LXXXV (Undertale)

152 9 0
                                    

  Sytuacja w której Sans i czytelnik przypadkowo zostają zamknięci razem w toalecie i niech tam się zdarzy coś zabawnego :3

-Sońka Sonia 

Pół biedy, gdyby chciało Ci się siku. Wtedy po prostu siadasz, załatwiasz swoją potrzebę - nic co ludzkie, prawda? Problem polegał, że Tobie chciał się kaliber numer dwa, a Undyne miała głupi pomysł, zrobienia kawału Tobie i Sansowi. No bo skoro kobiety chodzą parami do kibli to czemu by być mało tolerancyjnym i nie zabrać ze sobą "dodatkową parę rąk" jak to powiedziała. Ugh.

Siadasz na pralce i krzyżujesz nogi mając nadzieję, że ta pozycja jakoś ulży Ci w cierpieniu. Sans jakby niczego nie spodziewając się, niczego nie oczekując, ba, będąc rozkosznie niewinnym po prostu usiadł na kiblu i wsadził ręce do kieszeni.

-zaraz się im znudzi - oznajmił ze stoickim spokojem

-Yhym - przytakujesz, czujesz jak pot tworzy Ci się na plecach, a przez kręgosłup przenika nieprzyjemny dreszcz.

-Nie byłabym tego taka pewna, śmiecie! - wydarła się Undyne - idziemy z Alphys do sklepu! - Oooo kurwa. Nie. Komedia. Zaciskasz mocniej wargi. Cisza. Szkielet nic nie mówi, Ty też nie masz siły nic mówić, wszystkie siły jakie Ci zostały przeznaczasz aby nie popuścić przypadkiem. Pięć minut, dziesięć, dwadzieścia. Gdzie one do cholery poszły?!

-zaraz wrócę - Co? Podnosisz wzrok i patrzysz na Sansa, który zniknął i zaraz potem pojawił się z butelką keczupu. On... umie się teleportować?! Tobie bebechy wykrzywia a on?!

-Sans... dlaczego tutaj ze mną siedzisz?

-myślałem, że chcesz mojego towarzystwa - wzruszył ramionami - albo to jakiś dziwny zwyczaj, undyne zawsze się zastanawiała co kobiety robią tak długo w kiblu i dlaczego chodzą stadami - upił łyk przyprawy - a więc o to chodzi?

-Ta.. no.. fajnie nie? - głos Ci drży - A czy teraz, skoro już wszystko jasne, mogę poprosić o ... trochę... prywatności?

-jasne - i go nie ma. O błogości niepojęta! 

Gra: ŻądanieWhere stories live. Discover now