6.16. mąż

101 9 1
                                    

- To dziecko tu cały czas biega, wy się kłócicie! Ja potrzebuję spokoju, Krzysiu, a nie jakiejś telenoweli na żywo! - odparła.
- Mamy się wyprowadzić?
- Oni nie się wyprowadzą, ty zostań.
Nagle, zupełnym przypadkiem, drzwi do pokoju Kubusia się otworzyły i wydało się, że po prostu podsłuchuję ich rozmowę.
- Zuza, - zaczął Krzysiek - Beata nie miała nic złego na myśli.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc popatrzyłam na Zapałę smutnym wzrokiem. Ten chyba też miał mały mętlik w głowie.
- Wychodzimy dzisiaj z Krzysiem - zwróciła się do mnie.
- Tak? A gdzie? - spytałam.
- Muszę iść do swojego klubu, przypilnować kilku rzeczy, no ale nie mogę przecież pójść tam sama. Krzysiu będzie mi towarzyszył, a ty... uspokój trochę to swoje dziecko.
- Beata, po pierwsze nie mów tak do Zuzy, a po drugie to też moje dziecko - Zapała natychmiast stanął w mojej obronie. Byłam mu za to wdzięczna.
- No dobrze, Krzysiu - rzuciła. - Uspokój się już, bo złość piękności szkodzi. Będę gotowa o dwudziestej, tymczasem muszę się odprężyć po tym... przedszkolu! - krzyknęła i poszła do siebie, na szczęście.
Nie miałam ochoty rozmawiać z Zapałą, więc szybko weszłam do pokoju Kubusia. Krzysiek chyba wyczuł, że potrzebuję chwili z dala od niego i nie naciskał.
Nawet nie wiem, ile czasu spędziłam razem ze swoim synkiem, na pewno dość sporo. Jakoś przed dwudziestą Krzysiek, dość elegancko ubrany wszedł do pokoju.
- Wychodzę - rzucił szybko.
- Okej? - westchnęłam. Naprawdę było mi przykro, pomimo tego, że wiedziałam, że Zapała idzie do pracy. - O której wrócisz?
- Postaram się jeszcze przed północą, kotek - powiedział, a następnie podszedł do mnie i Kubusia i mocno nas przytulił. - Będę tęsknił.
- Ja za tobą też, tato - rzekł nasz synek.
Zapała wyszedł z Beatą z mieszkania, a ja zajęłam się Kubusiem. Zjedliśmy razem kolację, obejrzeliśmy bajkę i mój synek poszedł spać, natomiast ja, z racji, iż dochodziła północ postanowiłam poczekać na Krzyśka, ale nie było tak, jak mi obiecał. Nie wrócił szybko.
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam na kanapie. Obudził mnie dopiero dźwięk otwieranych drzwi.
- Krzysiek? - rzuciłam szybko, podnosząc się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam właśnie Zapałę z wielkim siniakiem na twarzy. - Co się stało? Gdzie Beata?
- Nic, kotek. Poszła gdzieś... z jakimś facetem czy kimś - westchnął, podchodząc do mnie.
- Co ci się stało?
- Nieważne - rzekł. Krzysiek położył rękę na moim kolanie, a następnie pocałował mnie w czoło. Widziałam, że po prostu liczy, że uda mu się mnie urobić i nie będę już więcej dopytywać, tak jednak nie było.
- Kto cię pobił? - spytałam stanowczo.
- Zuza, nie gadajmy o tym.
- Jak ty w ogóle masz zamiar wstać do pracy?
- Przecież pani podkomisarz nie obrazi się, jak chwilkę się spóźnię - zaśmiał się.
- Ja może i nie, ale gorzej z Jaskowską - powiedziałam i szybko wstałam z kanapy. - Dobranoc - rzuciłam chłodno, a następnie udałam się do sypialni. Była już tak wykończona, że momentalnie zasnęłam.
Obudził mnie rano budzik. Krzysiek jeszcze spał. Chciałam, aby trochę odpoczął, więc po cichu wstałam i poszłam się ogarniać. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zaczęłam przygotowywać śniadanie, gdy do kuchni weszła nagle Beata.
- Krzysiu śpi? - spytała.
Postanowiłam, że to dobra chwila, aby szczerze z nią porozmawiać.
- Możesz tak na niego nie mówić?
- Ale dlaczego?
- Bo to mój... - zaczęłam.
- Twój co? - przerwała mi. - Chłopak? Narzeczony? Dziewczynko, prawda jest taka, że Krzysiu mógłby mieć dziesięć takich jak ty. Łączy was jedynie ten bachor.
- Nie mów tak o naszym synku - powiedziałam. Nie ukrywam, Beata bardzo mnie zdenerwowała.
Wiedziałam, że ta kłótnia może przerodzić się w coś większego, agresywniejszego. Nigdy nie pozwałam, aby ktokolwiek obrażał moje dziecko. Całe szczęście, emocje załagodził Krzysiek, który przerwał nam rozmowę.
- Co się dzieje? - rzucił, podchodząc do nas.
Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć, dość szybko odezwała się Beta. Zapewne nie chciała, aby Zapała coś złego sobie o niej pomyślał.
- Nic, nic - odparła. - Takie babskie sprawy - uśmiechnęła się do Krzyśka.
- Tak, babskie sprawy... Pójdę do Kubusia - westchnęłam, wychodząc z kuchni. Najzwyczajniej nie chciałam uczestniczyć już dłużej w tej dość bezsensownej rozmowie.
Weszłam do pokoju naszego synka, ale ten jeszcze spał. Po cichu usiadłam na krześle, które znajdowało się koło jego łóżka i popatrzyłam na Kubusia. Prawda była taka, że gdyby nie on, już dawno rozstałabym się z Zapałą. Krzysiek ostatnim czasem zachowywał się jak nie on, tak zupełnie inaczej. Czułam, że coś jest na rzeczy, że może łączy go coś więcej z Beatą, ale wiedziałam, że prawdopodobnie tak szybko się tego nie dowiem. Nie chciałam też go śledzić czy przeglądać mu telefon w ukryciu, bo byłam pewna, że to wpędzi mnie w jeszcze większe paranoje.
Nawet nie wiem, ile tak siedziałam przy Kubusiu. Chociaż wtedy trafiła się chwila, abym jakoś poukładała sobie wszystkie myśli, które miałam w głowie, a było ich naprawdę sporo.
- Zuza, idziemy? - usłyszałam nagle. Odwróciłam się i zobaczyłam Krzyśka, zaglądającego przez drzwi.
- Jesteś gotowy?
- Tak - odparł.
- To idziemy - rzuciłam szybko. Pocałowałam mojego syna w czoło i udałam się wraz z Zapałą do samochodu.
Droga do pracy minęła nam w zupełnej ciszy. Krzysiek chyba wyczuł, że mam do niego jakiś żal, że coś mnie dręczy, ale jakby bał się sam poruszać ten temat. Szczerze mówiąc, ja też nie miałam większej ochoty, żeby szczerze z nim o tym pogadać.
- Zuza - powiedział Zapała po zakończonej odprawie, gdy wsiadaliśmy do radiowozu. Byłam wręcz pewna, że da mi dziś spokój, jednak chyba najzwyczajniej zbierał się do tej rozmowy. Nic nie odpowiedziałam, chyba liczyłam, że odpuści. - Kotek, co się dzieje?
- A co ma się dziać? - spytałam.- Zachowujesz się jakoś dziwnie odkąd Beata z nami mieszka.
- Ja? Ja się dziwnie zachowuję? - rzekłam dość zdenerwowana. Postanowiłam, że skoro już zaczęliśmy tą trudną rozmowę, to powiem, co leży mi na sercu. - Krzysiek, to z tobą dzieje się coś złego. Wychodzisz w środku nocy, wracasz cały pobity...
- Przestań - przerwał mi.-
 Słucham?
- Możesz w końcu przestać, Zuza?! Chyba cały czas jesteś o mnie zazdrosna, pomimo tego, że nie daję ci żadnych powodów! - krzyknął. - Jesteś przewrażliwiona na moim punkcie! A przypomnę ci tylko, że nie jestem twoją własnością... nie jestem nawet twoim mężem, do cholery! Mam prawo wychodzić z kim chcę i gdzie chcę!
Słowa Krzyśka naprawdę mnie zabolały. Kochałam go całym sercem. Zawsze tak było, chyba już od naszego romansu, który niegdyś miał miejsce. Okłamywałam siebie i wszystkich innych, że to nic nie znaczyło, że to była jedynie chwilowa przygoda, ale przecież tak nie było. Już wtedy oddałam Zapale jakąś sporą część siebie. Wiele kosztowało mnie, aby wtedy szybko się uspokoić i tak po prostu nie rozpłakać się jak małe dziecko.
- A ja ci przypomnę, że jesteśmy w pracy. Nie jest to miejsce na takie rozmowy - westchnęłam cicho, a Krzysiek tylko spuścił głowę. Chyba było mu najzwyczajniej głupio.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz