6.10. ból

154 11 2
                                    

Otworzyłam oczy i zupełnie nie wiedziałam, gdzie jestem. Rozejrzałam się i po chwili dotarło do mnie, że leżę na łóżku szpitalnym, pod kroplówką, a na krześle koło łóżka siedzi mój wujek.
- Dziecko... - rzucił, gdy zobaczył, że się obudziłam. - Jak się czujesz?
- Gdzie Kubuś?
- Zuziu... - westchnął.
- Gdzie jest mój syn? - spytałam. Niesamowicie się o niego martwiłam.
- Policja go znalazła... Wyszedł chyba sam z mieszkania i...
- I co?
- Potrącił go samochód - powiedział, a mnie zamurowało.Poczułam jakby serce nagle mi stanęło. Miałam najgorsze przeczucia. Bałam się, że przez własną głupotę oraz lekkomyślność, po prostu straciłam swoje dziecko.
- Co z nim?
- Na całe szczęście, nic poważnego. Jest lekko poobijany i tyle - rzekł, a mi kamień spadł z serca.
- Chcę go zobaczyć...
- Nie, Zuza. To nie będzie teraz możliwe.
- Dlaczego? - spytałam, zupełnie nie rozumiejąc, o co chodzi. - Wujku, co się dzieje? Gdzie jest mój syn?
- U Krzyśka, ale ustaliłem z nim, że nie powinnaś na jakiś czas widywać się z Kubą.
Zamurowało mnie. Może i ostatnim czasem, nie byłam idealną matką, a wręcz przeciwnie, byłam po prostu okropna, naraziłam na tak wielkie niebezpieczeństwo swojego synka. Nigdy nie chciałam do tego dopuścić, ale najzwyczajniej, pogubiłam się w tym wszystkim. Nie umiałam już racjonalnie myśleć, jakkolwiek się odnaleźć. Wiedziałam, że potrzebuję pomocy specjalisty, ale bałam się iść chociażby do psychologa.
- To też mój syn - odparłam stanowczo.
- Dziecko, - zaczął - ja wszystko rozumiem, ale...
- Nic nie rozumiesz - przerwałam mu.
Taka była prawda. To wszystko tkwiło jedynie we mnie, więc mój wujek nie miał prawa oceniać mojego zachowania, chociaż doskonale wiedziałam, że wczoraj przegięłam. Upiłam się tak, jak chyba jeszcze nigdy i naraziłam swoje dziecko na bezpieczeństwo, nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby ten samochód go tak po prostu przejechał.
Całe szczęście, udało mi się szybko wyprosić Profosa ze szpitala, więc po odczekaniu krótkiej chwili stwierdziłam, że wypisuję się na własne żądanie. Czułam się w miarę dobrze i jedyne, czego chciałam to znaleźć się blisko swojego synka, a wiedziałam, że na pomoc wujka nie mogę liczyć.
Godzinę później byłam już przed drzwiami do mieszkania swojej siostry. Coś podpowiadało mi, że to właśnie tam znajdę Krzyśka oraz Kubusia. Pośpiesznie zapukałam, a po upływie jakiejś minuty, Julka otworzyła.
- Cześć - rzuciła, widocznie zdziwiona moją osobą.
- Mogę wejść? - spytałam, moja siostra od razu się zgodziła. - Gdzie Kuba?
- Nie ma go. Krzyśka zresztą też - westchnęła.
- Gdzie oni są?
- Nie wiem... Pewnie u Krzyśka w mieszkaniu. - powiedziała. - On ze mną zerwał, po tym jak... była ta cała akcja z Kubą. Stwierdził, że nie chce cię ranić. Zresztą ja też nigdy nie chciałam, Zuza.
Popatrzyłam na nią wzrokiem pełnym bólu. Niby celem Julki nie było mnie skrzywdzić, ale jednak to zrobiła, ona, jak i Zapała. Nie chciałam jednak o nich za dużo myśleć. Jedyne, co się liczyło to odzyskanie mojego synka.
- Daruj sobie - rzuciłam i szybko wyszłam od niej.
Pojechałam wprost do domu Krzyśka. Zadzwoniłam do drzwi, a on od razu otworzył.
- Zuza? Nie powinnaś być w szpitalu? - spytał, jednak ja nie zamierzałam z nim nawet rozmawiać.
Po prostu weszłam do mieszkania, omijając Zapałę. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Kubusia.
- Gdzie on jest?! Gdzie jest mój syn?!
- Adam ci nie mówił, że stwierdziliśmy, że będzie lepiej, jak przez jakiś czas nie będziesz się widywać z...
- Wy stwierdziliście? - przerwałam mu zdenerwowana. - To ja już nie mam nic do gadania? W końcu to też mój syn...
- Tak, Zuza, ale... potrzebujesz pomocy, psychologa, jakiegoś terapeuty.
Krzysiek miał sporo racji. Doskonale wiedziałam, że powinnam udać się do jakiegoś specjalisty, porozmawiać z kimś o tym, co się stało, ale nie potrafiłam. Wolałam udawać, że wszystko jest w porządku.
- Nie - odparłam. - Gdzie jest mój syn, do cholery?
- W sypialni - westchnął, a ja pośpiesznie chciałam tam wejść, ale Zapała złapał mnie mocno za rękę i zatrzymał. - Nie pozwolę, żebyś znowu go skrzywdziła, Zuza - rzekł stanowczym tonem. - Uporaj się najpierw z tym, co masz w głowie, z tym swoim... uzależnieniem, a potem wychowuj dziecko. Do tego czasu Kuba zostanie ze mną.
Słowa Krzyśka tak cholernie mnie zabolały. Poczułam jakby to wszystko było moją winą, a ja po prostu nie potrafiłam sobie poradzić z tym, co działo się wokół mnie.
- Nie jestem uzależniona...
- Proszę cię, daj sobie pomóc - zaczął, łapiąc mnie za ręce. - Zrób to dla Kubusia. Oboje nie chcemy, żeby widział, jak leżysz pijana, jak... Zrozum mnie, robię to dla jego dobra.
- Dla jego dobra chcesz mnie od niego odsunąć? - spytałam, a po moich policzkach poleciały łzy.
- Zuza, to nie tak... - westchnął.
- A jak? Myślisz, że... to dla mnie takie łatwe? Mój mąż umarł, a potem okazał się być zwykłym bandytą... Jego syn mnie porwał, zgwałcił - powiedziałam, płacząc. - Nie mogłam liczyć na ciebie, na Julkę.
Krzysiek mocno mnie przytulił i próbował uspokoić. Pomimo tego, że byłam na niego naprawdę zła, to chyba tylko tego tak serio potrzebowałam.
- Przepraszam, nie powinienem był tak mówić... - szepnął mi do ucha.
- Daruj sobie - rzekłam, a następnie szybko się od niego odkleiłam.
- Zuza, ja podjąłem już decyzję.
- Jaką? - spytałam.
- Odnośnie ciebie i Kuby - rzucił, a ja miałam najgorsze przeczucia. Bałam się, że Zapała może i nawet będzie chciał odebrać mi prawa rodzicielskie do naszego syna.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz