3.13. ,,on przeżyje?"

249 13 8
                                    

Minęło kilka dni, a nie było żadnych informacji odnośnie Krzyśka. Naprawdę zaczęłam przyzwyczajać się do myśli, że nigdy więcej go nie zobaczę. Emilka wyszła ze szpitala, więc odciążyła mnie w opiece nad dzieciakami. W końcu mogłam zająć się sobą i swoim dzidziusiem. To było dla mnie niesamowite uczucie, że wewnątrz mnie rozwija się nowe, malutkie życie, ale do powstania tego życia przyczynił się właśnie Krzysiek i to chyba bolało mnie najmocniej. Wiedziałam, że gdy tylko spojrzę na to dziecko, pomyślę o nim. Przecież ono może być do niego podobne... Co mu powiem, gdy spyta gdzie jest tato? Czy to Marcin miałby nim zostać? Nie potrafiłam już racjonalnie pomyśleć. Zdawałam sobie sprawę tylko z jednej rzeczy, w końcu ją sobie uświadomiłam - nieważne z kim i będę, to Krzyśka zawsze będę mieć w głowie. To on mi dał tak wiele jak nikt inny, ale może w końcu nadszedł czas, by dać szansę komuś innemu? Marcin był naprawdę wspaniałym mężczyzną i przeczucie podpowiadało mi, że moglibyśmy stworzyć szczęśliwą rodzinę.
Tego dnia byłam właśnie z nim umówiona, po prostu na randkę - mogę to śmiało tak nazwać. Nic już mnie nie łączyło z Krzyśkiem. Emilka zajmowała się dzieciakami i w końcu poczułam się wolna, pomimo tego, że naprawdę lubiłam zarówno Tośka, jak i Gajkę.
Popatrzyłam na swój brzuszek, poruszył się. Moje maleństwo zaczęło się ruszać. Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale wtedy też przypomniałam sobie, że jednak jest coś, co połączyło mnie już na zawsze z Krzyśkiem... a raczej ktoś.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. To był Marcin.
- Cześć, skarbie - rzucił wchodząc. - Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
- Tak, tak - uśmiechnęłam się. Marcin był dla mnie taki dobry, kochany. Tak bardzo martwił się o mnie i moją ciążę.
Zjedliśmy z Marcinem dość szybko. Trochę żałowałam, że nie mogę wypić wina - nie ukrywam miałam na nie sporą chęć, ale wtedy moje dziecko było najważniejsze i to by urodziło się zdrowe. Po posiłku, Marcin zbliżył się do mnie. Zaczął przytulać i całować.
- To co? Teraz deserek? - zaśmiał się
Ściągnęłam z niego koszulkę, on też zaczął mnie rozbierać. Miałam na niego niesamowitą ochotę i wszystko byłoby wręcz wspaniale, gdyby nie przerwał nam mój dzwoniący telefon. Nie myśląc dużo popatrzyłam na niego, to była komendant Jaskowska.
- Zostaw... chodź do mnie - Marcin wyraźnie się zdenerwował, jednak ja postanowiłam odebrać.
- Coś się stało? - powiedziałam szybko do telefonu
- Zuza, znaleźli Krzyśka... - po usłyszeniu tych słów po prostu mnie zamurowało. Bałam się, co Jaskowska chce mi dalej powiedzieć. Czy Zapała żyje? A może znaleźli go, ale martwego?
- Co z nim? - rzuciłam, a następnie pośpiesznie zaczęłam się ubierać- Jest w ciężkim stanie, ale raczej stabilnym. Szpital miejski, jeśli chciałbyś przyjechać.
Ciężki, ale stabilny stan... Jak mogłam to rozumieć? Miałam jedynie nadzieję, że Krzysiek wyjdzie z tego cały i zdrowy.
- Zuza, co ty robisz? Wychodzisz gdzieś? - spytał Marcin. Widziałam, że jest dość zdziwiony całą sytuacją.
- Do... - popatrzyłam na niego. - Do Krzyśka - odparłam szybko. Jakbym po prostu nie chciała, aby usłyszał jego imię.
Po tym wyszłam od razu z mieszkania i nie zważając na krzyki Marcina do mnie, abym została, nie zostawiała go samego i najzwyczajniej olała Zapałę, pojechałam do szpitala. Wbiegłam do niego jak szalona i już w poczekalni zauważyłam komendant Jaskowską wraz z moim wujkiem. Natychmiast do nich podeszłam i rzuciłam:
- Gdzie jest Krzysiek? Muszę do niego iść...
- Dziecko, - zaczął Profos - ty się najpierw uspokój. Stres nie wpływa dobrze na ciebie i tą ciążę, a Krzysiek na pewno by nie chciał, aby coś wam się stało.
Wujek miał sporo racji. Z dnia na dzień chyba czułam się coraz słabiej, a myśl, że mojemu maleństwu mogłoby się stać coś złego - dobijała mnie. Wzięłam kilka głębokich oddechów, a potem poszłam szukać lekarza. Musiałam dowiedzieć się, co dokładniej dzieje się z moim Krzyśkiem.
- Dzień dobry - po kilku minutach w końcu spotkałam doktora.
- Chciałabym spytać o Krzysztofa Zapałę.
- A pani jest rodziną?
- Tak - musiałam okłamać lekarza. Wiedziałam, że inaczej zapewne nic mi nie powie. - Jestem jego narzeczoną.
- Pan Zapała został dość brutalnie pobity... Najprawdopodobniej miało to miejsce, aż kilka razy. Został podłączony do odpowiedniej aparatury, ponieważ zapewne sam miałby problemy z oddychaniem...
- Ale on przeżyje, prawda? - przerwałam lekarzowi. Obchodziła mnie głównie odpowiedź na właśnie to pytanie.
- Wszyscy mamy taką nadzieję, ale póki co nie wiemy, kiedy się wybudzi.
- Mogę do niego wejść?
- Na moment, może pani. Sala 66.
Moment później byłam już u Krzyśka. Wyglądał niesamowicie źle, cały pobity. Miał do siebie poprzyczepianych pełno różnych urządzeń. Kompletnie nie wiedziałam, co do czego służy. Usiadłam na krześle przy jego łóżku. Złapałam Zapałę za rękę i rzekłam:
- Kochanie, wszystko będzie dobrze. Obiecuję ci... Walcz dla mnie, dla naszego maleństwa. Błagam, Krzysiek - szepnęłam, a po moim policzku poleciały łzy.
Wtedy uświadomiłam sobie, że to chyba on jest dla mnie najważniejszy. Wiedziałam, że dlatego też będę musiała zakończyć swój dość krótki romans z Marcinem.
Czas zleciał mi niesamowicie szybko. Po upływie kilku minut doktor wyprosił mnie z sali, wróciłam więc do poczekalni, gdzie znajdował się mój wujek, komendant Jaskowska wyszła, ponieważ musiała wracać do swoich obowiązków.
- Będzie dobrze, Zuziu... - Profos próbował mnie pocieszać, ale ja miałam najgorsze myśli w głowie. Nie wyobrażałam sobie życia bez Krzyśka. To on był moim ukochanym, moim całym światem.

-----
Cieszmy się, bo Krzysiek się odnalazł! Ale co mu się stało, kto tak to potraktował? A co najważniejsze - czy przeżyje? To już wkrótce...

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz