XXXIII (Undertale)*

402 16 1
                                    

Czytelnik z Swapfell Sansem: (+18)
Zanosimy Sf! Sansowi herbatę, ale potykamy się o dywan i zawartość szklanki ląduje na jego spodniach. Sf! Sans postanawia nas ukarać

-Oczytana

Już od dwóch dni pracowałaś jako pokojówka w domu panicza Sansa. Od czasu jak potwory wyszły na powierzchnię szybko zdominowały ludzi. A to magią, a to siłą. Nie wiesz jakim cudem wasi przodkowie - zgodnie z tym co mówią legendy - pokonali te stworzenia. Lecz obecnie? Nie interesuje Cię to. Pracujesz u panicza Sansa, w jego domu, masz zagwarantowany dach nad głową, wyżywienie (jakie by tam nie było) no i za znoszenie jego humorów możesz po prostu spokojnie żyć. To było dla Ciebie spełnienie marzeń, wcześniej pracowałaś jako pomoc w domu starców, co - nie czarujmy się, nie jest miłym zajęciem. Mimo całości Twojego dobrego serca.
Panicz Sans uwielbiał herbatę z odrobiną cukru waniliowego, do tego podobały mu się płatki róż. Miałaś dokładną rozpiskę, o której godzinie jaką pije, ile należy parzyć napar aby był odpowiedni, jaką musi mieć temperaturę, aby panicz raczył wypić... Uhhh. Aż chce się dopytać: frytki do tego?
W trakcie przygotowywania tej czułaś się jak alchemik, który pracował nad magicznym wywarem. Lecz udało się. Idziesz z filiżanką, by ją zanieść swojemu panu kiedy nagle, głupia ty, potykasz się o dywan i upadasz. A wiesz co jest w tym najgorsze?
-Pomoczyłaś mi buty! - krzyknął Sans wstając z kanapy.
-Błagam, przepraszam! - szybko znalazłaś się na kolanach swoim fartuszkiem wycierając zabrudzenie
-I jeszcze nie szanujesz ubrań jakie ci dałem!
-T-to nie tak! Proszę o wybaczenie, błagam litości, proszę - po policzkach ciekły Ci łzy.
-Pakuj się i wynocha! Nie potrzebuję tutaj kolejnych darmozjadów! - Co? Nie!
-Panie, błagam, nie mam gdzie pójść, proszę, niech mnie pan nie wyrzuca, błagam! - łkałaś. Sans przyglądał Ci się chwilę, potem jego oczy błysnęły. Mimo, że przeszył Cię dreszcz i zdecydowanie nie spodobał Ci się wyraz tej twarzy, wiedziałaś, że jeżeli tylko przyjmiesz na siebie karę jaką Ci szykuje, będziesz mogła zostać. Nie chodziło jednak o umyciu zabrudzonego dywanu, czy wypranie fartucha. Nawet nie chodziło o wylizanie jego butów.
Musiałaś stać w lekkim rozkroku, całkowicie naga, do Twoich sutków były przyczepione klamerki z niewielkimi ciężarkami. Ręce związane na plecach, w ustach knebel.
-Stój tak, wiem że nogi zaczną cię boleć, że ... oh już niedługo, masz tak stać póki nie powiem ci, że możesz odpocząć, jak ci się uda, pozwolę ci zostać, a jak nie.. - nie dokończył. Usiadł naprzeciwko Ciebie zakładając nogę na nogę. Nalał do filiżanki przy nim herbaty i zaczął ją powoli sączyć.
Teraz zadaj sobie pytanie - warto było?

Gra: ŻądanieWhere stories live. Discover now