5.10. drugie dziecko?

164 10 2
                                    

Obudziłam się tak niesamowicie szczęśliwa, jak chyba jeszcze nigdy. Kubuś jeszcze spał, zresztą tak jak Zapała, którego jednak postanowiłam obudzić. Zbliżyłam swoje usta do jego i obdarzyłam Krzyśka małymi, delikatnymi pocałunkami.
Ta wspólnie spędzona noc, pomimo tego, że do niczego większego między nami nie doszło, i tak uświadomiła mi, że to właśnie Zapała jest mężczyzną, z którym chcę spędzić resztę swojego życia. To po prostu umocniło mnie w uczuciach do niego, które i tak były niesamowicie ogromne. Byłam gotowa zostawić Filipa, od tak. Nie liczyło się dla mnie nic więcej, oprócz Krzyśka.
- Budzimy się - szepnęłam, uśmiechając się.
- Zuza... - westchnął Zapała, otwierając powoli oczy. - Nie śpisz już?
- Nie - rzuciłam szybko i go pocałowałam. Czułam się jak w niebie.
- Wyspałaś się, kotek?
- Wyspałam. Chyba tak dobrze, jak jeszcze nigdy - powiedziała, tuląc się do niego. - Kocham cię. Zawsze cię kochałam, Krzysiek.
Taka była prawda, pomimo tego, że to Zalewski był moim mężem, w sercu miałam jedynie Zapałę.
- Ja ciebie też - rzekł.
- Rozwiodę się z Filipem, obiecuję. Stworzymy prawdziwą rodzinę... ja, ty i nasz synek.
Krzysiek mocno mnie przytulił, a ja w końcu poczułam się spełniona. Doskonale wiedziałam, że Zalewski zareaguje niesamowicie źle, a wręcz może i agresywnie, ale szczerze, miałam go zupełnie gdzieś. Wtedy liczył się tylko Zapała i wszystko byłoby po prostu idealne, gdyby tej romantycznej chwili nie przerwał nam dzwonek do drzwi, może nawet nie dzwonek, a chamskie dobijanie się do nich.
- Nie otwieram, Zuza. Nie wiem kto - powiedział stanowczo Krzysiek.
- Kuba się zaraz obudzi, otwórz.
- Kotek, nie... - westchnął. Doskonale zauważyłam, że Zapała bardzo się denerwuje.
- To ja otworzę...
- Nie - przerwał mi, wstając z łóżka. - Otworzę - rzucił i podszedł do drzwi, a ja postanowiłam, że będę obserwować całą sytuację.
Krzysiek pośpiesznie je otworzył, a przed nimi zobaczyłam dwóch dość napakowanych mężczyzn, nie wyglądali oni za ciekawie, a mogę śmiało rzecz, że naprawdę blisko było im do najzwyklejszych bandytów.
- Zapała - zaśmiał się jeden z nich.
- Czego chcecie? - spytał Krzysiek.
- Gdzie jest kasa?!
- Dajcie mi jeszcze kilka...
- Kasa! - przerwał, a następnie popatrzył na mnie. Jego wzrok po prostu mnie zmroził, okropnie się bałam. - Jeśli spóźnisz się chociaż o dzień, to chętnie zabawimy się z tą cudowną panienką.
- Zróbcie ze mną co chcecie, ale jej nie krzywdźcie.
- Zapała, coś ty... Wolę wyruchać ją, a nie ciebie - zaśmiał się. - Pamiętaj, kasa! - krzyknął, odchodząc wraz ze swoim kolegą.
Strach mnie sparaliżował i zaczęłam zastanawiać się w jakie gówno wpakował się Krzysiek. Zgubiłam się zupełnie, bo z jednej strony, kochała go całym sercem, chciałam mu nawet pomóc, ale nie do końca wiedziałam, jak. Z drugiej strony, po prostu się bałam o siebie i o Kubę. Ci bandyci wyglądali na tak niesamowicie groźnych i byłam wręcz pewna, że mogą nas po prostu skrzywdzić. Wiedziałam, że nie mogę narażać na to swojego dziecka.
Szybko obudziłam Kubusia i chciałam wyjść z nim z mieszkania, ale zatrzymał nas Krzysiek.
- Zuza, wytłumaczę ci to...
- Nie musisz - powiedziałam stanowczo.
- Wracasz do Filipa, tak? - spytał, jednak ja nie odezwałam się nawet słowem. - Jeszcze moment temu mówiłaś, że mnie kochasz, że się z nim...
- Moment temu nie wiedziałam, że zadajesz się z jakimiś zbirami! - przerwałam mu. - Pomyśl, że mogliby zrobić coś Kubie... Daj znać, jak sobie wszystko poukładasz - westchnęłam, opuszczając mieszkanie.
Czułam się naprawdę źle i pomimo tego, że nie chciałam to musiałam wrócić do Zalewskiego, bo w końcu, nie miałam już gdzie indziej się udać. Liczyłam jednak, że Filip będzie w pracy, a ja poukładam sobie wszystko w głowie, w samotności, jednak tak nie było.
- Zuza - rzucił Zalewski podchodząc do mnie, gdy wraz z synkiem weszłam do mieszkania. - Kochanie moje...
- Idź do swojego pokoju - zwróciłam się do Kubusia, a ten od razu mnie posłuchał.
- Kupiłem mu nową zabawkę, jest w pokoju, ale... dla ciebie też coś mam - rzekł, dając mu ogromny bukiet pięknych, czerwonych róż.
- Są cudowne...
- To nie wszystko. Proszę - powiedział Filip, a po chwili wręczył mi małe pudełeczko, a w nim był naszyjnik. Wyglądał na niesamowicie drogi, ale wspanialszego chyba nie widziałam nigdy w swoim życiu.
- Nie musiałeś.
- Musiałem - odparł. - Ubierzesz go?
- Tak - rzuciłam szybko i moment później miałam już ten śliczny podarunek na szyi. - Z jakiej to okazji?
- Bez okazji. Po prostu chciałem, żebyście pamiętali, jak bardzo was kocham - rzekł, gładząc mnie po policzku.
Tak już było zawsze. Filip chyba sądził, że pieniędzmi i drogimi prezentami zrekompensuje mi i Kubusiowi swoją nieobecność. Początkowo to mi się naprawdę podobało, czułam się po prostu jak księżniczka, która może mieć wszystko o czym tylko zamarzy, ale z czasem zaczęłam czuć się niesamowicie samotna i z pewnością mogę stwierdzić, że wolałabym trochę więcej spędzonego wspólnie czasu, niż tych wszystkich prezentów.
- Też cię kocham - westchnęłam, chociaż nie do końca wiedziałam, czy taka jest prawda, jednak po szybkim zastanowieniu się, była już wręcz pewna, że to z Zalewskim mogę liczyć na pewną i bezpieczną przyszłość, a właśnie tego chciałam dla swojego synka.
- Przepraszam cię, że kłamałem... Powinienem był ci wcześniej powiedzieć, że mam dziecko.
- Spokojnie - odparłam. - Najważniejsze, że w końcu mi to powiedziałeś. Lepiej późno niż wcale - zaśmiałam się.
- Jesteś najwspanialszą kobietą o jakiej mogłem marzyć, Zuza.
- Przestań... - westchnęłam.
- Skarbie, ale taka jest prawda. Mam pomysł - dodał po chwili. - Zjedzmy dziś rodzinną kolację... Ja, ty, Kubuś. Zadzwonię po swojego syna, może ściągnij mamę, wujka...
- Filip, nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Dlaczego? Wiesz co sobie ostatnio myślałem? - spytał.
- Co?
- Kuba powinien mieć rodzeństwo - odparł, a mnie po prostu zamurowało. Nie potrafiłam uwierzyć w jego słowa i modliłam się, abym się przesłyszała. - Zróbmy sobie dziecko, takie nasze... nawet teraz.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz