4.20. ,,naprawdę wszystko rozumiem"

172 16 0
                                    

- Robiłaś czy nie? - przerwał mi, a ja postanowiłam, że muszę wyjawić mu prawdę. Nie chciałam tworzyć nowych kłamstw.
- Robiłam - westchnęłam.
- I jak?
Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wszedł Jacek, jak zwykle w najbardziej odpowiednim momencie.
- Co wy tu jeszcze robicie? - spytał.
- Mamy z 15 minut do odprawy - rzuciłam szybko.
- No dobra, ale jest pilne wezwanie i musicie jechać, teraz. Zuza, leć się przebrać i wyruszajcie - powiedział dyżurny.
Moment później byliśmy już w radiowozie, Miłosz opowiedział mi czego ma dotyczyć interwencja. Okazało się, że chodzi o sprawę pobicia nastolatki. Wraz z Bachledą pośpiesznie pojechaliśmy na adres wskazany przez dyżurnego.
- Podkomisarz Kowal, aspirant sztabowy Bachleda - rzuciłam wchodząc do mieszkania. - Pan nas wzywał, tak? - zwróciłam się do około czterdziestoletniego mężczyzny, zapewne ojca dziewczyny.
- Tak, to ja - odparł. - Musicie mi pomóc, ona nic nie chce mi powiedzieć... Przyszła ze szkoły cała pobita, ja zacząłem ją wypytywać...
- Dobrze - przerwałam mu. - Będzie najlepiej jak z nią porozmawiamy, dowiemy się wszystkiego.
Mężczyzna od razu zaprowadził nas do pokoju córki. Tam zobaczyłam dziewczynę, naprawdę nie wyglądała najlepiej. Liczyłam, że będzie skłonna do rozmów.
- Kasiu, państwo są z policji. Opowiedz im wszystko - rzekł.
- Cześć - zwróciłam się do niej. - Ja jestem Zuza, to jest Miłosz. Możemy moment pogadać? - spytałam siadając obok, jednak dziewczyna automatycznie odskoczyła. Miałam jakieś złe przeczucia, że oprócz pobicia mogło stać się coś więcej. - Kto cię tak skrzywdził?
Kasia jednak nic nie odpowiedziała, nawet na mnie nie podskoczyła. Nie chciałam na nią naciskać, ale niestety zrobił to jej ojciec:
- Skarbie, powiedz pani komisarz.
Mężczyzna wyraźnie zaczął się denerwować, a to było ostatnim czego potrzebowaliśmy w tamtej chwili. Postanowiłam, że najlepiej będzie, jeśli spróbuję pogadać sama z dziewczyną. Wierzyłam, że może udami się zdobyć jej zaufanie.
- Mógłby pan zostawić nas same? - rzuciłam. - Miłosz, ty też... - całe szczęście, ojciec Kasi nie robił żadnych problemów i dość szybko wraz z Bachledą wyszli, a ja spokojnym tonem zwróciłam się do nastolatki. - Naprawdę, chcę ci pomóc, ale musisz mi powiedzieć, kto ci to zrobił?
- Mój chłopak - westchnęła.
Jakby los po raz kolejny już postanowił ze mnie zadrwić. Automatycznie przypomniało mi się to wszystko, co robił Niedźwiecki, gdy razem byliśmy, jak mnie bił, jak strasznie na mnie krzyczał czy mnie poniżał. Pomimo tego, ja i tak ciągle tkwiłam w relacji z nim.
- On nie powinien się tak zachowywać - rzuciłam szybko. Liczyłam, że dziewczyna może weźmie sobie moje słowa do serca.
- Pani nic nie rozumie...
- Rozumiem, naprawdę wszystko rozumiem - powiedziałam, a nastolatka spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem. Postanowiłam opowiedzieć jej chociaż namiastkę swojej historii, wierząc, że to może jej pomóc. - Mój były narzeczony... bił mnie. Do tego poniżał, a wiesz co ja sobie wmawiałam?
- Co? - spytała.
- Chciałam wierzyć, że on mnie kocha, że robi to wszystko, bo nie chce mnie stracić, ale tak nie było. Jeśli ktoś podnosi na ciebie rękę, to na pewno nie robi tego z miłości.
Całe szczęście, Kasia zrozumiała, co chciałam jej przekazać, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Obiecywała, że jak najszybciej odejdzie od swojego chłopaka. Nie chciała jednak składać zawiadomienia, a ja przecież nie mogłam jej do niczego zmusić.
Po tej interwencji odebraliśmy z Miłoszem przerwę, postanowiliśmy wrócić na komendę. Miałam nadzieję, że uda mi się spędzić choć kilkanaście minut w spokoju. Udałam się więc do kuchni, aby zrobić sobie kawę, a tam zobaczyłam Krzyśka.
- Cześć - rzuciłam. Zapała, gdy tylko mnie zobaczył chciał wyjść. - Skarbie, możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym - odparł chłodnym tonem. - Poza tym, nie mów tak do mnie. Nic już nas nie łączy.
- Przecież mamy razem syna - westchnęłam. - Co u Kubusia? Tęsknię za nim.
- On za tobą też. Cały czas mnie pyta, gdzie mama.
- Wródźcie do domu, proszę...
- Nie - rzucił. - Zdradziłaś mnie, nie potrafiłbym...
- Nie zdradziłam - przerwałam mu.
Zapała popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i odparł:
- Sama sobie dziecka nie zrobiłaś.
- Krzysiek...
Ten nic nie odpowiedział, tak po prostu wyszedł z kuchni.

Zuza KowalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz