8.12. córka

103 8 0
                                    


- Możesz mnie nienawidzić... Z resztą... ja sam siebie już nienawidzę. Gdybym mógł tylko cofnąć czas... Oddałbym wszystko, żeby...
- O co ci chodzi? - przerwałam Zapale. Nie ukrywam, że byłam naprawdę zdziwiona jego słowami.
- Poroniłaś... przeze mnie.
- Nie poroniłam - rzekłam. - Z małą wszystko okej - uśmiechnęłam się patrząc na swój brzuszek.
- Z małą?
- Tak, będziemy mieć córeczkę.
Gdy lekarz powiedział mi, że z maleństwem jest w porządku, naprawdę odetchnęłam z ulgą. Okazało się, że to krwawienie to jedynie jakieś pęknięta naczyńko i nie ma najmniejszych powodów do obaw. Ginekolog stwierdził jednak, że wyglądam na niesamowicie zestresowaną, byłam również bardzo odwodniona, dlatego też miałam zostać kilka dni na obserwacji.
- Moje skarby - rzucił Zapała. Widziałam, jak cieszy się na wieść, że z dzieckiem w porządku. - Na pewno wszystko dobrze?
- No tak... - westchnęłam.
- Czyli wychodzisz już do domu, tak?
- Nie, Krzysiek - rzuciłam szybko. - Lekarz powiedział, że powinnam zostać na jakiś czas w szpitalu, żeby... nic złego się nie stało - odparłam. Prawda była taka, że cieszyłam się, bo będąc te kilka dni na oddziale czekał mnie święty spokój, ale czułam, że naprawdę będę tęsknić za Kubusiem, no i może za Zapałą, nawet pomimo tego, co mi zrobił.
- Potrzebujesz jakiś rzeczy? Przywieźć ci coś z domu? - zapytał.
Zrobiłam Krzyśkowi całą listę najpotrzebniejszych rzeczy, takich jak chociażby dres, jakaś bluza, kapcie czy szczotka do włosów i kilka chwil później Zapała pojechał do mieszkania, aby mi to wszystko przywieźć.
Myślałam, że korzystając z chwili samotności, zdrzemnę się, ale niestety, szybko okazało się, że nie uda mi się to. Dosłownie z dwie minuty po wyjściu Krzyśka, do sali weszła moja matka z Julką. Nie chciałam ich widzieć, a co dopiero z nimi rozmawiać, ale nie miałam gdzie uciec czy chociaż gdzie się ukryć.
- Cześć - powiedziała moja siostra. - Jak się czujesz? Jak z...
- Czego chcecie? - przerwałam jej.
- Zuzanno, może byś się trochę milej odzywała do swojej matki!
- Mamo, przestań - rzuciła Julka. Widziałam, że jest bardzo zażenowana zachowaniem naszej mamy.
Nastała cisza, taka okropna cisza. Zapewne żadna z nich nie miała pomysłu, co powinna powiedzieć w tej okoliczności. Mojej siostrze naprawdę było głupio, ale mama wyglądała jakby zupełnie nie rozumiała o co chodzi. Czułam, że nic sobie nie robi z tego, co się zadziało.
Postanowiłam przerwać tą niezręczną sytuację.
- Dlaczego? - zapytałam je. - Dlaczego to zrobiłyście?
- Dziecko, zrobiłam to tylko dlatego, żeby ci pomóc! Nie moja wina, że ty nie potrafisz sobie sama dobrać partnerów! Ja ci tylko pomogłam! I tak prędzej czy później rozstałabyś się z tym Zapałą! - rzekła mama.
- A ty? Co z tego miałaś? - zwróciłam się do swojej młodszej siostry.
- Kasę... - westchnęła. - Ale Zuzka, ja nie chciałam, żeby...
- Wyjdźcie, obie - przerwałam jej stanowczym tonem.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to... daj znać - rzuciła Julka, gdy na całe szczęście, bez większej kłótni wraz z mamą wyszła.
Zaczęłam myśleć o tym wszystkim. Nie wiedziałam, czy powinnam wybaczyć chociażby mojej siostrze, bo w końcu w przeciwieństwie do mojej matki, ta chociaż czuła jeszcze jakąś skruchę. Ale po prostu bałam się, że znów będzie tak jak zawsze, że przez kilka tygodni będzie wszystko w porządku, a potem po raz już kolejny zaczną się te wszystkie wymiany zdań, kłótnie i inne, a ja nie miałam na to najzwyczajniej w świecie siły i w końcu nie chciałam też przesadnie się denerwować. Musiałam myśleć o maleństwie, które w sobie nosiłam.
Byłam chyba już tak niesamowicie tym wszystkim zmęczona, że moment po ich wyjściu od razu zasnęłam. Obudził mnie dopiero głos Krzyśka:
- Zuza, Zuza...
- Co jest? - rzuciłam, gdy powoli otwierałam oczy.
- Zasnęłaś. Postanowiłem, że cię obudzę, bo pewnie gdybyś teraz się wyspała to troszkę nudziłabyś się w nocy - zaśmiał się. Prawda była taka, że Zapała miał sporo racji, w końcu znał mnie jak nikt inny. - Przywiozłem ci rzeczy z domu - dodał po chwili. - Skoczyłem jeszcze do sklepu i popatrz co kupiłem - rzucił wyjmując z plecaka malutkie różowe śpioszki.
- Są piękne - westchnęłam. - Takie malutkie... Pamiętam jak Kubuś był taki mały, a teraz...
- Duży chłopak z niego - dodał Krzysiek.
- Duży, a jaki mądry...
Po tobie Zuza - rzucił. - Jest mądry i wrażliwy, tak jak jego mama - odparł, a następnie złapał mnie za rękę, a ja tylko się szczerze uśmiechnęłam.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz