LXXXIII (Undertale)

154 7 1
                                    

  Czytelniczka pierwszy raz spotyka Sansa (jest po pracy)

-Anonimowy 

  Piątek, wieczór, jesteś po pracy. Jak dobrze, że jesteś po pracy. Kurwa, tak się cieszysz, że jesteś po pracy. Nienawidzisz swojej pracy. Idziesz razem ze swoją przyjaciółką Bunny, cudownym potworem wyglądającym jak wielki królik i jej dziewczyną, czarnoskórą kobietą rasy człowiek. O nie, nie masz z niczym problemów. Po prostu tak strasznie chcesz zapomnieć o dzisiejszym dniu, że nawet nie zahaczacie o pobliskiego kebaba, jak zawsze. Od razu kierujecie się do Grillbiego. Znaczy się, ty się tam kierujesz, a one po prostu za Tobą idą. Póki co, chcą mieć na Ciebie oko, abyś nie odwaliła niczego...
Póki co jest zabawnie, siedzicie przy jednym stoliku, odwracasz wzrok z grzeczności kiedy te prawią sobie czułe komplementy. Pora jednak zmienić towarzystwo, choć na chwilę, dać im odrobinę prywatności. No i wziąć coś mocniejszego. Jesteś już naprawdę bardzo wstawiona, dlatego chwilę Ci trwa, nim dochodzisz do szynku. Stuknęłaś kilka razy ręką w blat próbując zwrócić na siebie uwagę BurgerPantsa jaki miał dzisiaj zmianę. W końcu przyszedł, pchlarz jeden.
-_____ tobie już więcej nie sprzedaję - mruknął pokazując na Ciebie palcem - Jesteś pijana
-Nie jestem.... jeszcze.... AŻ tak - czknęłaś - BP no nie bądź taki, muszę się napić!
-_____ - westchnął
-sprzedaj jej - usłyszałaś głos obok. Kojarzysz gościa, kilka razy go widziałaś, nawet zamieniłaś słówko. Jak powinnaś się teraz zachować? Jakbyś go znała? A może udać, że nie słyszałaś? No ale stanął po Twojej stronie
-Sans, ona jest kompletnie pijana, zaraz odleci
-zajmę się tym, spokojnie - mrugnął okiem. Kot bił się chwilę z myślami, ale ostatecznie się zgodził. Kolorowy drink wylądował przed Tobą.
-Dzięki! - pokazałaś palcem na Sansa. Ten się uśmiechnął, znaczy się.... zawsze się uśmiechał, prawda? Mniejsza o to, upiłaś łyk. Dobre.
-co próbujesz utopić? - zabawne, ale to jedno pytanie wystarczyło, abyś się przed nim otworzyła. Opowiedziałaś o tym, jak to ta wredna blond suka dostała awans tylko dlatego, że rucha się z prezesem jak myśli, że nikt nie widzi. Że czujesz się nieakceptowana. Niedoceniona. Niechciana. Że idzie wiosna i znowu gówna psie na chodniku będą, że zamykają Twój ulubiony sklep, a dzieci w Afryce nie mają co pić. Innymi słowy, pijacka gadka o wszystkim i o niczym. Sans co jakiś czas dorzucił coś od siebie, zaśmiał się, ciągnął temat. Było fajnie, nawet nie zorientowałaś się kiedy Twój drink zamienił się w wodę. Kurwa, a to kto, Jezus czy jak? Nie, no tamten wodę w wino, a nie wódkę w wodę. Ale czy to ważne? Było Ci tak dobrze, a poziom alkoholu tak wysoki, że w sumie miałaś wyjebane na to co pijesz.
Cóż, tak, przy próbie wstania. Ta zakończyła się ciemnością. BP miał rację, odpadłaś.

  Kolejnego dnia obudziłaś się we wczorajszym ubraniu, ale we własnym łóżku. Nie pamiętałaś właściwie nic od początku rozmowy z tym kościstym kolesiem, jak mu było Sam? Sssssssnap? Ssss-ugh, Głowa. Boli. Bardzo. W buzi czujesz paskudny posmak jakby coś zdechło i się tam rozkładało. Otworzyłaś oczy, no i pięknie, zarzygałaś się.
Z ledwością doszłaś do łazienki umyłaś się, po tym jak zrobiło ci się lepiej usiadłaś na łóżku. Pora sprawdzić pijackie wiadomości. Cóż ... jedna od jakiegoś dziwnego numeru...
000000000: daj znać jak się obudzisz
Ty: Nom, a ty jesteś tym szkieletem z wczoraj?
000000000: tak ;) obudziłaś się już?
Ty: Tak, dzięki. Co wczoraj odwaliłam?
000000000: nic takiego, drapałaś bp za uszami tak, że zaczął mruczeć
Ty: Ooo nie
000000000: wyszłaś na scenę i zamiast karaone, dałaś przemówienie o pokoju na świecie
Ty: ....
000000000: a potem zarzygałaś mikrofon
Ty: .... kurwa
Ty: Wiem, że to tak głupie, ale ... jak dostałam się do domu?
000000000: twoje koleżanki cię wzięły po tym, jak zemdlałaś
000000000: wpisałem swój numer do twojego telefonu bo się zacząłem martwić
Ty: Dzięki, miły jesteś, a... właściwie jak się nazywasz?
000000000: sans ;)
Ty: Dzięki jeszcze raz Sans i przepraszam
Sans: nie ma o czym gadać, dzieciaku
Ty: Dobra ja lecę zdychać dalej, um będziesz w Grilla za tydzień?
Sans: będę ;)
Ty: To ... do zobaczenia. Widzę ci drinka!

Sans; ty już nie pijesz, postaw mi keczup i zapomnimy o całej sprawie  

Gra: ŻądanieWhere stories live. Discover now