3.17. kłamstwo?

233 8 0
                                    

- Wojtek, do cholery! Miałeś mnie na bieżąco informować... - krzyknęłam do telefonu. Niedźwiecki nie odbierał ode mnie połączeń przez prawie cały dzień. Nie tak się umawialiśmy.
Nie wiedziałam kompletnie co robić, dopiero po chwili stwierdziłam, że muszę pojechać na komendę. Liczyłam, że właśnie tam go zostanę.
Pół godziny później byłam już na miejscu. Całe szczęście, złapałam Wojtka na korytarzu.
- Dlaczego nie odbierasz telefonu?!
- Uspokój się. Złość piękności szkodzi - zaśmiał się. - Jeśli nie widzisz to byłem w pracy...
- Dowiedziałeś się już czegoś?
- Tak - rzucił. - Byłem w tym klubie. Powiedziałem, że jestem kumplem tego Macieja, ale rzekomo gdzieś wyjechał. Ochroniarz twierdzi, że nie wie gdzie on jest.
- I co teraz zamierasz zrobić?
- Byłem u Jacka. Chciałem, żeby sprawdził mi adres Macieja... Nie zgodził się.
Wiedziałam, że skoro Wojtkowi nie udało się zdobyć tego adresu to musiałam zrobić to ja. Poszłam więc do dyżurnego.
- No kogo moje oczy widzą? - Jacek od razu ucieszył się na mój widok. - A co ty tu robisz?
- Wpadłam zobaczyć, co słychać - rzuciłam szybko. - Wiesz co? Ktoś cię szuka na dole - wymyśliłam coś pośpiesznie. Musiałam zostać sama w pokoju dyżurnego, aby sprawdzić adres Macieja.
- Ale kto?
- Chyba Juliusz - odparłam. - Idź zobacz czego chce, a ja ci tu wszystkiego przypilnuje.
Jacek całe szczęście, po moich słowach wyszedł. Jak najszybciej usiadłam przy jego biurku. Po chwili miałam już adres Macieja.
Pośpiesznie uciekłam z pokoju dyżurnego. Całe szczęście, udało mi się złapać Niedźwieckiego przed komendą. Pochwaliłam się szybko swoją zdobyczą i stwierdziłam, że pojadę z nim do Macieja.
Mimo tego, że chyba nie darzyłam go ogromnym uczuciem, na pewno nie tak silnym jak miłość do Krzyśka, ale byłam niesamowicie zła - zarówno na siebie, jak i na Macieja... Zabawił się mną, zapewne potraktował jak zwykłą zabawkę. Sama nie wiem, czy w ogóle cokolwiek do mnie czuł, czy chciał może abym nie dowiedziała się, kto stoi za pobiciem Zapały?
Wojtek jednak kategorycznie mi zabronił i sam odstawił do domu. Nie mogła wysiedzieć w miejscu. Okropnie się zdenerwowałam, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, pojechałam więc do szpitala, do Krzyśka. Tylko tam czułam, że nie jestem samotna.
- Kochanie... - rzuciłam podchodząc do jego łóżka. Złapał go mocno za rękę i kontynuowałam. Wiedziałam, że pomimo tego, że jest w śpiączce, doskonale słyszy wszystko, co mówię. - Nawet nie masz pojęcia, jak za tobą tęsknię... Tęsknimy - uśmiechnęłam się, patrząc na swój brzuszek. - Mam nadzieję, że już niedługo będziemy wszyscy razem. Tak strasznie cię kocham, Krzysiek.
Sama nie wiem, ile tam siedziałam. Tylko przy nim mogłam chociaż na moment zapomnieć o swoich problemach.
Zobaczyłam, że na dworze zrobiło się ciemno. Postanowiłam więc wrócić do domu, aby nie musieć wysłuchiwać pretensji mojej matki - gdzie znów szlajam się będąc w ciąży i dlaczego narażam swoje dziecko. Tak jednak nie było. Weszłam do mieszkania i ujrzałam moją mamę siedzącą na kanapie, wyglądała na dość przerażoną.
- Co się stało? - rzuciłam szybko podchodząc do niej. Miałam najgorsze przeczucia, które niestety okazały się być prawdą.
- Przyszedł tu jakiś mężczyzna, taki wysoki, gruby... Wyglądał dość podejrzanie, ale otworzyłam. Powiedział, że cię szuka... Na początku był miły, ale potem... Dziecko! Ja się bałam o swoje życie!
- Zrobił ci coś? - spytałam. Niesamowicie się denerwowałam, naprawdę.
Okazało się jednak, że ten bandyta dość szybko zostawił moją mamę w spokoju. Wiedziałam od razu od kim mowa, to był ten sam facet, który niegdyś groził mi przed komendą, a kilka dni później zaatakował z samego rana Krzyśka.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu. To był Wojtek - liczyłam, że ma jakieś nowe informacje odnośnie całej sytuacji, że dowiedział się czegokolwiek. Pośpiesznie więc odebrałam.
- I jak?
- Zuzia... - zaczął. Jego ton głosu był jakiś dziwny. Trudno to opisać, ale brzmiał jednocześnie na wystraszonego, smutnego, ale też okropnie złego.
- Coś się stało? Gdzie jesteś?
- Przyjadę do ciebie, dobrze? Musimy pogadać.
Oczywiście, zgodziłam się. Koniecznie musiałam dowiedzieć się, o co dokładnie chodzi. Szybko jednak przypomniałam też sobie o Julce. Przecież jeśli ten niebezpieczny mężczyzna był w moim mieszkaniu to szybko może znaleźć też ją, w końcu chodziło głównie o nią. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby mojej młodszej siostrzyczce cokolwiek się stało. Czułam się za nią niesamowicie odpowiedzialna, nawet pomimo tego, że w głowie ciągle miałam myśl o jej romansie z Krzyśkiem. 
Co prawda nie potwierdziła tych przypuszczeń, ale coś wewnątrz mnie mówiło mi, że mam racje, bo dlaczego Zapała pomagał by jej od tak? Co jeśli naprawdę mnie z nią zdradził? A jak głupia cały ten czas czekam i czekam, aż Krzysiek się wybudzi, aż w końcu będzie ze mną. Sama już nie wiedziałam, co robić. Mnie i Julkę czekała bardzo poważna rozmowa. Musiałyśmy wyjaśnić sobie wszystko, zadzwoniłam więc do niej pośpiesznie. Chciałam też obgadać zarówno z nią, jak i Wojtkiem obecną sytuację, która z każdym dniem robiła się coraz bardziej niebezpieczna.
Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam coś strasznego, naprawdę. Wojtek wyglądał okropnie, był cały poobijany, miał ogrom siniaków na twarzy, a z buzi leciała mu krew.
- Cholera - rzekłam na jego widok. - Co ci się stało?
- Mogę wejść?
- Jasne - rzuciłam i udaliśmy się do salonu. Poprosiłam mamę, aby zostawiła nas w spokoju, ta jednak mnie nie posłuchała. Przygotowała szybko zimny okład dla Wojtka i stwierdziła, że musi dowiedzieć się, o co chodzi, więc zostanie z nami. - Masz, przyłóż sobie - rzuciłam do Niedźwieckiego, podając mu okład.
- Nie zaopiekujesz się mną? Sam mam sobie to trzymać? - spytał chamsko. Nic nie odpowiedziałam, nie chciałam się kłócić. Przyłożyłam mu to do buzi. Ten popatrzył na mnie i po chwili dodał:
- Możesz usiąść mi na kolanach... - złapał mnie za pośladki i chciał do siebie przysunąć, jednak ja szybko zareagowałam.
- Wojtek!
- Nie pamiętasz już, jak się umawialiśmy? - szepnął mi na ucho. - Powiedziałaś, że zrobisz co tylko będę chciał, a doskonale wiesz, czego ja chcę...

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz