3.3. ,,już ci się znudziłem?"

272 13 1
                                    

- Rozumiem, że skoro jest taka młoda to nie chce jeszcze dzieci? - spytała matka Krzyśka. Nie zdawała sobie sprawy, że porusza najdrażliwszy bolesny dla mnie temat.
- Zuza nie może mieć dzieci - rzucił stanowczo. - Aczkolwiek nie jest to temat na teraz.
- Tego jeszcze brakowało! Na co ci ta cała Zuza, skoro nawet nie da ci dziecka? To nie jest prawdziwa kobieta... - te słowa najbardziej mnie uderzyły. Jakby ktoś po prostu walnął mnie w twarz z całej siły.
Jak gdyby nigdy nic weszłam do salonu i zabrałam swój telefon. Krzysiek popatrzył na mnie dość zmieszanym wzrokiem, zapewne zastanawiał się, czy słyszałam jego rozmowę. Nie potrafiłam od tak ukryć swoich uczuć, smutku, który we mnie narastał, gdy tylko przypomniałam sobie słowa jego matki. Poczułam się bezsilna, bezwartościowa. Zapała najwyraźniej to zauważył i powiedział:
- Będziemy się już zbierać.
Krzysiek chciał objąć mnie w tali, jednak odrzuciłam go. Naprawdę sądziłam, że kompletnie nic nie znaczę.
- Przestań - rzuciłam szybko.
Wyszliśmy z pomieszczenia bez słowa. Nie miałam nawet zamiaru pożegnać się z jego matką, nie po tym co usłyszałam na swój temat. Kilka chwil później byliśmy już w samochodzie.
- W porządku, kotek? - spytał Zapała, głaskając mnie po kolanie. Ja jednak nie odpowiedziałam, nie miałam ochoty robić jakichkolwiek scen przy dzieciach.
- Pokłóciliście się? - rzekł nagle Tosiek. Nie ukrywam, nie spodziewałabym się takiego pytania, choć śmiało mogę powiedzieć, że dało się wyczuć dość napiętą atmosferę pomiędzy mną a Krzyśkiem.
- Nie - odparłam stanowczo.
Cała droga do domu minęła nam w zupełnej ciszy. Gdy byliśmy już na miejscu, chyba zaczęłam unikać Krzyśka. Położyłam Gajkę spać, przeczytałam jej bajki. Dość szybko zasnęła. Tosiek natomiast zajął się sam sobą i poszedł grać na konsoli, pomimo tego, że miał się przygotowywać na jutrzejszy dzień w szkole, jednak nie miałam już sił by się z nim kłócić. Popatrzyłam na zegarek, wskazywał jedenastą wieczorem. Korzystając z tego, że Krzysiek brał właśnie prysznic, położyłam się spać. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
- Zuza - usłyszałam. Najwyraźniej Krzysiek chciał ze mną pogadać, jednak zauważył, że śpię. Usiadł obok mnie. Pogładził po czole i pocałował. - Kocham cię bardzo, kotek - szepnął. Zadziałało to na mnie.
- Ja ciebie też - powiedziałam i usiadłam na łóżku. Popatrzyłam na Zapałę smutnym wzrokiem.
- Myślałem, że śpisz... Ale nie o to chodzi - zaczął. - Przepraszam cię za moją mamę. Nie powinna tak mówić - westchnął.
- To nie twoja wina, Krzysiek. Może to i ja zbyt nerwowo zareagowałam.
- Wiesz, że cię kocham? Najmocniej... - odparł. Gdy tylko słyszałam takie słowa z jego ust, to od razu robiło mi się jakoś cieplej na sercu.
Zbliżyliśmy się do siebie, a ja wtuliłam się w niego i naprawdę szybko zasnęłam. Czułam się tak niesamowicie bezpiecznie w jego ramionach. Wiedziałam, że zawsze mnie uchroni, nieważne co by się działo.
Kolejny dzień zapowiadał się zupełnie normalnie. Odwieźliśmy Tośka do szkoły, a Gajkę do przedszkola, natomiast my udaliśmy się na komendę. Biorąc pod uwagę fakt, iż mieliśmy jeszcze sporo czasu do odprawy - Krzysiek powiedział, że musi pójść w jedno miejsce coś załatwić, nie chciał jednak zdradzać mi szczegółów. Korzystając z chwili wolnego czasu, pouzupełniałam zaległe raporty oraz wszystkie dokumenty.
Było za piętnaście dziewiąta i miałam iść się przebrać, lecz nagle do naszego pokoju wszedł Krzysiek z pięknym bukietem czerwonych róż i kubkiem kawy.
- A to co? Chcesz przekupić Jaskowską, żeby dała ci podwyżkę? - zaśmiałam się
- To dla ciebie - rzekł Zapała wręczając mi te dość niespodziewane prezenty. Ucieszyłam się, naprawdę. Taki mężczyzna jak Krzysiek to prawdziwy skarb.
- Z jakiej to okazji?
- Bez okazji - uśmiechnął się do mnie. - Nie mogę już kupić swojej kobiecie kwiatów czy kawy?
- Możesz i to kiedy tylko chcesz, ale nie obraziłabym się, gdyby do tego było jeszcze... no nie wiem, może jakieś ciastko? - zażartowałam
Krzysiek położył swoje ręce na moim ciele. Popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy, chciałam musnąć jego ust, gdy tą romantyczną chwilę przerwał nam dyżurny.
- Co wy tu jeszcze robicie? - spytał wchodząc do pomieszczenia
- Odprawa dopiero za kilka minut - odpowiedziałam. Bałam się z czym tym razem do nas przychodzi.
- Odpuście sobie odprawę na dziś. Macie pilne wezwanie na ulicę Komandorską 125a. Doszło do jakiegoś włamania. Lećcie szybko się przebrać i jedźcie tam - odparł wychodząc z pomieszczenia. Gdy to nastąpiło Krzysiek namiętnie mnie pocałował.
- Sierżancie Zapała, obywatele nas potrzebują - zaśmiałam się i kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu interwencji.
Dowiedzieliśmy się, co miało miejsce, spisaliśmy wszystkie zeznania i tyle mogliśmy zrobić. Zdaliśmy raport Jackowi, a ten kazał odebrać nam przerwę - wróciliśmy więc na komendę.
- Idziemy na stołówkę? - spytał Krzysiek, gdy wchodziliśmy do budynku
- Wiesz co? Nie jestem głodna.
- No to może kawka?
- Jak chcesz to idź - westchnęłam. Nie ukrywam, chciałam pozbyć się Zapały. Musiałam załatwić jedną ważną sprawę.
- Chcę iść, ale z tobą - Krzysiek pogłaskał mnie po ramieniu. Naprawdę głupio było mi go spławiać.
- Chciałabym pobyć chwilę sama... - rzuciłam pośpiesznie.
- Kotek, ale coś się stało? - spytał wyraźnie zdziwiony, ale również zmartwiony
- Nie, Krzysiek. Daj mi chwilę, proszę - powiedziałam i szybko pocałowałam go w policzek, następnie udałam się przed komendę, gdzie czekał na mnie Wojtek.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać? - odparł niezbyt miłym tonem
- O Julce...
- Nie mamy o czym - przerwał mi. Chciał odejść, jednak złapałam go za rękę.
- Wojtek, oboje jesteśmy dorośli... Ja po prostu nie chcę, żebyś zrobił jej to samo, co mnie.
Doskonale wiedziałam, że Niedźwiecki wie o czym mówię. Naprawdę bałam się, że mógłby ją skrzywdzić. Ten jednak nic nie odpowiedział, popatrzył na moją rękę, która ciągle go dotykała, a następnie - tak nagle, pogładził mnie po policzku i chciał pocałować. Nie spodziewałabym się tego. Gdy jego usta już prawie musnęły moje, ocknęłam się i szybko mu się wyrwałam, krzycząc przy tym:
- Ogarnij się, w końcu...Dość rozstrzęsiona wróciłam na komendę, poszłam prosto do pokoju policjantów, w którym siedział Krzysiek popijając kawę.
- Gdzie byłaś? - spytał
- Przejść się - wymyśliłam pośpiesznie. Nie chciałam opowiadać mu o tym zajściu.
- Okej... - westchnął, wyczułam w jego głosie coś dziwnego. Może widział, jak Wojtek prawie mnie całuje? Po swoich słowach po prostu wyszedł z pomieszczenia. Nie wiedziałam nawet, gdzie poszedł.
Po chwili znalazłam go w radiowozie. Próbowałam zagadać o co mu chodzi, jednak nie chciał odpowiedzieć. Reszta patrolu minęła nam w zupełnej ciszy. Gdy wróciliśmy na komendę, wypełnialiśmy raporty. Zapała skończył jako pierwszy, wyszedł z naszego pokoju. Kilka minut później przyszedł już w cywilnych ubraniach, zostawił broń i chciał udać się chyba do domu, ale beze mnie.
- Nie poczekasz na mnie? - rzuciłam. Jego zachowanie niezbyt mi się spodobało.
- Wojtek nie może cię odwieść? - powiedział arogancko. Wstałam od biurka i podeszłam do Krzyśka.
- O co ci chodzi? Było wszystko dobrze, a...
- A co? Już ci się znudziłem? - spytał, jego ton był naprawdę dziwny.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz