LVIII (własne)

122 4 0
                                    

O Aniele (kobiecie), który zakochał się w innym, a po jakimś czasie, okażę się, że tamten przeciwstawił się Bogu, będąc skazanym na upadek.
-Sansy Skeleton


/Z teologicznego punktu widzenia, aniołowie nie mają płci, aaaaale to mały szczegół... Mmmm Z którebo ty tutaj kobitkę zrobić... Ooooo mam pomysł, troszeczkę nagnę Twoje żądanie, ale myślę, że Ci się spodoba/

Miała piękne usta, kształty jak marzenie, jędrne ciało. Obok swojego męża, Adama, prezentowała się jak ósmy cud świata. Sama w sobie była cudem. Nic więc dziwnego, że była oczkiem w głowie, nie tylko samego Boga, ale i całego stworzenia, widzialnego i niewidzialnego w Edenie. Adam, miał naprawdę ważne zadanie, musiał nazywać. Nadanie nazwy czemuś, sprawiało, że to miało rację bytu. Nadanie imienia jest bardzo ważne. A ona? Jahwe dał jej ... inne zadanie, znacznie mniej ważne. Miała po prostu być. Zajmować się domem i ogniskiem domowym, ulegać Adamowi kiedy ten będzie chciał ją pokryć. Lilith, miała jednak inne pragnienia. Podobnie jak jej mąż, była zrobiona z gliny, a więc z punktu widzenia duchowego - czuła się mu równa. Też powinna mieć moc nadawania imion. Kłębiła w sobie jednak to poczucie niesprawiedliwości tak długo, jak mogła.
Kiedy jej mąż wybywał, ona udawała się do sadu, gdzie w cieniu drzew akacjowych mogła pozwolić, aby słońce ogrzewało jej nagie ciało, czasem kąpała się w niewielkim stawie, dzieliła owocami ze zwierzętami. Czasem tez, przychodził On. Nie był człowiekiem jak ona i jej mąż. Był aniołem. O pięknych, długich skrzydłach, wysokim na trzy metry, jego czarne włosy połyskiwały w świetle słońca, blada cera nadawała niemalże upiorny wyraz złotym, połyskującym oczom. Miał na sobie zbroję, zawsze i wszędzie. Ciemny napierśnik, naramiennik, u pasa miecz z rzeźbioną głową kurka u rękojeści. Dotrzymywał jej towarzystwa, czasem mówił, czasem pozwalał jej mówić, a czasem po prostu milczeli.
-Czy jeżeli ktoś jest zły, to dlatego, że chce być zły czy dlatego, że Bóg go takim stworzył? - rzucił w końcu przenosząc na nie swoje ślepia. Zadrżała lekko i zacisnęła mocniej wargi. Nie znała odpowiedzi na to pytanie, nie powinna w każdym razie. Samael jednak mówił dalej - Pomyśl, jesteś równa Adamowi, a jednak nie masz żadnych powinności, Bóg stworzył cię niedocenioną, czy sama pozwalasz się nie doceniać? - przygryzła boleśnie wargę - Ja cię doceniam, widzę w tobie ukryty potencjał, ukrytą siłę, masz wolną wolę, nie musisz robić tego, czego oczekuje od ciebie stwórca, czy mąż - Jego słowa były tak przekonujące, tak... pełne trucizny... Którą z przyjemnością zlizywała. Tego dnia, zgrzeszyła bardziej niż przypuszczała. Dała się omotać jego słowom. Zdradziła męża, Boga lecz... czuła się wolna, w końcu była panią samej siebie.
Potem nauczyła się odmawiać. Jej romans z Samaelem wyszedł na jaw, Adam jednak wspaniałomyślnie powiedział, że wybaczy i jej i jemu, jeżeli ona, będzie mu uległą kiedy ten zechce, natomiast Samael się pod nim pochyli i uklęknie.
-Ogień nie będzie klękać przed gliną - z tymi słowami, został wygnany przez Boga z Edenu i strącony tam, gdzie jego brat Lucyfer, pragnący świecić tak samo jasno jak Bóg. Lilith miała być uległą Adamowi. Jednak, skoro Bóg jest wszechwiedzący ... to przewidział też to? Stworzył Samaele wątpiącego, aby ten otworzył jej oczy bo sam Bóg uczynił Lilith nieszczęśliwą w swoim poddaństwie.
-Nie. - odparła w końcu marszcząc brwi. Pozwoliła się wygrać, wiedziała, że Adam dostanie Ewę, jej zadaniem będzie rodzić demony... Dzieci jej i Samaela... Lecz tego wyboru, sama dokonała i nie żałuje go ... po dziś dzień

Gra: ŻądanieWhere stories live. Discover now