LXXII (Undertale)

174 4 0
                                    

  Randka czytelniczki i Napstablooka

-Anonimowy 

  Jak powszechnie wiadomo Napstablook jest duchem. Nic więc dziwnego, że woli przez całe dnie siedzieć w swoim domu, tworzyć muzykę i nie interesować się światem dookoła niego. Po tym jak potwory wyszły na powierzchnię i on zadomowił się w nowych warunkach. Zasłynął.... nie, to za duże słowo... Znalazł swoją grupkę fanów na youtubie, którzy czekali na jego kolejne remiksy. Oczywiście, powiedział, że będzie mówić w jego imieniu muzyka. Nikomu nie przyznał się, że nie jest człowiekiem, ba, że nie jest nawet potworem. Wolał ukrywać się pod avatarem gdzie na czarnym tle była biała litera N. Tak też go znali. N.
Po jakimś czasie, zauważył że jedna z jego wiernych fanek bardzo często komentuje jego utwory. Raz nawet napisała do niego prywatną wiadomość. Nic wielkiego. Proste "dziękuję". Zrobiło mu się tak bardzo... miło. Odpisał. Pisanie ze sobą sprawiało mu wiele przyjemności. On jej nie widział, ona jego też. Mógł być sobą, nawet dzielić się własnymi myślami bez obawy, że komuś to będzie przeszkadzać. Z czasem, zaczął jej jako pierwszej posyłać swoje dema, nim w ogóle wrzuca je w sieć. Napisał nawet jeden utwór myśląc o niej. Jego duchowe serduszko zaczęło szybciej bić z każdym kolejnym dniem, a relacje z nią zacieśniały się coraz bardziej. Ostatecznie zwykłe rozmowy na komunikatorze przestały mu starczyć. Podczas pierwszego telefonu bardzo się bał, ale potem wszystko poszło tak jakoś... naturalnie. Nim się spostrzegł pisali do siebie tylko na zasadzie "możesz gadać?" albo "dzwoń". Skąd u niego ta zachłanność?
-Spotkamy się? - powiedziała pewnego dnia. Napsta zaniemówił, zaczął się jąkać i ostatecznie rozłączył. Potem chciał, ale się bał, ale chciał, ale... co jak nie przypadnie jej do gustu? Co jak ... jak nie będzie chciała już z nim rozmawiać? Pisać? Cokolwiek? Stawiał na szali wiele.

  Dopiero po dwóch tygodniach nieznośnego milczenia, MTT doradził mu, aby się odezwał. Przyjął jej zaproszenie. Dziewczyna początkowo była zaskoczona, myślała, że zrobiła coś nie tak, sama się martwiła. Lecz ... doszło do ich spotkania. Neutralny grunt. Okazało się, że oboje mają godzinę jazdy busem do jednego miasta, a w tym mieście jest przyjemna kawiarenka. Zrobił rezerwację no i przyszło czekać. W końcu, się zjawiła. Wyglądała... normalnie. Znaczy się, człowiek.
-N? - rzuciła niepewnie podchodząc do ducha
-T-tak - opuścił głowę - P-przepraszam, że ci nie powiedziałem... ale... - czuł że zaraz się rozpłacze. Ucieknie i go zostawi. Ta jednak uśmiechnęła się czule i usiadła naprzeciwko niego, ściągając wcześniej kurtkę.
-Głuptas - zaśmiała się i chwyciła za menu.

Początkowo się jąkał, ale szybko znowu odnalazł spokój w jej towarzystwie. Było zwyczajnie. Cudownie zwyczajnie. A na zakończenie, kiedy odprowadzał ją na dworzec, by mogła wrócić do domu odpowiednio wcześnie, zaproponowała mu kolejne spotkanie za miesiąc. Obiecała też, że do niego przedzwoni jak tylko wróci do domu i się ogarnie. Napsta czuł, że odnalazł swoją muzę. Rozpłakał się, tym razem... ze szczęścia.  

Gra: ŻądanieWhere stories live. Discover now