CLXXXV (Undertale)

137 10 0
                                    

  Potwory wyszły na powierzchnię, nie było żadnego resetu od dłuższego czasu. Sans pamięta każdy reset. Wraz z Papsem próbują żyć w nowym środowisku choć jest to trudne z powodu agresji części społeczeństwa. Opisz zmagania braci z ich nowym życiem np jak wynajmują mieszkanie, spotykają chuliganów na ulicy, ograniczenia różnego typu spowodowane tym, że potwory nie są jeszcze tak akceptowalne... fajnie by było, gdybyś to nawet podzieliła i coś z perspektywy Sansa, część Papirusa, by było zróżnicowanie w postrzeganiu sytuacji :)

-Rydzia 

Papyrus:

Nie był taki ślepy za jakiego uchodził i taki głupi jakiego udawał. Czasem po prostu lepie było zgrywać poczciwca niż spojrzeć w oczy straszliwej rzeczywistości. Czuł, że nie pasuje do tego miejsca, nawet teraz, kiedy stoi w kolejne w sklepie. Wypakował wszystko to co miał na ladę i czuł jak się na niego wszyscy patrzą. Połączenie ciekawości i strachu. Po co kościotrupowi brukselka? No oczywiście, smaczna i zdrowa! A mleko? Dla mocnych kości rzecz jasna! Lecz oni tego nie rozumieli. Uśmiechał się szeroko, kasjerka unikała jego spojrzenia. Robiła wszystko, aby go nie dotykać. Podał banknot i zaczął brzebać w portfelu za drobnymi, tych miał wiele. wysypał je na kościstą dłoń.

-PROSZĘ, NIECH PANI WEŹMIE CZEGO PANI POTRZEBUJE - odparł życzliwie. Kobieta popatrzyła na drobiazgi i już miała wziąć kiedy... nie, cofnęła rękę.

-N-n-nie trzeba - oczywiście, że trzeba, ale nie chce go dotknąć. Biedaczka namęczyła się aby wydać resztę. I nawet nie życzyła mu miłego dnia. Wyszedł bez słowa.

Sans:

Na studia namówił go Gaster, bo taki wielki umysł jak jego, szkoda aby się marnował. Zgodził się i natychmiast tego pożałował. Wielki budynek który tworzył wrażenie bardziej centrum handlowego niż uczelni, no i ci ludzie. Oczywiście w gazetach było pięknie napisane, że pierwszy potwór! Sam Rektor uścisnął mu dłoń. Witało całe grono profesorów, lecz... studenci? Jego grupa liczyła ponad sto osób, sto par oczu wlepionych w niego nawet jak siadał na końcu sali. Jego naturalne poczucie humor przy pomocy którego rozładował niejedną złą atmosferę na nich się tutaj zdało. Nikt nie informował go o sprawdzianach, na kolokwiach uważano, że za pomocą magii ściąga bo prawie zawsze ma maksimum punktów. To nie jest normalne! A kiedy znalazł pod swoją kurtką w szatni kubeł pełen popiołu z napisem "spierdalaj" wiedział, że to nie jest miejsce dla niego.

Papyrus:

Znalezienie pracy nie było też niczym łatwym. Ludzie uważali, że skoro szkielet to nie jest silny, więc odpadały wszelkie prace fizyczne. Do wymarzonej gastronomii nikt go nie chciał brać, bo ... jak to tak... antropomorficzna personifikacja śmierci gotuje gulasz?! Komizm w czystej postaci. Jedna łaskawa dusza pomogła mu zająć pracę w kwiaciarni, lecz natychmiast został zwolniony bo "odstraszał klientów". Razem z bratem dostali posadę w domu strachów. Nie płacili co prawda za wiele, ale wystarczająco aby opłacić rachunki i nie umrzeć z głodu. Nie podobało mu się to, że ma straszyć ludzi, zwłaszcza dzieci, ale... co innego mógł zrobić?

Sans:

Zaczął palić na powierzchni. Ukrywał przed bratem listy z pogróżkami zaśmiecające ich skrzynkę pocztową, nie mówił nic o paskudnych obelgach jakie rzuca pod ich adresem sąsiadka spod 3. Nie mógł grać na trąbce bo raz dwa wzywano policję, nawet jak nie było ciszy nocnej. Nie odwiedzali ich znajomi, bo za dużo potworów. To dlatego zaczął palić. Powoli chwytał tez za mocniejszy alkohol. Nienawidził ludzi i z każdym dniem coraz bardziej, zaczął czekać na RESET dzięki któremu wrócą do Podziemia, lecz tym razem sam dopilnuje tego, aby nigdy go nie opuścili.

Gra: ŻądanieWhere stories live. Discover now