CXXIX (Undertale)*

299 16 0
                                    

  Mnie się bardzo spodobały Bitty (te małe Sansy)
Sans z UF ma chcicę i znajduje stanik swojej pani (czytelniczki). Nakrywamy go, kiedy schował się z nim pod łóżkiem i oferujemy mu pomoc.

-Anonimowy   

Mama Cry pozwoliła Ci adoptować Edgy po ponad miesiącu odwiedzania go. Malec potrzebował czasu, aby Ci zaufać. To jednak niczego nie zmieniło. Bardzo chciałaś mieć swojego Bitty, naprawdę się starałaś. Na filmikach w sieci wyglądały tak słodko! Strasznie .... tak bardzo chciałaś mieć swojego Bitty.

Do pierwszego dnia, kiedy Edgy u Ciebie zamieszkał. Kupiłaś mu i jedzenie i domek w którym mógł spać, a nie siedzieć w kloszu. Miał małe ubranka, zabawki, nawet mebelki! Na stole w kuchni przy którym jadłaś postawiłaś podobny, tylko mniejszy, aby Twój wymarzony Bitty mógł z Tobą jeść.

Taaak. Wiedziałaś na co się piszesz biorąc go do siebie do domu. Czytałaś sporo o Edgy, Mama też Cię ostrzegała. Bardzo zaborczy, lubi gryźć, niszczyć, jest złośliwy i chamski. Dlaczego więc? Cóż, nie wiesz i chyba się nie dowiesz. Po prostu jak weszłaś do przytułku dla Bitty Mamy Cry i zobaczyłaś go, siedzącego pod ścianą, z tą smutną, jakby złą miną. Wiedziałaś, że on po prostu musi być Twój.

Minął miesiąc. Lepiej się ze sobą dogadujecie, lecz Ed nadal Cię gryzie. Mocni do krwi. Masz ręce całe w śladach jego małych zębów, do tego te zadrapania. Kilka plastrów i w ogóle. Słyszałaś, że w pracy podejrzewają Cię nawet o to, że się tniesz. Trudno im uwierzyć, że Ed może być taki ... drapieżny. Nawet jak na Edgy trafił Ci się bardzo nieposłuszny, niepoukładany okaz. Wzdychasz lejąc na nową ranę wodę utlenioną. Szczypie. Ech. Po krótkiej kosmetyce ran wychodzisz z łazienki i rozglądasz się na boki. Stanowczo za cicho i za spokojnie. Komputer nie jest włączony, bo zazwyczaj jak nie hałasy Eda to on działa. Bitty strasznie lubi oglądać horrory.

Jednak nic. Poszukałaś go w pokoju, nie ma. W kuchni tez nie. W łazience ... nic. O kurwa. zostawiłaś uchylone okno w pokoju! W jednym momencie serce przestało Ci bić. A co... jeżeli Ed naprawdę Cię nienawidził tak jak mówił? Co jeżeli uciekł? Poczułaś łzy kłębiące w oczach. Łamiącym się głosem wołałaś swojego Eda. Z ataku paniki wyrwały Cię ciche pomruki... dobiegające z ... Twojego pokoju... Eh nie, konkretniej, spod Twojego łóżka. Kiedy się pochyliłaś zobaczyłaś... no cóż. Ed pozbył się swoich ubranek, małe czerwone światełko rozjaśniało ciemności. Miał twarz schowaną w Twoim staniku, wyraźnie inhalował się Twoim zapachem. Mruczał cicho Twoje imię kiedy ... no cóż, ręczna robota poszła do przodu. Czy on.. Zaraz zaraz... Poci się, ostatnio wyraźnie był nadpobudliwy i nawet robiłaś mu wczoraj burę o to, że je mniej. Mama Cry uprzedzała Cię, że to się stanie. To naturalnie dla Bitty. Mają swoje ruje.

Edgy widocznie przechodził ją teraz.

-Mmm skarbie - zaczęłaś cicho, mały szkielet podniósł główkę i popatrzył na Ciebie zaskoczony. Widziałaś serię emocji przebiegających przez jego buzię. Od złości na wstydzie kończąc. Zdecydowanie teraz mocno się rumienił.

-Spierdalaj!

-Skarbie - ponowiłaś spokojnym tonem głosu - Nie chciałam ci przeszkadzać.. t-tylko - no i co geniuszu, co teraz? - Wiesz, mogę ci pomóc... z tym.... jeżeli chcesz...

-A co ty możesz o tym wiedzieć?

-Dużo czytałam - chrząknęłaś - Naprawdę mogę i ... chcę pomóc. - Ed patrzył na Ciebie chwilę, a potem popatrzył na sterczącą mikro męskość. Niepewnie i prawie niezauważalnie przytaknął. Wyciągnęłaś w jego stronę rękę na którą wspiął się niemal natychmiast.

Leżałaś teraz na swoim posłaniu mając oczekującego kościotrupach w dłoniach. Zaczęłaś delikatnie gładzić jego kości, ostrożnie aby przypadkiem nie zrobić mu krzywdy i dość mocno, aby poczuł Cię. Czułaś jak drży pod Twoimi palcami, jak zaczyna się wiercić i skręcać. Chwilę jęczał, potem pisnął głośniej.

-W-więcej - szepnął. Dobra, geniuszu, teraz co? Ah, no tak... Przystawiłaś go do swojej twarzy

-Jeżeli coś by ci się nie podobało, czy coś... - zaczęłaś zwilżając wargi - daj mi znać, a natychmiast przestanę - popatrzyłaś na niego. Biedaczek, rumienił się cały. Kolejne przytaknięcie, nawet wystawił oczekująco w Twoją stronę swoje biodra. No.. jaki niecierpliwy.

-P-proszę - szepnął cicho. Trudno powiedzieć, abyś wzięła jego kutasika do buzi, ale zdecydowanie złapałaś go w wargi. - Jjjjjasna cholera - wygiął się, pozwoliłaś aby sam poruszał się aż dojdzie. Jemu to odpowiadało. Mocno chwycił się Twoich palców i rozkoszował każdą chwilą jaką mógł z Tobą spędzić.

Jak już było po wszystkim uśmiechnęłaś się zadowolona. Wyczerpany Bitty spał na Twoich kolanach, nadal nagi. Pogładziłaś go palcem po kręgosłupie. Wzdrygnął się, uśmiechnął i szepnął raz jeszcze Twoje imię. Cóż... jak chce to ten łobuz potrafi być uroczy. 

Gra: ŻądanieWhere stories live. Discover now