6.3. tajemnica Filipa

120 14 2
                                    

Stanęłam na przeciwko okna i jak najszybciej tylko potrafiłam, rozbiłam je. Oczywiście rozcięłam sobie przy tym prawie całą dłoń, to był naprawdę obrzydliwy widok.
- Cholera! - krzyknęłam z bólu.
Miałam już próbować przeciskać się przez to okno, gdy nagle usłyszałam znajomy głos:
- Zuza? - powiedziała, a mnie jakby spadł kamień z serca. Poczułam, że pomoc właśnie nadeszła. Odwróciłam się i zobaczyłam Marcela. - Co ty robisz?
- Błagam cię, pomóż mi... - westchnęłam, podchodząc do niego. - Zabierz mnie do szpitala albo...
- Nie - rzekł stanowczo.
- Co?
Syn Filipa nic nie odpowiedział, rzucił mną o ścianę, uderzając przy tym kilka razy. Zupełnie nie rozumiałam całej sytuacji. Czyżby on współpracował z tymi bandytami? Wszystko wskazywało, że niestety tak.
- Spróbuj jeszcze raz cokolwiek zrobić, jakkolwiek uciec, a... twój syn może zapomnieć, że kiedykolwiek miał matkę - odparł niesamowicie poważnym i zdenerwowanym tonem. - Albo wiesz co? - dodał po chwili. - Przyprowadzę tego bachora tu i zabiję go na twoich oczach, a potem zajmę się tobą, szmato.-
 Zrób ze mną co chcesz, ale nie krzywdź Kubusia... - westchnęłam.
Marcel nawet nic nie odpowiedział, jedynie głupio się zaśmiał i tak po prostu wyszedł. Zaczęłam niesamowicie martwić się o swojego synka, chyba nie przeżyłabym gdyby cokolwiek mu się stało. Zrobiłabym dla Kuby wszystko, a nawet oddała własne życie.
Sama nie wiem, ile czasu minęło, ile przesiedziałam płacząc. Nie potrafiłam nawet się ruszyć, strach mnie sparaliżował. Cały czas modliłam się, żeby ktokolwiek mnie uratował. Liczyłam, że Krzysiek jakoś dowie się, że nie ma mnie na komendzie i zacznie mnie szukać, ale chyba z każdym momentem traciłam swoją nadzieję.
Usłyszałam nagle, że ktoś wchodzi do budynku. Zobaczyłam kątem oka, że był to jeden z bandytów wraz z synem Zalewskiego.
- Co z nią robimy? - spytał Marcel.
- A co chcesz? Możemy z chłopakami od razu się jej pozbyć.
Na jego słowa tak najzwyczajniej zamarłam. Bałam się, że to już mój koniec, że oni chcą mnie zabić, ale na szczęście ich dalsza rozmowa troszkę mnie uspokoiła.
- No coś ty... Chcesz mieć całą wrocławską policję, jak znajdą jej ciało?! Pomyśl trochę! - krzyknął syn Filipa. - Trzeba wyciągnąć od niej jak najwięcej informacji i ją wypuścić...
- Przecież pójdzie na psy i wszystko im wyśpiewa, suka jedna.
- Ja już dobrze wiem, co chcę z nią zrobić - zaśmiał się, a ja miałam w sobie jakieś dziwne obawy.
- Co? - spytał.
- Skoro mój ojciec mógł ją ruchać, to ja też mogę... - rzucił, podchodząc do mnie. Kucnął na przeciw i popatrzył mi w oczy, natomiast ja pośpiesznie spuściłam wzrok.
Już raz przeżyłam gwałt i było to coś wręcz obrzydliwego. Wiedziałam, że nie wytrzymam psychicznie, jeśli ktoś znów mnie aż tak mocno skrzywdzi. Marzyłam tylko wtedy, aby znaleźć się jak najbliżej Krzyśka, poczuć jego bliskość, bezpieczeństwo, które mi zawsze dawał.
- Błagam, nie... - westchnęłam.
- Przecież jesteś taka piękna, taka seksowna. Masz idealne ciało, nawet pomimo tego, że urodziłaś tego bachora...
- Proszę cię - powiedziałam błagalnym tonem.
- Cycki też masz niezłe - zaśmiał się i tak nagle położył rękę na moich piersiach. Automatycznie się od niego odsunęłam, jednak on na nowo się zbliżył, siadając koło mnie. - Chcesz, żeby twój syn jeszcze trochę pożył? - spytał, jednak ja byłam aż tak wystraszona, że nie potrafiłam nawet mu cokolwiek odpowiedzieć. - Do jasnej cholery! Tak czy nie?! - krzyknął po chwili. - Mam już wysłać ludzi, żeby go zabili?!
- Nie... proszę cię... - rzuciłam, a po moich policzkach poleciało całe morze łez. - Zrób ze mną co chcesz, ale... nie krzywdź Kubusia.
- Co chcę, powiadasz?
- Tak, ale... zostaw Kubę w spokoju - westchnęłam.
- Mhm... - wymamrotał i szybko włożył swoją dłoń pod moją bluzkę.
Nie podobało mi się to, nijak nie kręciło, a po prostu sprawiało, że chciałam zwymiotować. Marcel obrzydzał mnie swoim zachowaniem. Bałam się, że zaraz mnie najzwyczajniej zgwałci.
- Przestań, błagam...
- No dobrze, przecież nie zabawię się z tobą, jak kolega patrzy - zaśmiał się. - Chyba, że ty też byś chciał? No popatrz, jaka dobra dupa z niej - zwrócił się do tego mężczyzny. - Mój ojciec wiedział, co wybiera. Zuza, my wychodzimy, a ty tu grzecznie siedź - powiedział, a chwilę później nie było już ich w magazynie.
Cały czas zastanawiało mnie tylko jedno, o co im chodziło z Filipem? Czemu zachowywali się, jakby nie wiedzieli o jego śmierci? No i najważniejsze... Czyżby mój były mąż był zwykłym bandytą, kryminalistą? Przez tyle lat nie wiedziałam nawet z kim żyję, z kim mieszkam i z kim sypiam. Czułam się po prostu okropnie...
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Byłam już nie dość, że okropnie zestresowana, tak i zmęczona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Kompletnie nie mam pojęcia, ile spałam, ale prawda była taka, że nie za bardzo chciałam się budzić, jednak, gdy już otworzyłam oczy, zobaczyłam, że jestem w samej bieliźnie. Miałam najgorsze przeczucia.
- Co się... - odparłam wystraszona.
- Zuza - usłyszałam. Marcel stał nade mną i bacznie przyglądał się mnie, a nawet nie mnie, a mojemu ciału. - Jesteś seksowniejsza niż myślałem.
- Zostaw mnie...
- Tęskniłaś za synem? - spytał, ale ja zupełnie nie rozumiałam, o co mu chodzi. - Tęskniłaś czy nie, do cholery?!
- Tak - rzuciłam pośpiesznie.
- Chodź, młody - powiedział i tak nagle w pomieszczeniu znalazł się mój synek.- Mama! - krzyknął, podbiegając do mnie. Widziałam, jak Kubuś niesamowicie jest zdenerwowany i przejęty całą sytuacją.
- Poszedłem na plac zabaw, wujek miał zaraz przyjść, ale ten powiedział, że zna Filipa i ciebie, i mogę z nim pójść. Jesteś na mnie zła? Mówiłaś, że nie mogę rozmawiać z obcymi, ale ten pan cię zna.
- Spokojnie, kochanie. Nie jestem zła. - odparłam, przytulając swoje maleństwo. - Mama nie pozwoli ci zrobić krzywdy, na pewno...
- Już koniec tych czułości! - przerwał mi i po prostu odsunął z ogromną siłą Kubusia ode mnie.- Mama... - powiedział mój synek, a następnie zaczął płakać.
- Nie rób mu nic - zwróciłam się do Marcela. - Błagam.
Syn Zalewskiego podszedł do mnie i popatrzył w oczy, a po krótkiej chwili, odezwał się:
- Zabawimy się teraz, a twój syn zobaczy, jaką ma puszczalską mamusię.
- Nie przy Kubie... - westchnęłam. Marcel tylko głupio się zaśmiał, a ja nie mogłam nic zrobić, nijak zaprotestować. Byłam pewna, że jest już za późno, gdy zaczął mnie tak po prostu obmacywać po całym ciele.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz