2.19. odwiedziny

289 10 8
                                    

Weszłam na komendę cała w nerwach. Dziś miało odbyć się przesłuchanie mojego ojczyma. Nie wiedziałam, jak postąpić. Czy opowiedzieć o zaistniałych kiedyś zajściach, czy jednak zachować to w sobie. Byłam pewna, że to ostatnia już szansa by poniósł odpowiedzialność za to, jak mnie skrzywdził.
Udałam się do sali przesłuchań i zobaczyłam Krzyśka wraz z dyżurnym, zdziwiłam się.
- Co wy tu robicie? - spytałam siadając na krześle
- Ustaliłem, że to my panią przesłuchamy, pani komendant - odparł Jacek. - Co się wczoraj wydarzyło?
- Poszłam poszukać Juliusza i Luny w parku, spokojnie szłam i nagle dostałam czymś w głowie. Ocknęłam się dopiero w samochodzie, kiedy już wkroczyliście. I to tyle.
- Ten mężczyzna to pani ojczym, tak?
- Były ojczym - westchnęłam. - Po prostu, gdy mój tato zmarł to mama się z nim związała, zamieszkał z nami... Ale nigdy mnie nawet nie zaadoptował, więc nic nas nie łączy, na szczęście.
- W takim razie, czego on od pani chciał? - rzekł Krzysiek, a ja postanowiłam, że po kilkunastu latach w końcu wyrzucę z siebie ten cały ból.
- Tego, co zawsze...
- Czyli? - spytał Zapała
Wzięłam głęboki oddech, musiałam przypomnieć sobie to wszystko. Powiedziałam:
- Kiedy miałam szesnaście lat, on... on mnie... on mnie molestował. Nikt o tym nie wie... Nigdy nikomu nie mówiłam, ale jakiś czas temu on mnie znalazł i zaczął mi grozić.
Przesłuchanie trwało sporo czasu, widziałam, że zarówno dyżurny, jak i Krzysiek nie spodziewali się usłyszeć właśnie tego. Gdy wyszliśmy z pomieszczenia, wiedziałam, że przyszła pora aby porozmawiać z Zapałą.
- Coś się stało, Zuza? - rzucił wyraźnie zdziwiony, ale jakby w jego oczach było trochę nadziei. Może myślał, że chcę być z nim na nowo.
- Nie mów tak do mnie... Sądzę, że powinniśmy ograniczyć swoje relacje, tylko do tych zawodowych. Nie dzwoń do mnie, nie pisz i najlepiej w ogóle nie przychodź...
- Ale dlaczego? Przecież my wczoraj...
- To był błąd. Krzysiek, proszę cię. Nie komplikuj tego...
- Pani komendant - rozmowę przerwała nam Emilka. Zupełnie nie wiedziałam, czego może chcieć.
- Nie teraz - zwróciłam się do niej.
- Jakaś dziewczyna pani szuka, czeka przy recepcji. Mówi, że to pilne.
Nie miałam pojęcia, kto może chcieć tak szybko się ze mną zobaczyć. Udaliśmy się wszyscy na dół i naprawdę bardzo się zdziwiłam.
- Jeszcze jej tu brakowało - westchnęłam. - Czego chcesz? - spytałam podchodząc do swojej siostry
- Bardzo miłe powitanie bym powiedziała! Tyle czasu mnie nie było, a ty jak zawsze... Nie mówiłaś, że masz takich przystojniaków w pracy - odparła patrząc na Krzyśka, to nie pierwszy raz, gdy zrobiła mi dość sporo wstydu.
- Wródźcie do swoich obowiązków - powiedziałam do moich podwładnych. - A ty chodź ze mną.
Udałyśmy się z Julką, bo tak właśnie miała na imię, do mojego gabinetu. Naprawdę chciałam wiedzieć, co ją sprowadza do Wrocławia.
- Co się dzieje? - powiedziałam - Zawsze kiedy do mnie przyjeżdzasz czy dzwonisz, to masz jakiś problem. Co tym razem?
- Mama wyrzuciła mnie z domu...
- Słucham?! Co znowu zrobiłaś?
- Nie mogę ci powiedzieć. Pozwól mi się wprowadzić, chociaż na jakiś czas.
Zgodziłam się, jednak nie ukrywam - dość niechętnie. Moja siostra miała dopiero dziewiętnaście lat, a potrafiła wpakować się w kłopoty jak nikt inny.
Przez składanie zeznań oraz załatwianie prywatnych spraw, musiałam zostać trochę dłużej w pracy. Dopiero przed dziewiątą, udałam się do domu. W drodze przypomniałam sobie, że kompletnie zapomniałam poinformować Wojtka o pobycie Julki w naszym mieszkaniu i na odwrót. Wchodząc do domu, okazało się jednak, że nie było to konieczne
- Co wy robicie? - spytałam na ich widok, który szczerze mówiąc, nie należał do normalnych. Siedzieli razem na kanapie, grając w jakąś głupią grę na konsoli i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że byli do siebie przytuleni.
- Zuzia, spokojnie - zaczął Wojtek. - Nie chcesz ze mną grać, ale okazało się, że Julka chce - uśmiechnął się do niej.
- Julia, musimy zamienić kilka słów - udałyśmy się do sypialni. Chyba poczułam się trochę zazdrosna o Niedźwieckiego.
Nasza rozmowa jednak nie przyniosła żadnego skutku. Moja siostra po prostu mnie wyśmiała, a gdy zagroziłam, że jeśli nie przestanie podrywać Wojtka to wyrzucę ją z mieszkania, po prostu sama z niego wyszła. Nie przejęło mnie to, zawsze tak reagowała na nasze kłótnie. Uciekała, a następnego dnia jak gdyby nigdy nic wracała.
- Kochanie, - rzucił Wojtek podchodząc do mnie - nie musisz być zazdrosna. Ona... ona jest młoda, za młoda dla mnie. Mam ciebie i to ciebie kocham.
- Weźmy ślub - odparłam. Miałam nadzieję, że to może mi zapomnieć na dobre o Krzyśku. Wiedziałam też, że wtedy Julka nie przystawiałaby się tak do Niedźwieckiego.
- Ślub? Już teraz?

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz