.
Obudziłam się dość wcześnie, a Filipa nie było już w łóżku. Zapewne, jak zwykle wstał prawie nad samym ranem, żeby pracować.
- Nie śpisz? - spytał Zalewski, gdy weszłam do kuchni.
- Nie... - westchnęłam.
- Zuza, - zaczął, podchodząc do mnie - przepraszam cię za wczoraj. Wiem, że... po prostu źle się zachowałem.
- Nic się przecież nie stało - rzuciłam szybko. Okłamałam go, bo najzwyczajniej nie chciało mi się tłumaczyć, dlaczego ta sytuacja mnie zabolała.
- Nie jesteś na mnie zła?
- Nie jestem - uśmiechnęłam się do niego. - Wszystko w porządku
- Może spędzimy dziś razem wieczór?
Jego propozycja niesamowicie mnie zaskoczyła, ale również ucieszyła. Byłam już prawie pewna, że może coś sobie przemyślał. Okazało się jednak inaczej.
- Jasne - odparłam.
- Świetnie, bo mam dziś spotkanie... pójdziesz ze mną.
- Myślałam, że zapraszasz mnie na randkę.
- Zuza, nie mam czasu na jakieś durne randki. Mam spotkanie w sprawie biznesu, facet z Niemiec chce ze mną współpracować. Myślę, czy nie otworzyć tam nowej kliniki...
- Słucham? - przerwałam mu. - Mam się przeprowadzić z tobą i Kubusiem do Niemiec?
- Możliwe - rzucił szybko.
Nie miałam ochoty nawet kontynuować z nim tej rozmowy. Pogodziliśmy się chyba na jakieś dwie minuty i na nowo pokłóciliśmy. Niestety, ale było to już dla nas dość typowe. Wiem, że Filip chciał dla mnie i Kubusia jak najlepiej, ale nie wyobrażałam sobie wyprowadzić się teraz do innego kraju. Nawet w Norwegii nie czułam się do końca swojo, naprawdę tysiąc razy bardziej wolałabym zostać we Wrocławiu.
Nastał wieczór, Zalewski wyszedł na kolację, ja uśpiłam Kubusia i zadzwoniłam do Zapały. Przez kłótnie z Filipem zupełnie zapomniałam, że obiecałam mu spotkanie.
- Cześć - rzuciłam, gdy odebrał telefon.
- Zuza, hej
- Masz czas teraz? Możemy się spotkać i pogadać?
- Jasne, gdzie? - spytał.
- U mnie... Filipa nie ma.
- Okej
Podałam Krzyśkowi adres, a ten już pół godziny później był na miejscu. Zapukał do drzwi, szybko poszłam je otworzyć.
- Wejdź, proszę - rzuciłam. Udaliśmy się do salonu. - Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty?
- Nie, dzięki.
Staliśmy na przeciwko siebie i śmiało mogę powiedzieć, że czułam się co najmniej niezręcznie. Patrzyłam na Krzyśka i przypomniało mi się to, co pomiędzy nami niegdyś się zadziało. Było mi naprawdę głupio, przez to jak zachowałam się te kilka lat temu.
- Przepraszam - westchnęłam.
- Ale za co? - spytał wyraźnie zdziwiony.
- Przecież wiesz...
Zapała spojrzał na mnie, a po moim ciele przeszedł dreszcz, gdy nagle jego ręka powędrowała na moje ramie. Może to i głupie, ale miałam ochotę w tamtym momencie by po prostu go pocałować. Cały czas go kochałam, a im bliżej mnie był, to to uczucie się tylko nasilało, jednak kompletnie nie wiedziałam, czy ten cokolwiek do mnie czuje.
Postanowiłam jednak się odważyć.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz