3. ,,oszukiwanie Krzyśka nie jest dobrym pomysłem"

410 15 1
                                    


- Zuza - spojrzał na mnie, a ja bałam się, co za chwilę usłyszę. - Powiedz, czy to moje dziecko?
- Wojtek, między nami nic nigdy nie było.
- Ale...
- Nie było! - krzyknęłam szybko. Nie wiem, co on sobie wyobrażał, ale alkohol chyba uderzył mu do głowy i zaczął wymyślać jakieś głupoty. - Dobranoc - powiedziałam wstając z kanapy i udałam się do swojej sypialni.
Miałam stanowczo dość, żałowałam, że otworzyłam Wojtkowi drzwi. Byłam przekonana, że już kolejnego dnia cała komenda, a w tym Krzysiek oraz Emilka, będą wiedzieć o mojej ciąży. Sierżant Niedźwiecki nigdy nie był osobą godną zaufania. Stwierdziłam, że rano poruszę z nim ten temat, byłam gotowa wręcz błagać go by zachował dla siebie tą wiadomość, jednak nie było mi to dane.
Mimo tego, że była wczesna godzina, Wojtka nie było już w mieszkaniu. Załamałam się, ale po chwili zobaczyłam na lodówce kartkę, na której było napisane:
,,Dziękuję za pomoc. Nie chciałem Cię budzić, więc stwierdziłem, że zostawię tą kartkę. Jeśli potrzebowałabyś pomocy albo po prostu chciałabyś pogadać, to możesz na mnie zawsze liczyć. Jednak sądzę, że oszukiwanie Krzyśka nie jest dobrym pomysłem, ale to już Twoja decyzja.
Wojtek"
Zdenerwowałam się, co prawda Niedźwiecki napisał, że to moja decyzja jak postępuję, ale bardzo bałam się, że powie Krzyśkowi o ciąży. Nie mogłam do tego dopuścić, pośpiesznie zjadłam śniadanie, umyłam się i pomalowałam, a następnie ubrałam luźny sweter, który dość dobrze ukrywał mój brzuszek, na dodatek płaszcz też dobrze go maskował. 
Już gotowa, postanowiłam poszukać Wojtka. Najpierw pojechałam do jego mieszkania, dzwoniłam do drzwi i nic, dopiero po chwili przypomniało mi się o jego zgubionych kluczach.
Przeczucie podpowiadało mi, że znajdę go na komendzie, naprawdę bałam się tam jechać, bałam się, że ktoś się przyjrzy i zobaczy ciążę.
Nie wiedziałam co robić, jednak Niedźwiecki nie odbierał telefonu, na wiadomości również nie odpisywał, więc byłam zmuszona pojechać.Po upływie kilkunastu minut byłam już na miejscu, zatrzymałam się na parkingu i nawet nie wiem jak długo przesiedziałam w samochodzie. Snułam najczarniejsze myśli, co może się stać, chyba powoli zaczynało mi już odbijać.
- Zuza? - usłyszałam znajomy głos - Co ty tu robisz?



Jak myślicie, kto zobaczył Zuzę? Wojtek, Krzysiek, a może ktoś inny? Dajcie znać :)

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz