16. dziecko

420 12 0
                                    

Stało się, policja wraz z antyterrorystami weszli do budynku. Usłyszałam strzał i momentalnie zamarłam. Wypuściłam dłoń z ręki. Korek postrzelił mnie w brzuch. Wojtek natychmiast do mnie podbiegł, krzycząc do radio, że potrzebuje karetki na cito. Potem wyniósł mnie z magazynu, a ja myślałam ciągle o swoim dziecku. Bałam się, że tego nie przeżyje. Zaczęłam płakać. Widziałam w oczach Niedźwieckiego bezradność.
Minęło kilka dni. Wyszłam ze szpitala. Jakimś cudem moja matka zgodziła się wrócić do siebie, pragnęłam spokoju i odpoczynku, jednak nie był mi on dany.
Był piątkowy wieczór, jak zwykle spędzałam go samotnie w domu. Myślałam o całej akcji z Tośkiem, o tym ryzyku - ciągle miałam to wszystko w głowie. Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Krzyśka.
- Wejdź - rzuciłam szybko. Zapała wszedł do mieszkania i udaliśmy się do kuchni.
- Byłem w szpitalu nie raz, ale powiedzieli mi, że nie chcesz nikogo widzieć. Nie odbierasz telefonów... - rzekł.
- Musiałam sobie wszystko poukładać w głowie.
Zapała podszedł do mnie, pogładził mnie po policzku, a ja nie miałam nawet siły się ruszyć.- Zuza, nasze dziecko...
- Nie - przerwałam mu. - Kula trafiła prosto w... - rozpłakałam się. Widziałam, że Krzysiek ogromnie się martwił, a wraz z moimi słowami obawy nie odpuściły, jednak nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Straciłam dziecko, to był trudny temat i wiedziałam, że już na zawsze taki pozostanie. - Napijesz się czegoś - kontynuowałam. - Herbaty? - spytałam. Chciałam podejść do czajnika, jednak Zapała przyciągnął mnie do siebie, objął w tali, a następnie pocałował.
Delikatne pocałunki zaczęły przeradzać się w coraz to bardziej namiętne i gwałtowne. Posadził mnie na stole, jednocześnie przy tym zrzucając z niego talerze, które się tam znajdowały. Krzysiek rozwiązał mój szlafrok, a ja ściągnęła m mu koszulkę.
Stało się. Po raz kolejny daliśmy ponieść się emocjom. Czułam się beznadziejnie, jakbym znów zraniła nie tylko Emilkę, ale i jej dzieci, a może i nawet samego Krzyśka, ale przy nim po prostu byłam bezbronna. A ja pragnęłam poczuć się bezpiecznie, poczuć, że ktoś jest obok. Poza tym miałam niesamowitą słabość do Zapały, którą on potrafił wykorzystać, kiedy tylko chciał.
Miałam gdzieś w sobie ciągle słowa Wojtka o tym, że Krzysiek nigdy nie zostawi Emilki, a mną jedynie się bawi.
Obudziłam się rano, tak jak myślałam - Krzyśka już nie było, zostawił mi jedynie kartkę:
,,Musiałem wracać do domu. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, daj znać."
- Wojtek miał rację - powiedziałam sama do siebie. Poczułam się bezużyteczna, jakbym nie była już nikomu potrzebna. Nie miałam już dziecka, więc nie miałam nic do stracenia.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz